13.10.2009 Warszawa (PAP) - Odwołania przez Lecha Kaczyńskiego słów, że Lech Wałęsa to agent SB o kryptonimie "Bolek" i 100 tys. zł zadośćuczynienia żąda historyczny lider "Solidarności" w pozwie od prezydenta RP. Sąd Okręgowy w Warszawie ma rozpocząć ten precedensowy proces 24 listopada - dowiedziała się PAP w źródłach sądowych. Nie wiadomo, jakie jest stanowisko Kancelarii Prezydenta RP w sprawie. W aktach procesu - z którymi w poniedziałek zapoznał się w sądzie dziennikarz PAP - nie ma odpowiedzi na pozew.
Przedmiotem pozwu jest wywiad Lecha Kaczyńskiego z czerwca 2008 r. dla Polsatu. Rozmowa dotyczyła mającej się wtedy ukazać książki historyków IPN Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka "SB a Lech Wałęsa", którzy napisali, że w pierwszej połowie lat 70. Wałęsa miał być agentem gdańskiej SB o kryptonimie "Bolek". Na słowa dziennikarki Polsatu, że Wałęsa jest naszym największym autorytetem i nie należy atakować go w taki sposób, L. Kaczyński odparł, że "demokratycznemu społeczeństwu należy się prawda, nawet jeżeli jest trudna". Dodał, że o tym, że Wałęsa był agentem "Bolkiem", wie niezależnie od lektury książki, której jeszcze nie czytał.
Wałęsa wiele razy zaprzeczał, by był "Bolkiem". Podkreślał, że z dokumentów IPN wynika, iż kryptonim "Bolek" nosił najpierw podsłuch założony w jego miejscu pracy w stoczni, a potem wszystkie gromadzone przez SB materiały z nim związane. Premier Donald Tusk mówił wtedy, że prezydent powinien się wstydzić słów o Lechu Wałęsie jako o agencie "Bolku". "Lech Kaczyński strzelił bramkę samobójczą udzielając tego typu wypowiedzi i powinien się jak najszybciej z tego wycofać" - uważał szef rządu.
Pozew wnosi, by prezydent odwołał swe słowa - jako niezgodne z prawdą - na antenie Polsatu między godz. 21 a 22. Ponadto pozew formułuje żądanie "zaniechania takich wypowiedzi w przyszłości" oraz zapłaty Wałęsie przez L. Kaczyńskiego 100 tys. zł jako "zadośćuczynienie za doznaną krzywdę".
W pozwie mec. Ewelina Wolańska podkreśla, że kilka dni po tym wywiadzie Wałęsa skierował do prezydenta list, w którym wzywał go do odwołania "haniebnej" i "podającej nieprawdziwe fakty" wypowiedzi. Jak mówi Wolańska, strona pozwana nie wykonała żadnego gestu, który można by odczytać jako "przyznanie się do błędu", dlatego "powód został zmuszony do wystąpienia na drogę procesu sądowego".
Wałęsa przypomniał w liście do L. Kaczyńskiego, że przegrał on z nim proces - w 2004 r. sąd nakazał L. Kaczyńskiemu przeprosiny Wałęsy i Mieczysława Wachowskiego za nazwanie Wachowskiego "wielokrotnym przestępcą" oraz stwierdzenie, że Wałęsa "dopuszczał się przestępstw". Wałęsa podkreślał, że obecny prezydent nie uszanował wyroku. "Doprowadził Pan do tego, że musiałem skierować wniosek do komornika o ściągnięcie od Pana w trybie egzekucji zasądzonych kwot oraz do Sądu Rejonowego w Gdańsku (...) o wykonanie zastępcze - ogłoszenia przeproszenia i odwołania w prasie obrażających mnie wypowiedzi. Dopiero te środki przymusu zmobilizowały Pana do wykonania prawomocnego wyroku" - napisał Wałęsa.
Pozew przytacza też wyrok Sądu Lustracyjnego z 2000 r., w którym za prawdziwe uznano oświadczenie lustracyjne Wałęsy, że nie współpracował ze służbami specjalnymi PRL. Zdaniem Wolańskiej prezydent, zarzucając Wałęsie współpracę z SB, lekceważy wyrok sądu. "Ponadto, można przyjąć, dodał odwagi przeciwnikom politycznym powoda do kontynuowania zniewag" - głosi pozew.
Mec. Wolańska zaznacza w pozwie, że L. Kaczyński podlega odpowiedzialności przed sądem powszechnym, bo inkryminowana wypowiedź "nie należy do zakresu urzędowych funkcji czy obowiązków prezydenta RP, ściśle określonych w Konstytucji, za których naruszenie mógłby odpowiadać przed Trybunałem Stanu".
W aktach sprawy nie ma żadnego pisma procesowego od Kancelarii Prezydenta RP. Jest zaś pismo sądu z czerwca br. o wysłaniu do kancelarii pozwu wraz z wyznaczeniem 40 dni na odpowiedź na pozew. Do akt dołączono też poświadczenie odbioru tego pisma przez "uprawnionego pracownika" Kancelarii Prezydenta RP, który 10 czerwca podpisał się imieniem i nazwiskiem.
W maju br. ówczesny szef Kancelarii Prezydenta RP Piotr Kownacki, pytany o ten pozew, mówił: "Pan prezydent Wałęsa w ostatnim czasie miał wiele niezrozumiałych zachowań".
Sąd wezwał strony na 24 listopada, kiedy zaplanował odsłuchanie wywiadu prezydenta dla Polsatu. Na proces cywilny strony nie muszą się stawiać osobiście (wystarczy obecność adwokata). Sąd nie ma możliwości nakazać takie stawiennictwo prezydentowi RP.
By nie przegrać procesu o ochronę dóbr osobistych, pozwany musi udowodnić, że mówił prawdę lub przynajmniej dowieść, że działał w interesie publicznym i dlatego jego działanie nie może być uznane za bezprawne. (PAP)
sta/ pz/ gma/