Czterdzieści lat temu w Iranie wybuchła rewolucja, która doprowadziła do powstania wyjątkowego ustroju nazywanego republiką islamską. Wydarzenia roku 1979 są dla autorów „Mówią wieki” okazją do przypomnienia najnowszej historii kraju, który współdecyduje o losach Bliskiego Wschodu.
Iran jest krajem o tradycjach liczących ponad dwa i pół tysiąca lat. Zawsze wyróżniał się wyjątkową kulturą. Tak było również w przypadku czasów po przyjęciu islamu. W przeciwieństwie do większości krajów objętych wpływami nowej religii Iran przyjął jej szyicką odmianę. Zdaniem znawcy islamu Jerzego Rohozińskiego przez stulecia na oblicze Persji i Iranu wpływała obecna w szyizmie figura „Ukrytego Imama”, który po śmierci zięcia Mahometa Alego i jego następców miał być faktycznym przywódcą wspólnoty wiernych.
„Szyicka wizja świata głosi wielką prowizorkę. Gdy zabraknie Ukrytego Imama, ziemska rzeczywistość staje się metafizycznym erzacem” – podkreśla autor. Ta specyficzna wizja świata wpłynęła na ukształtowanie przez ajatollaha Chomeiniego współczesnego ustroju Islamskiej Republiki Iranu, w którym Ukrytego Imama zastępuje duchowy przywódca republiki.
Polityczne przyczyny wydarzeń roku 1979 można oddzielić od religijnej wizji przywódcy rewolucji islamskiej. Przez Irańczyków jest postrzegana jako moment odzyskania dawno utraconej godności i dumy narodowej. U progu XX wieku „kraj był bezlitośnie eksploatowany przez obce potęgi, perskie władze, nierzadko za łapówki, od lat udzielały zagranicznym przedsiębiorcom intratnych koncesji” – pisze dr hab. Piotr Szlanta. Persja stała się polem rywalizacji obcych mocarstw, które dążyły do pełnego podporządkowania tego strategicznie położonego kraju. W latach dwudziestych nadzieją dla Persów stał się młody, wywodzący się z wojska reformator Reza Chan, który w 1926 r. koronował się na szacha. Głębokie reformy i terror polityczny miały doprowadzić Persję do uniezależnienia się od Wielkiej Brytanii. Postawienie na sojusz z III Rzeszą doprowadziło go do wymuszonej przez aliantów abdykacji.
Tym samym Iran pozostał elementem w grze mocarstw. Jak przypomina Joanna Modrzejewska-Leśniewska ze Szkoły Głównej Handlowej, już w trakcie II wojny światowej do rywalizacji o podporządkowanie Iranu włączyły się Stany Zjednoczone i Związek Sowiecki. „Problemem wizerunkowym dla Amerykanów było wspieranie autorytarnych i krwawych rządów szacha” – stwierdza autorka. Opisuje również narastanie nastrojów amerykańskich i pogardy dla promowanego przez szacha i jego otoczenie zachodniego stylu życia oraz wzrostu popularności charyzmatycznego ajatollaha Chomeiniego. Co ciekawe, tych zjawisk nie zauważano w USA.
„Amerykanie zignorowali narastające niezadowolenie w Iranie. Z zaskoczeniem przyjęli obalenie szacha Mohammada Rezy Pahlawiego i powołanie władz rewolucyjnych” – podkreśla autorka. Rok 1979 stał się więc nie tylko punktem zwrotnym w historii Iranu, ale również amerykańskiej pozycji na Bliskim Wschodzie. Jak podkreśla autorka, był to też moment klęski sowietów, którzy liczyli na zwycięstwo w Teheranie sprzyjających im sił lewicowych. Te zaś zostały szybko zniszczone przez władze nowej republiki.
Napięcie narastające pomiędzy Iranem a państwami arabskimi ma swoje korzenie w rywalizacji o prymat w regionie Bliskiego Wschodu. Jeden z punktów zapalnych tego sporu przybliża czytelnikom Maciej Krawczyk z „Mówią wieki”. Cieśnina Ormuz jest jedynym połączeniem pomiędzy wodami Morza Arabskiego a Zatoką Perską. Przepływają przez nią tankowce przewożące rocznie miliardy baryłek ropy naftowej. Zmiana ustrojowa w Iranie doprowadziła do długoletniego starcia z Irakiem. Dziś jego kontynuacją jest zimna wojna między Arabią Saudyjską a Iranem.
„Wydaje się, że w centrum konfliktu stoi tak często marginalizowany przez komentatorów spór szyicko-sunnicki, pod warunkiem jednak, że nie będziemy go postrzegać jako religijnej schizmy, ale jako spór o rząd dusz na Bliskim Wschodzie” – podkreśla autor.
Najnowsze „Mówią wieki” zainteresuje także pasjonatów dziejów nowożytnej Rzeczypospolitej. Autorzy przedstawiają galerię trzech wyjątkowych postaci XVII i XVIII w. Najbardziej tajemniczą z nich przybliża Emil Kalinowski z Instytutu Historycznego UW. „Mógł być bohaterem jak Stefan Czarniecki lub staropolskim d’Artagnanem. Znali go Jan Karol Chodkiewicz, Stanisław Żółkiewski i Stanisław Koniecpolski, a nawet król Zygmunt III i cesarz Ferdynand II. Śpiewano o nim pieśni, lecz rycerską sławę okrył zbójecką niesławą. Burzliwe życie Idziego Kalinowskiego, zapomnianego dowódcy lisowczyków, to gotowy scenariusz na film przygodowy” – podkreśla autor.
Znacznie bardziej znana jest legenda Krzysztofa Arciszewskiego, którego talenty militarne i awanturniczy charakter znano nie tylko w Rzeczypospolitej, ale również w Niderlandach, we Francji i w Brazylii. Może być uznany za jeden z symboli pełnej emocji epoki baroku, ale jego zainteresowania sprawiają, że zdaniem autora może być uznany za „człowieka renesansu”.
„Był świetnym żołnierzem, napisał kilka utworów, które są ciekawym przykładem literatury barokowej, sporządził świetny opis etnograficzny Brazylii, z którego często czerpali później Holendrzy, napisał też traktat o leczeniu podagry” – podkreśla historyk Adrian Leszek.
Zdecydowanie najmniej znanym z tych trzech bohaterów polskiej historii jest Szczęsny Czacki. Pisarz polityczny i aktywny polityk epoki saskiej i czasów stanisławowskich był ceniony jako „staropolska dusza, umysł gorliwy a wzniosły”. Wśród historyków jego zachowanie i poglądy wywołują ogromne emocje. Bez wątpienia kierował się tradycyjnym patriotyzmem, jednocześnie odrzucał wszelkie nowości. „Celem jego krytyki było Collegium Nobilium założone przez Stanisława Konarskiego w 1740 roku oraz wszystkie internaty prowadzone przez szkoły, zwane konwiktami” – pisze Ewa Danowska z Biblioteki Naukowej PAN i PAU w Krakowie.
Pasjonatów historii międzywojnia i wojskowości zainteresują artykuły z cyklu „100 lat polskiej techniki wojskowej”, którego partnerem jest Polska Grupa Zbrojeniowa. W tym miesiącu historyk wojskowości Michał Mackiewicz z Muzeum Wojska Polskiego przybliża czytelnikom historię budowy polskiego przemysłu zbrojeniowego po 1918 r. Historyk przypomina, że w momencie odzyskania niepodległości Polska niemal nie posiadała zakładów produkujących broń. Jak zauważa autor, w ciągu dwudziestu lat niepodległości udało się zbudować przemysł zbrojeniowy, który samodzielnie zaspokajał większość potrzeb modernizowanej armii.
„Mimo gospodarczego zacofania i stale brakujących funduszy WP ruszyło do boju w 1939 roku uzbrojone w znacznej mierze w sprzęt z rodzimych fabryk” – podkreśla historyk wojskowości.
Wraz z nowym rokiem „Mówią wieki” we współpracy z Narodowym Bankiem Polskim rozpoczęły publikowanie dodatku tematycznego „Pieniądz i społeczeństwo na ziemiach polskich”. W marcowym numerze trzeci odcinek tego cyklu poświęcony systemowi finansowemu państwa średniowiecznego. Historyk gospodarki Jacek S. Matuszewski z Uniwersytetu Łódzkiego przybliża czytelnikom świat, w którym „nie było budżetu (pojawił się dopiero w XVIII wieku) ani skarbu publicznego – choć skarb książęcy nie był prywatny – nie było funkcjonariuszy państwa, lecz tylko urzędnicy usługujący władcy. Nie było także pensji”.
Michał Szukała (PAP)
szuk/ skp/