Kardynał Adam Stefan Sapieha był autorytetem nie tylko dla ludzi kościoła. Był niezwykły, dzięki osobistym przymiotom nieprzeciętny, wybitny duchem – mówi ks. prof. Józef Marecki z Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie.
65 lat temu, 23 lipca 1951 r., zmarł kardynał książę Adam Stefan Sapieha, arcybiskup krakowski, nazywany Księciem Niezłomnym. Na czele krakowskiego kościoła stał w latach 1911-1951.
PAP: Powiedział kiedyś Ksiądz, że kardynał Adam Stefan Sapieha był ostatnim, poza Karolem Wojtyłą, wielkim hierarchą kościoła krakowskiego i że jego tytuł książęcy zweryfikowała historia. Czy jego wysokie, arystokratyczne pochodzenie było głównym powodem, dla którego papież Pius X w 1906 r. powierzył mu w wieku zaledwie trzydziestu kilku lat misję nieformalnego ambasadora spraw polskich przy Stolicy Apostolskiej?
Ks. prof. Józef Marecki: Z pewnością nie tylko wysokie urodzenie, ale również wybitne osobiste przymioty miały wpływ na przyznanie tej godności. Z domu rodzinnego wyniósł głębokie ukochanie polskości. Urodził się w 1867 r., a więc wkrótce po powstaniu styczniowym, którego echa dochodziły do zaboru austriackiego. Przybywało tam wielu powstańców powracających z Syberii lub więzień rosyjskich. Młody Sapieha spotykał się z nimi.
Ks. prof. Józef Marecki: Sapieha stworzył wielką sekcję sanitarną. Tymczasem, jak opowiadał ks. prof. Przybyszewski były to wozy drabiniaste, na których od wsi do wsi jechali studenci medycyny i pielęgniarki szczepiąc chłopów i ich dzieci. Były to więc bardzo prymitywne „kolumny sanitarne”, które jednak od chorób mogły uratować nawet trzy miliony mieszkańców Galicji.
Proszę w tym kontekście spojrzeć szerzej na całe życie kard. Sapiehy. Urodził się w okresie niewoli narodowej. Działał w okresie I wojny światowej i następującej po niej euforii wynikającej z odzyskania niepodległości. Później przyszła II wojna światowa i zniewolenie komunistyczne. Były to więc bardzo różne okresy w życiu narodu.
Drugim ważnym czynnikiem decydującym o przydzieleniu mu tej funkcji było znakomite wykształcenie typowe dla kręgów arystokratycznych tego okresu. Nie było więc monotematyczne, ale oparte o studia na wielu uczelniach. Jego wiedza była więc bardzo różnorodna. Ten sposób zdobywania wykształcenia wynikał z faktu, że jego ojciec niezbyt przychylnie patrzył na jego plany bycia duchownym. Dlatego sugerował mu wiele zajęć. Dopiero w dojrzałym wieku przyszły kardynał podjął decyzję o wstąpieniu do seminarium duchownego.
Wysokie pochodzenie było więc sprawą wtórną wobec cech jego charakteru, choć oczywiście ułatwiającą osiąganie celów takich jak dostanie się na dwór papieski Piusa X. Jego działalność dyplomatyczna na rzecz Polski była skuteczna ponieważ rozumiał wiele spraw takich jak strajk dzieci we Wrześni, rugi pruskie, ale również prześladowania grekokatolików w zaborze rosyjskim.
Warto zauważyć, że jego święcenia biskupie, które w młodym wieku otrzymał z rąk papieża Piusa X miały być wstępem do objęcia przez niego godności w kurii rzymskiej. Funkcja biskupa krakowskiego miała go tylko przygotować do ich pełnienia. Miał się nauczyć „bycia biskupem”, ale pozostał w tym mieście i pokochał Kraków. Jego późniejsze inicjatywy charytatywne i społeczne w okresie I wojny światowej i później świadczą o tym, że był człowiekiem wielkim. Nie przeszkadzało mu w tym, ale pomagało wysokie urodzenie.
PAP: We wczesnym okresie jego posługi biskupiej współpracuje z zupełnie zapomnianym dziś arcybiskupem lwowskim obrządku ormiańskiego Józefem Teodorowiczem. Jaki był wpływ tego hierarchy na młodego biskupa Sapiehę?
Ks. prof. Józef Marecki: Ich przyjaźń rozpoczęła się jeszcze przed konsekracją księcia Sapiehy. Teodorowicz został zaproszony do Watykanu jako świadek udzielenia sakry biskupiej. Byli tam również metropolita grekokatolicki Andrzej Szeptycki, biskup Władysław Bandurski oraz przyszły święty biskup Józef Sebastian Pelczar. Teodorowicz poznał Sapiehę jako młodego kleryka. Według ustnej legendy, krążącej wśród bernardyńskich zakonników spotkali się po raz pierwszy w kościele bernardynów św. Andrzeja we Lwowie. Teodorowiczowi zaimponowała postawa modlącego się tam młodego Sapiehy. W późniejszych latach Teodorowicz „wypromował” Sapiehę, aby ten mógł wyjechać do Rzymu. Uważał, że może on dbać o polskie interesy w Watykanie, szczególnie gdy chodzi o nieprawości jakie działy się wobec polskich katolików pod zaborami, szczególnie w zaborze niemieckim.
Teodorowicz nalegał na Sapiehę aby stworzył w Rzymie polskie biuro prasowe, które miało informować opinię publiczną o tych prześladowaniach i budować dobry obraz polskości przypominający o istnieniu dawnej państwowości. Teodorowicz był wielkim polskim patriotą, mimo że z pochodzenia był Ormianinem. Sapieha do końca ufał Teodorowiczowi i łączyła ich przyjaźń oparta nie na byciu duchownymi, ale patriotami polskimi.
Wielu niedawno jeszcze żyjących księży wspominało jak po wojnie kard. Sapieha wspominał Teodorowicza i jego patriotyzm. Przypomnieć warto, że był to biskup najmniejszej wówczas diecezji, która liczyła kilka parafii i około pięciu tysięcy wiernych. Mimo to wspaniale się rozumieli, ponieważ mimo bycia księciem Sapieha odnosił się z wielkim szacunkiem do zwykłych, prostych ludzi i szukał ich mądrości. Tej przyjaźni brakowało w jego kontaktach z Szeptyckim, który również pochodził z wielkiego rodu.
PAP: Skoro jesteśmy przy wrażliwości społecznej kardynała Sapiehy to wspomnijmy o jego działalności w trakcie I wojny światowej. Mam tu na myśli dwie sprawy: pomoc ofiarom cywilnym oraz przydzielenia kapelana Legionom Piłsudskiego. Ten drugi fakt wywołał kontrowersje: książę przydzielający kapelana socjaliście Piłsudskiemu.
Ks. prof. Józef Marecki: Tak, to bardzo ciekawe wątki. Zacznijmy od pierwszej sprawy. Sapieha był zatroskany o ubogich i nie było to zatroskanie na pokaz. Jako przykład można podać sytuacje, w której nie zgodził się na wielką fetę po przyjęciu sakry biskupiej, lecz polecił wydać wielki obiad dla biednych mieszkańców krakowskiego Kazimierza.
Często mówi się, że krakowskie duszpasterstwo akademickie pojawiło się dopiero po II wojnie światowej i jest wiązane z osobą Karola Wojtyły. Tymczasem tuż przed I wojną światową kard. Sapieha nakazał stworzenie duszpasterstwa akademickiego, aby zaradzić nędzy duchowej studentów. Mamy więc do czynienia z walką z ubóstwem duchowym i materialnym.
Kiedy wybuchła I wojna światowa Sapieha potrzebował zaledwie kilku miesięcy na stworzenie Książęco-Biskupiego Komitetu Pomocy dla Dotkniętych Klęską Wojny. Obejmował on kilka sekcji niosących pomoc mieszkańcom Galicji.
Uczęszczałem na wykłady prowadzone przez księdza prof. Bolesława Przybyszewskiego, który po II wojnie światowej był kanclerzem kurii krakowskiej. Często odnosił się do tych wydarzeń opowiadając jak naprawdę wyglądały. Pisze się, że Sapieha stworzył wielką sekcję sanitarną. Tymczasem, jak opowiadał ks. prof. Przybyszewski były to wozy drabiniaste, na których od wsi do wsi jechali studenci medycyny i pielęgniarki szczepiąc chłopów i ich dzieci. Były to więc bardzo prymitywne „kolumny sanitarne”, które jednak od chorób mogły uratować nawet trzy miliony mieszkańców Galicji.
Ks. prof. Józef Marecki: Sapieha stwierdził, że Legioniści Piłsudskiego to socjaliści, ale walczący za Polskę. Dał im błogosławieństwo prosząc kapucynów o wyznaczenie kapelana. Była to doskonała decyzja ponieważ kapelan Legionów ks. Kosma Lenczowski przeszedł cały szlak bojowy tej formacji i doskonale zapisał się w dziejach tej formacji, stając się jej „maskotką”. Aż do końca jego życia w latach 50. pamiętano w Krakowie jego i innych kapucynów działalność patriotyczną. Swoje wspomnienia Lenczowski spisał w pamiętniku „Pamiętniku Kapelana Legionów”.
Sapieha pomagał również w samym Krakowie. Jego działania obejmowały również innowierców. Napominał, że należy pomagać również biednej ludności żydowskiej z Kazimierza.
Wysiłki Sapiehy obejmowały również zdobywanie środków na pomoc. Na jego prośby odpowiadali między innymi Henryk Sienkiewicz i Ignacy Jan Paderewski. Łożył również duże sumy z własnych środków. Wspierał również zgromadzenia zakonne zajmujące się pomocą.
Jeśli chodzi o drugą sprawę.
Gdy strzelcy Piłsudskiego gromadzili się na Oleandrach przypomniano sobie, że potrzebny jest im kapelan. Wówczas profesor Wacław Tokarz zwrócił się do bp. Sapiehy z prośbą o przydzielenie kapelana. Reakcja księcia udowadnia, że był on wielkim patriotą, doskonale znającym historię Polski, również tej poza granicami Galicji. Stąd wynikała decyzja księcia Sapiehy o przydzieleniu Legionom kapelana z zakonu kapucynów, który poniósł ogromne straty podczas postania styczniowego. Co najmniej dwóch z zakonników zostało powieszonych za udział w powstaniu jako kapelani oddziałów powstańczych. Kolejnych sześćdziesięciu zesłano na Sybir. Skasowanych zostało wiele klasztorów. Warto wspomnieć, że już od czasów zwycięstwa Sobieskiego pod Wiedniem kapucyni kapelanowali polskiemu rycerstwu.
Sapieha stwierdził, że Legioniści Piłsudskiego to socjaliści, ale walczący za Polskę. Dał im błogosławieństwo prosząc kapucynów o wyznaczenie kapelana. Była to doskonała decyzja ponieważ kapelan Legionów ksiądz Kosma Lenczowski przeszedł cały szlak bojowy tej formacji i doskonale zapisał się w dziejach tej formacji, stając się jej „maskotką”. Aż do końca jego życia w latach pięćdziesiątych pamiętano w Krakowie jego i innych kapucynów działalność patriotyczną. Swoje wspomnienia Kosma Lenczowski spisał w pamiętniku „Pamiętniku Kapelana Legionów”.
PAP: Przechodząc do okresu dwudziestolecia międzywojennego warto zauważyć, że Sapieha został z tych lat najmocniej zapamiętany za sprawą tak zwanego konfliktu wawelskiego o miejsce spoczynku Józefa Piłsudskiego. Ale przecież był to okres niezwykle intensywny, gdy chodzi o różne sfery działalności Sapiehy. Co ciekawe sprzeciwiał się zawarciu konkordatu między Stolicą Apostolską a Polską. Czy można powiedzieć, że był w tym okresie rzeczywistym liderem polskich katolików?
Ks. prof. Józef Marecki: Jego bardzo mocna pozycja w polskim kościele wynikała z kilku czynników. W niespełna rok po odzyskaniu niepodległości w sierpniu 1919 r. na Jasnej Górze odbywało się posiedzenie polskiego Episkopatu. Warto podkreślić, że wielu polskich biskupów ledwo mówiło po polsku, ale doszło między nimi do ważnej dyskusji czym jest polska racja stanu i polski kościół. Było wówczas wiele problemów wynikających z trwającego pokolenia podziału ziem polskich, takich jak kwestie kształcenia kleryków, ksiąg używanych w liturgii, różnic w prowadzeniu ksiąg metrykalnych czy zawieraniu ślubów. Prawo kościelne, mimo że oparte na Kodeksie Prawa Kanonicznego z 1917 r. wciąż nie było w pełni przestrzegane. Chodziło przede wszystkim o to jak załatwiać sprawy polskiego kościoła.
Podczas tego zebrania wciąż młody biskup krakowski wyprosił z sali obrad papieskiego nuncjusza Achille Rattiego, który włączał się do dyskusji pomiędzy polskimi biskupami. Sapieha powiedział wówczas, że sprawy polskie będą załatwiane wyłącznie w polskim gronie i po polsku. Ratti opuścił obrady, a Sapieha urósł wśród innych biskupów do rangi wielkiego autorytetu. Trzy lata później nuncjusz został papieżem, jako Pius XI. Autorytet Sapiehy wynikał więc z jego odwagi i bezkompromisowości. Sprzyjał mu również szacunek dla jego wysokiego urodzenia.
Nie miał daru przemawiania. Nie mógł się równać z Teodorowiczem i Szeptyckim, ale mówił w sposób bardzo prosty i logiczny. Był doskonałym politykiem ponieważ ukończył wspaniałą szkołę dyplomacji papieskiej w Rzymie. Pius X uważał, że jego miejsce jest w dyplomacji watykańskiej. Głos na posiedzeniach Episkopatu zabierał zawsze na koniec obrad podsumowując rezultaty dyskusji. Potrafił przewidywać dalekosiężne skutki podejmowanych przez kościół działań. Za sprawą swego autorytetu, gdy w 1937 r. nastąpiło przeniesienie trumny Józefa Piłsudskiego do Krypty Srebrnych Dzwonów cieszył się on poparciem innych biskupów.
Jednocześnie nie wiązał się z żadnym stronnictwem politycznym, ale szukał konsensusu, choć przez jakiś krótki czas był senatorem. W listopadzie 1922 r. został wybrany z listy Chrześcijańskiego Związku Jedności Narodowej. W marcu 1923 r. na prośbę Stolicy Apostolskiej złożył mandat. Wówczas w życie weszła decyzja papieża o zakazie przyjmowania godności państwowych przez hierarchów kościelnych.
Takiego konsensusu szukał właśnie we wspomnianej sytuacji z przydzieleniem kapelana Legionistom. Sytuacja powtórzy się po II wojnie światowej. Pytano go wówczas czy warto prowadzić walkę zbrojną z Sowietami i komunistami. Mówił wówczas działaczom niepodległościowym, że o Polskę walczyć należy innymi metodami, bez przelewania krwi.
Jego dalekowzroczne działania miały miejsce również później, gdy w 1950 r. przewidując możliwość swojego aresztowania przez komunistyczną bezpiekę zdecydował się na napisanie oświadczenia, w którym zaznaczył, iż jeśli będzie aresztowany to składane ustne czy pisemne zeznania i wypowiedzi, nawet potwierdzone przez świadków należy brać za nieprawdziwe.
Ks. prof. Józef Marecki: Czytając dokumenty bezpieki na temat Sapiehy zauważałem, że był on osaczany, ale jednak zakładano, że nie należy podejmować żadnych działań wymierzonych bezpośrednio przeciwko niemu. Dążono również do osłabienia kościoła krakowskiego między innymi poprzez aresztowania duchowieństwa. Kolejny etap walki rozpocznie się dopiero po jego śmierci.
Kardynał Sapieha był autorytetem, nie tylko dla ludzi kościoła. Gdy spojrzymy na jego zdjęcia to zobaczymy bardzo niskiego człowieka, najniższego spośród otoczenia. Jeszcze bardziej jego niewysoki wzrost rzucał się w oczy podczas prywatnych spotkań, gdy siedział paląc cygaro. Był niezwykły, dzięki osobistym przymiotom nieprzeciętny, wybitny duchem.
PAP: Dla współczesnych może wydawać się zaskakujący obraz kardynała palącego cygaro…
Ks. prof. Józef Marecki: Do końca życia był miłośnikiem cygar. Starsi księża jeszcze niedawno wspominali, że gdy szło się „na pokoje do księcia” czuć było wspaniały zapach palących się cygar. Jego następcy nie kontynuowali tego zwyczaju. W okresie międzywojennym nikt nie zdawał sobie sprawy ze szkodliwości palenia. Był dzieckiem swojej epoki, takie zwyczaje wyniósł z domu. Do dobrego tonu należało wręczanie cygar i trunków młodzieńcom wkraczającym w dorosłość.
PAP: Wspomniał Ksiądz o wielu mitach dotyczących kardynała, takich jak ten o częstowaniu Hansa Franka czarnym chlebem i marmoladą. Chciałbym jednak spytać o głos Sapiehy w sprawie Rzezi Wołyńskiej. Był to chyba jedyny tak silny i zauważony głos kościoła w tej sprawie.
Ks. prof. Józef Marecki: Przede wszystkim należy zauważyć, że wiadomościom o Rzezi docierającym do kurii krakowskiej za pośrednictwem kolejarzy lub uciekinierów nie do końca wierzono. Dopiero listy od księży z Wołynia i wschodniej Małopolski wprawiły Sapiehę w konsternację. Książę dobrze znał historię konfliktu polsko-ukraińskiego pod koniec I wojny światowej i tego co działo się w trakcie walk o Przemyśl i Lwów, ale nie do końca chciał uwierzyć w te wieści. Wykorzystał więc kontakty z kapelanami węgierskimi i niemieckimi aby poprzez nuncjusza apostolskiego w Berlinie spróbować dotrzeć do papieża Piusa XII.
Zdaniem niektórych Sapieha napisał list do arcybiskupa Szeptyckiego prosząc o interwencję. Pytałem o tę sprawę w archidiecezji lwowskiej obrządku grekokatolickiego i w biurze postulacyjnym, ale dokument ten nie jest im znany. Zdaniem środowisk ukraińskich w Polsce list ten miał być podstawą listu Szeptyckiego „Nie zabijaj”. Wydaje się jednak, że nie jest to teoria zgodna z prawdą.
Z pewnością jednak od 1942 r. występował do tamtejszego duchowieństwa o zaprzestanie tych zbrodni. Zwracał się jednocześnie do polskiego podziemia o powstrzymanie się od działań odwetowych.
PAP: Po II wojnie światowej Sapieha jest już schorowany i wiekowy. Mimo to dla komunistów był w początkach ich rządów wrogiem numer jeden w polskim kościele. W jaki sposób dążyli do zniszczenia jego autorytetu?
Ks. prof. Józef Marecki: Zanim odpowiem na to pytanie przypomnę, że komuniści chcieli go pozyskać do współpracy. Już w pierwszych dniach po wejściu Sowietów do Krakowa pojawił się u Sapiehy delegacja ZSRS i PKWN, w skład której wchodził między innymi Andrzej Witos i Michał Rola-Żymierski. Ich celem było przekonanie arcybiskupa do wejścia do nowego rządu.
Z tego okresu zachowało się kilka listów Sapiehy pisanych do funkcjonariuszy bezpieki mających na celu wstawienie się za aresztowanych księży. Wówczas jeszcze komuniści odnosili się do księcia Sapiehy z szacunkiem. Po zerwaniu konkordatu w 1946 r. rozpoczęło się zwalczanie kościoła.
Komuniści zdawali sobie sprawę jak wielkim autorytetem jest książę Sapieha. Dowodem na to mogła być sytuacja z 1946 r., gdy po odebraniu z rąk Piusa XII kapelusza kardynalskiego wrócił do Krakowa i jego samochód został przeniesiony do Kościoła Mariackiego przez tłum studentów.
Rok wcześniej, w czerwcu 1945 r. dzięki swojemu autorytetowi pod nieobecność prymasa Hlonda zwołał posiedzenie Episkopatu na Jasną Górę. De facto przewodniczył Kościołowi polskiemu jako jego najstarszy hierarcha. Dopiero na wieść o zwołaniu posiedzenia do Polski powrócił kard. Hlond, który kraj opuścił wraz z wybuchem wojny.
Czytając dokumenty bezpieki na temat Sapiehy zauważałem, że był on osaczany, ale jednak zakładano, że nie należy podejmować żadnych działań wymierzonych bezpośrednio przeciwko niemu. Dążono również do osłabienia kościoła krakowskiego między innymi poprzez aresztowania duchowieństwa. Kolejny etap walki rozpocznie się dopiero po jego śmierci.
W trakcie słynnego tak zwanego procesu kurii krakowskiej bezpieka zrobiła wszystko, aby zniszczyć pamięć Sapiehy. W trakcie rewizji w podziemiach pałacu biskupiego znaleziono jego pamiątki rodzinne takie jak dawną broń białą i palną. W pytaniach agentów bezpieki kierowanych do aresztowanych księży krakowskich pojawiał się wciąż wątek Adama Sapiehy i rzekomego namawiania przez niego do działań przeciwko ustrojowi, współpracy z AK a nawet Niemcami. Księża po latach wspominali, że często sugerowano im złożenie fałszywych zeznań przeciwko Sapiesze w zamian za uwolnienie.
Ks. prof. Józef Marecki: Sapieha uczynił diecezję krakowską wielką. W XIX wieku była prowincjonalna, tak jak Kraków. Wojtyła kontynuował to dzieło i wzorował się na nim ponieważ odkrył w księciu Sapiesze wielkość człowieka, który kochał naród, Polskę i kościół.
PAP: Na ile pontyfikat Jana Pawła II był zasługą księcia Sapiehy i jego wpływu na młodego księdza Karola Wojtyłę?
Ks. prof. Józef Marecki: To bardzo trudne pytanie. Wielu dopatruje się bardzo wielkiego wpływu Sapiehy na przyszłego Jana Pawła II. Arcybiskup Sapieha przyjął go do podziemnego seminarium w trakcie wojny i wyświęcił na kapłana szybciej niż pozostałych, po czym wysłał na studia. Sam Ojciec Święty wielokrotnie podkreślał wielkie zasługi księcia na rzecz polskości. Tego na pewno Karol Wojtyła nauczył się od kardynała.
Wielką wartością dla obu była również służba Kościołowi. Sapieha służył wyłącznie Kościołowi i to samo robił Wojtyła. Obu łączy przywiązywanie wielkiej wagi do duszpasterstwa wśród młodych. Sapieha już przed wojną prosił kapłanów o prowadzenie wielkopostnych rekolekcji dla młodych robotników nie mających czasu przyjść do kościoła. Spotkania te odbywały się w miejscach ich pracy po jej zakończeniu.
W czasie II wojny światowej Sapieha zdobył się na gest nieznany nigdzie indziej. Zdecydował się „wysłać” kilkunastu księży jako robotników przymusowych do Rzeszy. Stosowanie niekonwencjonalnych metod duszpasterskich było typowe dla obu hierarchów. Gdy komuniści blokowali budowę kościoła to on na nieskończonych murach świątyń głosił kazania.
Wojtyła, tak jak Sapieha, w nocnej porze wiele godzin spędzał w kaplicy na modlitwie. Inną ich wspólną cechą była również nieustępliwość w sprawach Kościoła traktowanego nie jako zamknięta, hierarchiczna instytucja, ale rozumianego jako wspólnota ludzi potrzebujących Pana Boga. Sapieha powtarzał, że duchowni muszą zadbać o swoich wiernych i oprócz głoszenia Słowa Bożego muszą ich nakarmić i być między nimi. Tym tropem szedł również Karol Wojtyła.
Sapieha nauczył go również otwarcia na świat i potrzeby ludzi. Książę był skromny i cichy, ale obdarzony wielką charyzmą, którą przejął Wojtyła i inni hierarchowie, tacy jak kard. Franciszek Macharski, również wychodzący „spod ręki” Sapiehy.
Sapieha uczynił diecezję krakowską wielką. W XIX wieku była prowincjonalna, tak jak Kraków. Wojtyła kontynuował to dzieło i wzorował się na nim ponieważ odkrył w księciu Sapiesze wielkość człowieka, który kochał naród, Polskę i kościół.
Rozmawiał Michał Szukała (PAP)
szuk/ ls/