Pisarz w świadomości wielu Polaków istnieje jako krytyk zbiorowej i jednostkowej głupoty, ale byłoby głęboką niesprawiedliwością, gdybyśmy zapamiętali go, jako zjadliwego prześmiewcę - powiedział prof. Jan Andrzej Kłoczowski, dominikanin podczas mszy pogrzebowej Sławomira Mrożka. "Lektura to dla niego była rozmowa między autorem a czytelnikiem, a każda z nich mogła wpaść bardzo łatwo w jakieś kłamstwo. Przestrzeń międzyludzka bardzo Mrożka bolała, bolała go ułomność, fałszywość i głupota" - zaznaczył Kłoczowski.
Dominikan podkreślił, że Sławomir Mrożek dojrzewał w świecie realnego socjalizmu, ale "nie był surrealistą, to realny socjalizm był odwróconą na opak rzeczywistością, światem, którym stał na głowie". "Mrożek był wnikliwym obserwatorem tej odwróconej rzeczywistości na opak, pokazywał, do czego prowadziła w codziennych sytuacjach" - dodał o. Kłoczowski.
Jak powiedział Kłoczowski, Mrożek był takim polskim Sokratesem, "który kąsał naszą głupotę". „Pamiętamy jego sztuki, jak wychodziliśmy z teatru rozbawieni, zamyśleni, ale także rozgoryczeni, bo prawda boli" - dodał dominikanin. (PAP)
wos/ krm/ abe/ jra/