Był jednym z najwybitniejszych przywódców wolnego świata w czasie II wojny światowej - tak o zmarłym tragicznie przed 75 laty gen. Władysławie Sikorskim mówi PAP wicemarszałek Senatu Maria Koc, która towarzyszy m.in. żołnierzom AK i Armii Andersa podczas obchodów rocznicy śmierci generała na Gibraltarze.
W środę mija 75. rocznica śmierci gen. Władysława Sikorskiego - premiera RP na uchodźstwie i Naczelnego Wodza, który zginął w katastrofie lotniczej koło Gibraltaru wraz z córką i grupą współpracowników. W związku z rocznicą, polska delegacja, której przyjazd do Gibraltaru zorganizował Urząd ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych, złożyła kwiaty na grobach ofiar katastrofy na cmentarzu North Front, a także weźmie udział w głównej uroczystości w pobliżu latarni morskiej Europa Point, gdzie znajduje się monument upamiętniający ofiary tragedii gibraltarskiej.
"Generał Władysław Sikorski był jednym z najwybitniejszych przywódców wolnego świata w czasie drugiej wojny światowej. Człowiekiem, który był uosobieniem nadziei dla Polaków, zarówno w kraju męczonym niemiecką okupacją, jak i dla wszystkich naszych rodaków rozproszonych po całym świecie w czasie wojny. Uosobieniem nadziei na wolną Polskę i niepodległą po zakończeniu wojny, nadziei, która niestety się nie ziściła" - podkreśliła senator Maria Koc.
"Być może, gdyby gen. Władysław Sikorski żył - a był przecież silną osobowością, politykiem szanowanym nie tylko w obozie aliantów, ale także wśród przeciwników - to powojenne losy Polski byłyby inne" - dodała wicemarszałek Senatu.
Przypomniała, że mimo wielu lat od katastrofy (z której ocalał tylko czeski pilot) do dziś nie wyjaśniono w pełni jej przyczyn. "Dziwne okoliczności towarzyszyły temu wydarzeniu. Niemniej późnym wieczorem 4 lipca 1943 roku generał wracając z Bliskiego Wschodu, gdzie wizytował Armię generała Andersa, zginął wraz ze swą córką oraz ze swoimi najbliższymi współpracownikami" - powiedziała Koc. Według oficjalnej wersji, przedstawionej w raporcie brytyjskiej komisji badającej wypadek w 1943 r., przyczyną katastrofy było zablokowanie steru wysokości.
"Ta katastrofa odbiła się szerokim echem w całym wolnym świecie - nie tylko w okupowanej Polsce, gdzie informacje o niej przyjęto z rozpaczą. Polacy zdawali sobie sprawę, że wraz ze śmiercią Sikorskiego kończy się pewna epoka, a przyszłość pozostaje niepewna" - mówiła Koc. Zwróciła też uwagę, że po śmierci gen. Sikorskiego pozycja Polski wśród krajów alianckich, ale też wobec Związku Sowieckiego, bardzo zmalała.
"Gdyby żył, to być może Polska po wojnie byłaby krajem niepodległym, a być może musiałby przeżyć kolejne upokorzenie tak jak inni nasi przywódcy" - podkreśliła wicemarszałek Senatu, dodając też, że jej i weteranów obecność na Gibraltarze po 75 latach od katastrofy jest dowodem, że Polacy "pamiętają i zawsze będą pamiętać o swoich bohaterach".
W patriotycznej podróży do Gibraltaru, której przewodzi szef Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk, uczestniczą dawni żołnierze Armii Krajowej, Batalionów Chłopskich, a także Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, m.in. zdobywcy Monte Cassino - żołnierze 2. Korpusu Polskiego gen. Władysława Andersa. Towarzyszą im działacze opozycji antykomunistycznej, w tym marszałek senior Kornel Morawiecki. Obecni są także przedstawiciele IPN, polskiego konsulatu w Londynie i środowiska zrzeszającego Polaków ratujących Żydów w czasie II wojny światowej.
Poza uroczystościami w Gibraltarze ku czci gen. Sikorskiego w Warszawie odbyła się ceremonia złożenia wieńców i wiązanek kwiatów przy Grobie Nieznanego Żołnierza. W Krakowie zaś zaplanowano mszę św. w katedrze na Wawelu i złożenie kwiatów na sarkofagu gen. Sikorskiego w krypcie św. Leonarda.
Z Gibraltaru Norbert Nowotnik (PAP)
nno/ itm/