Na cmentarzu w Św. Lipce odsłonięto w sobotę tablice upamiętniające 89 mieszkańców niemieckiego domu starców, zmarłych z głodu i chorób w 1945 r. O miejsce ich pochówku, które było dotąd bezimienną zbiorową mogiłą, zadbała miejscowa parafia i miłośnicy historii.
Sobotnie uroczystości zorganizowała parafia rzymskokatolicka pw. Nawiedzenia NMP w Św. Lipce i Towarzystwo Miłośników Ziemi Kętrzyńskiej. To członkowie tego stowarzyszenia odkryli w archiwalnych dokumentach nieznaną wcześniej tragiczną historię mieszkańców niemieckiego domu starców z ówczesnego Rastenburga, czyli Kętrzyna. Odnaleźli też nieoznakowaną zbiorową mogiłę i ustalili tożsamość niemal wszystkich pogrzebanych tam 89 osób.
Po nabożeństwie w świętolipskiej bazylice, na parafialnym cmentarzu odsłonięto i poświęcono nagrobne tablice z nazwiskami zmarłych oraz napisami w jęz. polskim i niemieckim. Odbyła się też modlitwa ekumeniczna z udziałem proboszcza o. Aleksandra Jacyniaka i duchownych protestanckich.
Starosta kętrzyński Ryszard Niedziółka przypomniał, jak ważny w tradycji chrześcijańskiej i europejskiej jest szacunek dla zmarłych i grobów. Podkreślił, że przywracanie pamięci o dawnych mieszkańcach powiatu jest istotne dla budowania dzisiejszej tożsamości tych ziem. "Musimy żyć dla przyszłości, ale pamiętać o historii i czerpać z niej mądrość" - ocenił.
W imieniu rodzin przybyłych z Niemiec, których bliscy spoczywają na świętolipskim cmentarzu, dziękował gospodarzom uroczystości Rolf Dyckerhoff. Jak mówił, dzięki temu, że na anonimowej dotychczas mogile stanęły tablice z nazwiskami zmarłych, odzyskali oni swoją godność ludzką.
Przypomniał, że podczas II wojny światowej, którą - co podkreślał - wywołali Niemcy, zginęło 60 mln ludzi wielu narodowości. Przyznał, że jest to liczba, której nie sposób sobie wyobrazić ani pojąć.
"Żebyśmy mogli zrozumieć to nieskończenie wielkie cierpienie, które ta wojna przyniosła - ponownie powtarzam - przez Niemców rozpoczęta, potrzebne nam są nazwiska ofiar, żeby one z powrotem otrzymały swoją tożsamość. Suche liczby nie mogą wzbudzić współczucia, ale poszczególne losy tych zmarłych pozwalają nam zrozumieć ich cierpienie i poczuć ich bliskość" - powiedział.
Dyckerhoff ocenił, że pochowani w Świętej Lipce mieszkańcy domu starców również byli ofiarami tej wojny, chociaż zmarli kilka miesięcy po jej zakończeniu.
Gość z Niemiec złożył też bardzo osobiste podziękowania Polakom za to, że dzięki przywróceniu tożsamości ludziom pochowanych w bezimiennej zbiorowej mogile, może odtąd odwiedzać grób swojej prababki Veroniki von Horn. Mówił, że nigdy jej nie poznał, bo urodził się sześć lat po jej śmierci, ale jest mu ona bardzo bliska poprzez opowiadania jego matki, która kończy 99 lat i nie mogła już podjąć tak dalekiej podróży do Św. Lipki.
Z ustaleń badaczy lokalnej historii - Tadeusza Korowaja i Cezarego Korenca - wynika, że emerytów z kętrzyńskiego domu spokojnej starości pozostawiono bez opieki pod koniec stycznia 1945 r. Ze względu na swój wiek nie mogli oni - jak zrobiła to większość mieszkańców Prus Wschodnich - uciekać na Zachód przed nadciągającą Armią Czerwoną. W kętrzyńskiej placówce schronili się też uciekinierzy z innych miejscowości, którym zabrakło sił na kontynuowanie wędrówki.
Ci z nich, którzy po przejściu frontu przeżyli gehennę ludności cywilnej, związaną z masowymi mordami, gwałtami i rabunkiem ze strony sowieckich żołnierzy, zostali w czerwcu 1945 r. przesiedleni z Kętrzyna do budynku opustoszałej karczmy w Św. Lipce. Tam w ciągu kilku miesięcy na skutek głodu i tyfusu zmarło 89 osób, pozostali wyjechali do połowy 1947 r. w transportach kolejowych do Niemiec.
Według historyków głód panujący w pierwszych powojennych miesiącach na Warmii i Mazurach miał związek z działalnością podążających za frontem specjalnych "oddziałów trofiejnych". Ograbiały one zajmowane tereny z niemal całego majątku, który wywożono jako łup wojenny do ZSRR. Niszczono gospodarstwa i młyny, zabierano zapasy ziarna, materiał siewny, maszyny rolnicze i żywy inwentarz. (PAP)
mbo/ jbr/