Jeden z kilku zachowanych egzemplarzy przedwojennego karabinu samopowtarzalnego wz. 38 "Maroszek" trafi do zbiorów Muzeum Historii Polski. Broń autorstwa polskiego inżyniera Józefa Maroszka była jedną z pierwszych tego typu konstrukcji na świecie.
"Karabin ten to broń niezwykle rzadka, jedna z pierwszych na świecie konstrukcji samopowtarzalnych, umożliwiających oddanie dziesięciu strzałów bez przeładowywania. Był on na tyle sprytnie zaprojektowany, że przy produkcji można było wykorzystywać niektóre elementy podstawowej broni używanej wówczas w Wojsku Polskim, czyli karabinka piechoty wz. 29. W karabinie inż. Józefa Maroszka wykorzystywano tę samą amunicję, podobne przyrządy celownicze i magazynek. Także z jednej strony była to konstrukcja nowatorska, z drugiej oparta na sprawdzonych elementach" - powiedział PAP Łukasz Kubacki z działu wystawienniczego Muzeum Historii Polski.
Prace nad karabinem rozpoczęły się w II połowie lat 30. XX wieku. W 1938 r. prototyp został przetestowany, a latem 1939 r. wyprodukowano tzw. serię informacyjną ok. 150 sztuk, które trafiły do jednostek. Wybuch wojny uniemożliwił produkcję seryjną.
Prace nad karabinem rozpoczęły się w II połowie lat 30. XX wieku. W 1938 r. prototyp został przetestowany, a latem 1939 r. wyprodukowano tzw. serię informacyjną ok. 150 sztuk, które trafiły do jednostek. Wybuch wojny uniemożliwił produkcję seryjną.
"Z tego co wiadomo zachowało się jedynie ok. pięciu-sześciu sztuk tej broni. Zdecydowana większość została przejęta przez Niemców po kampanii wrześniowej i prawdopodobnie trafiła do magazynów broni, gdzie była składowana przez okres wojny. W 1945 r., kiedy przejmowano niemieckie magazyny zdarzało się, że jakiś żołnierz zabierał egzemplarz jako trofeum. I tak najprawdopodobniej ten karabin trafił do Stanów Zjednoczonych" - relacjonował Kubacki.
Karabin w 2013 r. znalazł się w ofercie sklepu z bronią kolekcjonerską należącego do Amerykanina polskiego pochodzenia Christophera Gąsiora. Jak podkreśla Kubacki, proces jego odzyskiwania był dość długi. "Ostatecznie udało się zawrzeć ugodę i w zamian za gratyfikację finansową karabin trafił ostatecznie do Polski. Jest on kompletny, czyli teoretycznie działający, co wiązało się z pewnymi perturbacjami związanymi z przywozem. Ale zostaliśmy nieco bardziej ulgowo potraktowani i udało się" - mówił pracownik Muzeum Historii Polski.
Placówka została właścicielem broni, jednak na mocy umowy depozytowej, która zostanie podpisana 8 kwietnia, w uwagi na brak stałej siedziby Muzeum, karabin będzie eksponowany czasowo w Muzeum Powstania Warszawskiego.
Interesujące opowieści związane z testami i skutecznością karabinu znalazły się w zachowanych wspomnieniach konstruktora, które przekazał w wywiadzie nagranym ok. 1970 r. Opowiada on w nim o swoich testach tej broni przeprowadzonych z obecności oficjeli i generalicji na poligonie w podwarszawskiej Zielonce. "Inżynier Maroszek był cywilem, ale równocześnie strzelcem wyborowym. Dlatego osobiście testował karabin i podczas tej próby udało mu się trafić w każdy z przewidzianych obiektów rozmieszczonych w różnych miejscach na poligonie" - opowiadał Kubacki.
Drugi bardziej spektakularny przykład celności karabinu miał mieć miejsce podczas ewakuacji we wrześniu 1939 r. Inżynier Maroszek wraz ze współpracownikami jechał wówczas pociągiem na południe. "Podczas postoju pociąg został zaatakowany przez niemieckie samoloty. Konstruktor - wedle własnej relacji - wybiegł, zajął pozycję, ostrzelał samolot z tej broni i ponoć zabił strzelca pokładowego, ranił pilota i zmusił maszynę do awaryjnego lądowania" - dodał muzealnik.
Obecnie na świecie znanych jest tylko kilka egzemplarzy tej broni, z czego w zbiorach polskich jedyny niekompletny egzemplarz jest w kolekcji stołecznego Muzeum Wojska Polskiego. Pozostałe znajdują się w Centralnym Muzeum Sił Zbrojnych w Moskwie, w National Firearms Museum w amerykańskim Fairfax oraz trzy egzemplarze w kolekcjach prywatnych (dwa w USA i jeden w Niemczech). (PAP)
akn/ ls/