Kandydaci na ambasadorów RP przy NATO, na Litwie oraz w Kazachstanie zostali w środę pozytywnie zaopiniowani przez sejmową komisję spraw zagranicznych. Na placówkę wyjechać ma m.in. Marek Ziółkowski, dotychczasowy wiceszef MSZ odpowiedzialny za sprawy wschodnie i politykę bezpieczeństwa.
Ziółkowski ma objąć stanowisko ambasadora przy NATO w Brukseli; zastąpi Jacka Najdera, który funkcję tę pełnił w latach 2011-2016. Od stycznia br. placówką kierował charge d'affaires Michał Polakow.
Ziółkowski jest zawodowym dyplomatą; karierę rozpoczął jako konsul na Białorusi, a po przekształceniu w 1992 r. konsulatu w ambasadę RP pełnił - do 1996 r. - funkcję zastępcy szefa misji. Później był m.in. ambasadorem RP na Ukrainie, którą to funkcję pełnił w czasie Pomarańczowej Rewolucji, oraz w Kenii i dziewięciu innych krajach Afryki Wschodniej. Kierował też departamentami Współpracy Rozwojowej i Europy Wschodniej w centrali resortu.
"Miejsce, które po pozytywnej opinii szanownej komisji pan Marek Ziółkowski zajmie, od dawna było przeznaczone dla niego i w dzisiejszych czasach taka osoba, z takim doświadczeniem, może nam się bardzo przydać na stanowisku ambasadora przy NATO, mając właśnie doświadczenie pracy na Ukrainie i na Białorusi" - podkreślił szef MSZ Witold Waszczykowski.
Przedstawiając swoją wizję pracy na placówce przy NATO Ziółkowski ocenił, że w ostatnich latach Sojusz działa w "sytuacji pogorszonego stanu bezpieczeństwa międzynarodowego, zarówno w naszym regionie, jak i w innych regionach świata". Według niego jest to okres, w którym najważniejszym wyzwaniem dla NATO jest adaptacja do nowych zagrożeń i "solidnego, solidarnego reagowania na nie".
Jako najważniejsze zadanie w najbliższych latach określił realizację postanowień dwóch ostatnich szczytów Sojuszu - w Warszawie i w Newport - które "w ogromnej mierze" dotyczyły wzmocnienia wschodniej flanki NATO. Jak zaznaczył Ziółkowski, choć aktualnie nie ma "poważniejszych politycznych zagrożeń dla tego procesu", to obowiązkiem przedstawicielstwa jest śledzenie, czy tego typu zagrożenia nie pojawią się w następnych latach.
"Dla Sojuszu ostatnie lata to okres analizowania i reagowania na nowe wyzwania, czy zagrożenia i także odpowiednia adaptacja. Ale chcę podkreślić, że pokładamy zupełnie uzasadnioną nadzieję, że Sojusz potrafi przeprowadzić odpowiednią adaptację, nawet do tak trudnej sytuacji i potrafi także znajdywać rozwiązania dla bardzo trudnych konfliktów" - mówił kandydat na polskiego przedstawiciela przy NATO.
Zapowiedział, że w realizowaniu misji ambasadora współpracować będzie zarówno z centralą MSZ, jak i innymi instytucjami, w tym z ministerstwem obrony i prezydentem.
Pod koniec kwietnia o tym, iż to Ziółkowski ma pokierować polską placówką przy NATO informowała, powołując się na posłów PiS zasiadających w komisji spraw zagranicznych "Gazeta Wyborcza". Według gazety obsadzenie stanowiska było przedmiotem sporu między MSZ a MON, zaś kandydatem Ministerstwa Obrony na to stanowisko miał być wiceszef resortu Tomasz Szatkowski.
Posłowie udzielili również w środę rekomendacji kandydaturze b. ambasador RP w Gruzji (w latach 2008-2013) Urszuli Doroszewskiej, która teraz pokierować ma polską placówką w Wilnie. Na stanowisku polskiego ambasadora na Litwie zastąpi Jarosława Czubińskiego, który pełni tę funkcję od 2013 r., a zakończy swoją misję z końcem maja br.
Doroszewska jest ekspertką ds. wschodnich, współpracowała z Ośrodkiem Studiów Wschodnich oraz Studium Europy Wschodniej UW; działała też w organizacjach pozarządowych zajmujących się regionem - była m.in. prezeską fundacji Towarzystwo Demokratyczne Wschód. W latach 2013-2015 kierowała Instytutem Polskim w Mińsku. Doradzała też prezydentom Lechowi Kaczyńskiemu i Andrzejowi Dudzie, a w latach 2007-2008 pełniła funkcję wicedyrektorki biura spraw zagranicznych w Kancelarii Prezydenta.
Waszczykowski ocenił w środę, że Doroszewska dysponuje głęboką wiedzą na temat problemów krajów położonych na wschód od Polski. Zwrócił uwagę, że została ambasadorem w Tbilisi kilka miesięcy po agresji rosyjskiej na ten kraj. "Misję tę wypełniła znakomicie" - podkreślił.
Kandydatka wśród priorytetów pracy na placówce wymieniła utrzymanie bliskiej współpracy z Litwą w dziedzinie bezpieczeństwa regionalnego, obronności, infrastruktury i energetyki. Jak mówiła, "Litwa jest w tych sprawach ważnym i pożądanym naszym partnerem, a nasze cele są zbieżne". Dodała, że postanowienie szczytu NATO w Warszawie dotyczącego rozmieszczenia wojsk Sojuszu w Polsce i krajach bałtyckich miały kluczowe znaczenie zarówno dla Warszawy, jak i Wilna. Zwróciła też uwagę, że Polskę i Litwę łączy podejście do polityki wschodniej UE.
"Mamy ogromnie wiele wspólnego, ogromnie wiele wspólnej polityki międzynarodowej. Polska jest jednym z najważniejszych partnerów Litwy, a w stosunkach dwustronnych posiadamy dobrze rozwiniętą traktatowo-instytucjonalną bazę współpracy" - podsumowała Doroszewska. Zwróciła w tym kontekście uwagę na traktat o przyjaznych stosunkach i dobrosąsiedzkiej współpracy z 1994 r., a także m.in. na infrastrukturę instytucjonalną umożliwiającą współpracę międzyrządową, parlamentarną oraz między prezydentami.
"Niestety trzeba powiedzieć, że pomimo tej dobrej bazy traktatowo-instytucjonalnej oraz ogólnych dobrych ram naszej współpracy stosunki bilateralne polsko-litewskie są napięte i trudne" - zastrzegła dyplomatka. Według niej Litwa "nie realizuje do końca zobowiązań przyjętych w traktacie z 1994 r. dotyczących ochrony praw Polaków na Litwie". Jak dodała Doroszewska, są to m.in. "kwestie oświaty w języku polskim, obecności języka polskiego w przestrzeni publicznej".
"Trzeba podkreślić, że kolejne rządy na Litwie obiecują poprawę tej sytuacji, jednak nie możemy się doczekać oczekiwanych działań. Polska cały czas oczekuje na wykonanie tych postanowień traktatu - w związku z tym dialog polsko-litewski na najwyższym szczeblu jest mniej intensywny" - mówiła.
Komisja rozpatrzyła również kandydaturę na stanowisko ambasadora RP w Kazachstanie politologa, publicystę, wykładowcę akademickiego, pisarza i działacza społeczności tatarskiej Selima Chazbijewicza. Dodatkowo ma on być też akredytowany w Kirgistanie.
Chazbijewicz był wieloletnim prezesem Związku Tatarów RP i współprzewodniczącym Rady Wspólnej Katolików i Muzułmanów. Jest członkiem PiS. Z list tej partii ubiegał się bezskutecznie m.in. o mandat posła, senatora oraz radnego sejmiku województwa warmińsko-mazurskiego. Na stanowisku ambasadora ma zastąpić Macieja Langa, który po roku pełnienia swojej misji w Kazachstanie został powołany na ambasadora RP w Turcji. Od tego czasu placówką w Astanie kieruje charge d'affaires Andrzej Skrzydło.
Chazbijewicz mówił, że swoją główną rolę widzi w pośredniczeniu i monitorowaniu we współpracy gospodarczej pomiędzy Polską a Kazachstanem oraz jego sąsiadami, w tym w szczególności w dziedzinach rolnictwa, budownictwa, energetyki oraz współpracy naukowej. Wskazał, że nowe możliwości w tych sferach otwiera chiński projekt Nowego Jedwabnego Szlaku.
Zapowiedział działania na rzecz rozwoju polskiej kultury, języka i tożsamości narodowej w społeczności polskiej w Kazachstanie, a także dążenie "w miarę możliwości" do repatriacji Polaków z Kazachstanu. Ważnym elementem jego działalności, dodał, będzie promocja "wartości demokratycznych i zasad państwa prawa" we współpracy z miejscowymi biurami OBWE i UE.
Zaznaczył, że Kazachstan jest państwem, w którym większość obywateli stanowią wyznawcy islamu. "W swojej pracy ambasadora postaram się wykorzystać wiedzę z zakresu psychologii polityki; moje tatarskie pochodzenie oraz muzułmańskie wyznanie mogą otworzyć mi niejedne zamknięte drzwi i ułatwić kontakty polityczne oraz gospodarcze z elitą polityczną i gospodarczą Kazachstanu" - przekonywał Chazbijewicz.
Przyznał, że jest "człowiekiem nauki i literatury, który w wieku lat sześćdziesięciu próbuje przejść do pracy w dyplomacji".
Kandydaturę Chazbijewicza skrytykował Andrzej Halicki (PO), który zarzucał mu przede wszystkim brak doświadczenia w dyplomacji. "Dyplomacja nie lubi eksperymentów. Myślę, że też nie takie są oczekiwania naszej bardzo tam aktywnej społeczności, a także partnerów gospodarczych, którzy też oczekują aktywnej roli doświadczonego ambasadora" - argumentował.
Wiceminister SZ Renata Szczęch, która odpowiada w resorcie dyplomacji za sprawy prawno-traktatowe, zauważyła, że wielu przedstawicieli służby zagranicznej, w tym ambasadorów obsadzanych przez rząd koalicji PO-PSL, nie spełniało "nie tylko wymogów, które były określone przepisami ustawy o służbie zagranicznej, nie mówiąc również o ich przygotowaniu merytorycznym".
Chazbijewicz zwracając się do Halickiego zauważył, że chociaż "dyplomacja być może nie lubi eksperymentów", to z drugiej strony "wniesienie trochę świeżego powietrza czy nowego punktu widzenia do relacji polsko-kazachstańskich być może się przyda".
Kandydata na ambasadora proponuje minister spraw zagranicznych w uzgodnieniu z premierem i prezydentem. Następnie MSZ występuje do państwa przyjmującego o wstępną akceptację. Jej otrzymanie pozwala MSZ na zwrócenie się do prezydenta z formalnym wnioskiem o nominację ambasadora. Zwrócenie się przez MSZ do sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych o zaopiniowanie kandydata wynika z obyczaju. (PAP)
msom/ par/