21.08.2009 Warszawa (PAP) - W edukacji i nauce po 1989 r. udało się zerwać z jedynie słusznym widzeniem przeszłości i jedynie słuszną marksistowską doktryną dydaktyczną - wspomina w rozmowie z PAP historyk, prof. Henryk Samsonowicz, który w pierwszym po 1945 r. niekomunistycznym rządzie Tadeusza Mazowieckiego objął urząd ministra edukacji narodowej.
Podkreślił, że atmosfera w MEN zmieniła się w grudniu 1989 r., gdy udało się zorganizować "wspólną choinkę". "Pamiętam doskonale zaskoczenie zespołu. To wtedy, gdy łamałem się opłatkiem ze współpracownikami, lody pękły ostatecznie" - mówił zaznaczając, że zależało mu na wprowadzeniu zaufania między pracownikami.
Jak powiedział, podjęcie wielu zmian w MEN ułatwiała mu "obecność wielu wspaniałych pedagogów, którzy jak nikt inny znali się na edukacji, m.in. - zmarła w tym roku - wspaniała pedagog Anna Radziwiłł". "To dlatego nie hamletyzowałem, gdy premier Mazowiecki zwrócił się do mnie z prośbą o przyjęcie teki ministra edukacji" - dodał.
"W politycznych założeniach mojego gabinetu chodziło między innymi o odejście od sztampy, którą w polskich szkołach fundował materializm dialektyczny i marksistowska historiografia. Z tym trzeba było skończyć" - powiedział Samsonowicz i podkreślił, że w rządzie Mazowieckiego podstawą myślenia o edukacji był indywidualizm.
W jego opinii, wprowadzanie zmian w edukacji wiązało się z odmienną niż tą utrzymywaną w PRL-u wizją człowieka. "Jako minister edukacji żywiłem przekonanie, że każdy z nas jest takim dziwnym stworzeniem, które nigdy nie powtarza swoich cech w innych egzemplarzach - tłumaczył Samsonowicz - w związku z tym każdy z nas może przyłożyć się do tego, żeby posunąć naprzód naszą wiedzę i żeby umożliwić sobie rozwój właściwy dla jego charakteru i dla jego umiejętności".
Profesor podkreślił, że odejściu od szkolnej sztampy na rzecz indywidualnego traktowania uczniów służyły wprowadzone przez jego gabinet klasy autorskie, w których nauczyciel mógł realizować z uczniami własny program nauczania. "Wiedzieliśmy, że muszą istnieć klasy autorskie, ale również sprawiedliwy dostęp do nauki na wszystkich szczeblach nauczania, a przede wszystkim konieczność lepszego, pełniejszego wykształcenia nauczycieli" - powiedział b. minister.
Jego zdaniem, głównym problemem działania MEN w latach 1989-1991 było słabe finansowanie edukacji i nauki w Polsce. "W tamtym czasie trudnej transformacji protestowali i nauczyciele i kuratoria oświaty, a także związki zawodowe, które obawiały się utraty swoich przywilejów. Trzeba było gasić pożary, a pieniędzy w budżecie nie było zbyt wiele. Jako historyk dodam żartobliwie, że w Polsce już w czasach Mieszka I były kłopoty z finansowaniem edukacji" - mówił profesor.
W ocenie Samsonowicza, MEN w 1989 r. zapoczątkował tendencje, które w ciągu następnych 20 lat przyniosły pozytywne efekty. "Oczywiście nie wszystko udało się zrealizować, wątpliwość może budzić obecność religii w szkołach, jednak nigdy nie forsowałem idei obowiązkowych zajęć z tego przedmiotu, chodziło jedynie o umożliwienie nauki religii w szkole, by każdy mógł z niej skorzystać" - mówił.
Jego zdaniem, obecny gabinet minister edukacji Katarzyny Hall "dobrze wywiązuje się z powierzonych obowiązków". "Warto przy tej okazji podkreślić, że wprowadzenie matematyki jako obowiązkowego przedmiotu na maturze jest czymś zbawiennym dla dobrej edukacji ucznia. Humaniści potrzebują precyzji, która rozwija się właśnie dzięki matematyce" - ocenił Samsonowicz.
Jednocześnie skrytykował zabijający - jak mówił - indywidualizm ucznia, tzw. klucz na maturze z języka polskiego. "To naprawdę jest tragiczne nieporozumienie" - dodał.(PAP)
nno/ par/ woj/