Zbigniewem Herbertem SB interesowała się przez blisko trzydzieści lat. W tym czasie najpierw próbowano zwerbować go do współpracy, a następnie (ze względu na jego zaangażowanie opozycyjne) poddano rozpracowaniu. Trzykrotnie znalazł się na celowniku wywiadu. Po raz pierwszy w 1960, po raz drugi w 1967 r. i po raz ostatni pod koniec lat siedemdziesiątych – w tym ostatnim przypadku na zlecenie rozpracowującego go Departamentu III MSW. Zarówno w 1960, jak i w 1967 r. funkcjonariusze Departamentu I planowali jego zwerbowanie do współpracy.
W 1960 r. zainteresowano się nim ze względu na jego kontakty z polskimi środowiskami emigracyjnymi (z „grupą chadecką [Karola] Popiela” oraz Klubem Studentów Polskich) w trakcie jego wyjazdu stypendialnego do Francji w latach 1958–1960. Z Herbertem, któremu (co było standardową procedurą) nadano pseudonim „Poeta”, planowano przeprowadzić rozmowę sondażową „z pozycji oficjalnej” – jak się można domyślać w tym przypadku, funkcjonariusz SB miał zapewne występować jako urzędnik biura paszportowego. Niestety nie wiemy, czy do niej ostatecznie doszło, a jeśli tak to, jaki miała przebieg. Nie ulega natomiast wątpliwości, że do planowanego werbunku nie doszło.
Nie oznaczało to bynajmniej, że wywiad zrezygnował z tego pomysłu. W czerwcu 1968 r. rozpoczął formalne rozpracowanie Herberta. Powód był oczywisty – szerokie kontakty zagraniczne twórcy, głównie z czołowymi przedstawicielami polskiej emigracji (m.in. paryskiej „Kultury”). Od września tr. rozmówcą pisarza był funkcjonariusz Departamentu I MSW pracujący pod przykryciem (oficjalnie wicekonsul Konsulatu Generalnego PRL w Paryżu) Józef Nowak, a pretekstem do rozmów było załatwienie formalności związanych z przedłużeniem pobytu Herberta nad Sekwaną. Pisarzowi nadano tym razem pseudonim „Bert”. W końcu na kwiecień 1969 r. umówił się z nim telefonicznie (w warszawskim hotelu Metropol) inny funkcjonariusz wywiadu, Julian Pieniążek. Dopiero podczas tego spotkania Zbigniew Herbert dowiedział się, z kim ma naprawdę do czynienia. Panowie spotkali się dwukrotnie; do trzeciej planowanej rozmowy już nie doszło. Esbek liczył, że pisarz podejmie współpracę z SB. Jego przełożeni byli bardziej ostrożni. I słusznie – Herbert absolutnie nie zamierzał tego czynić, co więcej rozmowy na ten temat relacjonował znajomym. I tak np. w liście do swoich przyjaciół Magdaleny i Zbigniewa Czajkowskich pisał: „Sporą część mego krótkiego pobytu w Ludowej spędziłem na rozmowach z łapsami (informacja tylko dla Was!). Spodziewałem się trochę tego, ale nie wiedziałem, że będzie to tak intensywne i zaciekłe. W rezultacie nikogo nie wydałem, sam się wykręciłem sianem, i kiedy się zapowiadało na serię seansów, odłączyłem się od nieprzyjaciela. Ale wróciłem z nadszarpniętymi nerwami i muszę się kurować”.
Jednak funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa nie zamierzali rezygnować z kontaktów z nim. I to mimo że stwierdzili, iż „na agenta dla wykonywania zadań operacyjnych nie nadaje się”. Uznali, bowiem, że „może on być pomocny do dokonywania ogólnego rozpoznania politycznego i prowadzenia rozmów inspiracyjnych z pozycji polskiej wobec intelektualistów na Zachodzie, głównie we Francji i w NRF”. Kontaktowano się z nim zatem zarówno na terenie Republiki Federalnej Niemiec, jak i w kraju (przy okazji załatwiania przez niego spraw paszportowych). Pisarz, owszem, rozmawiał z esbekami, ale informował o tym fakcie kolejne osoby w kraju i za granicą. Jak relacjonował po latach Peter Raina: „Mówił mi późnej, że zaczepia go jakiś +pułkownik+ czy +major+ SB. Powiedziałem mu, żeby się tym nie przejmował. [...] Powinien być, mówiłem, zadowolony, że tylko jeden major się go czepia”. Do ostatniego spotkania – wcześniej wymienionego Nowaka – z Herbertem doszło w kwietniu 1970 r. Było to związane z wyjazdem poety do Stanów Zjednoczonych. Co prawda planowano kontynuowanie rozmów z nim przez kolegów z innego wydziału, odpowiedzialnego za działania na terenie USA, ale ich ocena możliwości wykorzystania „Bema” – w międzyczasie zmieniono mu pseudonim – była zapewne bardziej realistyczna. W tej sytuacji w grudniu 1970 r. zakończono jego rozpracowanie.
Nie był to jednak koniec zainteresowania Herbertem wywiadu – w kwietniu 1977 r. kontakt z nim nawiązał Marek Pietraszewski („Marus”), oficjalnie drugi sekretarz ambasady PRL w Bonn. Początkowo miały one służyć neutralizowaniu poety „nie tylko podczas pobytu za granicą, ale także po powrocie do kraju”, oraz „budowaniu możliwości kontynuowania dialogu w Polsce”. Z czasem uznano nawet, że istnieje „realna możliwość traktowania +Berta+ [ponownie nadano Zbigniewowi Herbertowi ten pseudonim] jako źródła informacji, systemem kapturowym, w stopniu znacznie szerszym niż dotychczas”.
Kontakty z pisarzem były utrzymywane do końca 1979 r. Doszedł nowy ich cel – wykorzystanie ich do „inspiracyjnego pomówienia go o zażyłe kontakty z Placówką”, w przypadku, gdyby po powrocie do kraju zaangażował się ponownie w działalność opozycyjną. W efekcie kontaktowano się z nim w ten sposób, aby odnotowały to służby specjalne RFN… Po pewnym czasie – w styczniu 1981 r. – wywiad definitywnie zakończył rozpracowanie Herberta.
Nie oznaczało to absolutnie tego, że nie interesowała się nim SB. Wręcz przeciwnie – od początku lat siedemdziesiątych (co najmniej od września 1972 r.) pisarz znalazł się pod stałą obserwacją Departamentu III MSW, początkowo w ramach tzw. kwestionariusza ewidencyjnego, a następnie sprawy operacyjnego rozpracowania pod kryptonimem „Herb”. Dlaczego? Jak stwierdzano w marcu 1976 r.: „Utrzymuje szereg kontaktów z redaktorami czasopism zachodnich, wydawcami zagranicznymi z krajów kapitalistycznych oraz z ośrodkami dywersji ideologiczno-politycznej na Zachodzie. Znany jest z wielokrotnych inspiracji środowiska literackiego do wrogich wystąpień przeciwko polityce kulturalnej [...] aktualnie od kilku miesięcy przebywa w Austrii, podróżując również po innych krajach Europy Zachodniej m.in. RFN, Belgii, Włoszech. Wygłasza odczyty, w których atakuje założenia ustrojowe PRL oraz podstawy sojuszu i współpracy z ZSRR”.
Przez kilkanaście następnych lat (formalnie do października 1989 r.) bezpieka interesowała się nie tylko jego aktywnością opozycyjną czy twórczością, lecz również jego życiem prywatnym. Jego rozmowy podsłuchiwano, korespondencję czytano, poddano go obserwacji. Była też przeciwko niemu wykorzystywana agentura. Okresowo ograniczano mu – poprzez odpowiednią „politykę paszportową” – możliwość wyjazdów z kraju. Przy czym śledzono go nie tylko w kraju, lecz i (o czym była mowa) dzięki wywiadowi również zagranicą. Obserwacji nie zaprzestawano nawet w trakcie jego wyjazdów w celach leczniczych. Przeprowadzano też przeciwko niemu skomplikowane kombinacje operacyjne. I tak np. w kwietniu 1976 r. doszło do sytuacji zaskakującej – Departament III MSW wystąpił o anulowanie zastrzeżenia wyjazdów dla pisarza oraz wydanie mu paszportu prywatnego do Holandii. I to w sytuacji, kiedy doskonale wiedziano, że Międzynarodowy Festiwal Poezji w Rotterdamie w czerwcu 1976 r., w którym planował wziąć, udział będzie miał „wrogi charakter” – był on poświęcony wolności kultury zarówno na Wschodzie, jak i Zachodzie, a jednym z omawianych tematów miało być „gnębienie pisarzy”. Jednak dla Służby Bezpieczeństwa ważniejsze było pokrzyżowanie planów ekranizacji dwóch nowel („Lalek” i „Drugi pokój”) przez Zespół Realizatorów Filmowych „TOR”. Wynikało to z faktu, że według podpisanej w kwietniu 1976 r. umowy Zbigniew Herbert miał być obecny podczas zdjęć na planie oraz „stawić się w Zespole na każde wezwanie”. Celem SB było zatem „uderzenie po kieszeni” niepokornego pisarza – jak wynikało z ustaleń MSW miał on otrzymać 50 lub 100 tys. zł za ekranizację, w zależności od tego, do jakiej grupy zostałby zaliczony scenariusz. W celu uniemożliwienia produkcji filmu „poczyniono kroki w naczelnym Zarządzie Kinematografii i Przedsiębiorstwie Realizacji Filmów +Zespoły Filmowe+, zmierzające do ponownego rozpatrzenia celowości opracowania filmu w oparciu o nowele Zb. Herberta”. Zachowała się notatka rozmowy przeprowadzonej w maju 1976 r. z dyrektorem „Zespołów Filmowych”, który – jak z niej wynika – stwierdził, że „nie dojdzie do realizacji filmu z uwagi na interwencję w tej sprawie Ministerstwa Kultury i Sztuki”.
Niewykluczone też, co pozostaje jedną z zagadek w przypadku działań bezpieki wobec Herberta, że podjęto nawet próbę otrucia czy też podtrucia go. Nie ma co prawda dowodów, że jego zasłabnięcie podczas XIX Zjazdu Związku Literatów Polskich w Poznaniu w lutym 1975 r. było dziełem SB, ale istnieje poszlaka, iż tak rzeczywiście było. Otóż Ministerstwo Spraw Wewnętrznych chwaliło się po zakończeniu tej imprezy: „W wyniku szeregu działań polityczno-operacyjnych grono literatów znanych z postaw antysocjalistycznych i powiązań z ośrodkami antykomunistycznymi na Zachodzie zostało wyeliminowane z władz Związku”. A trzeba dodać, że według danych zebranych przez Służbę Bezpieczeństwa Herbert był w gronie tych pisarzy związanych z opozycją, którzy podczas wyborów do ZLP mieli planować przejęcie władzy w tym związku. Kwestia ta – podobnie jak działania bezpieki w celu uniemożliwienia poecie zdobycia literackiej Nagrody Nobla – wymaga jeszcze dalszych badań.
Grzegorz Majchrzak
Autor jest pracownikiem Biura Badań Historycznych IPN
źródło: MHP