Zainteresowanie osobą kard. Karola Wojtyły przed konklawe było duże i wszelkie inne znaki wskazywały na to, że mogliśmy przewidywać oraz mieć nadzieję, że wybór metropolity krakowskiego na papieża jest realny - powiedział abp Józef Michalik, rektor Papieskiego Kolegium Polskiego w Rzymie w latach 1978-1986 w wywiadzie udzielonym PAP z okazji 40. rocznicy wyboru kard. Wojtyły na papieża.
PAP: Proszę powiedzieć, jak wyglądał dzień, w którym kard. Karol Wojtyła przyjechał na konklawe?
Abp Michalik: Kard. Wojtyła przyjechał znacznie wcześniej przed konklawe i zatrzymał się w Papieskim Kolegium Polskim w Rzymie, gdzie miał zwyczaj zatrzymywać się od wielu lat. To był dom studentów, przeznaczony dla kapłanów ze wszystkich polskich diecezji. Kolegium Polskie zostało założone przez księży zmartwychwstańców w 1866 roku i przez lata służyło tej właśnie polskiej sprawie. Przyjazd kard. Wojtyły w tym czasie był związany z nagłą śmiercią i pogrzebem papieża Jana Pawła I.
Pamiętam, jak przyjechałem na lotnisko, żeby przyjąć kard. Wojtyłę i przywieźć go do Kolegium. Zapytałem, dokąd jedziemy i zaproponowałem, byśmy pojechali do Kolegium, on jednak chciał zajechać najpierw do Bazyliki św. Piotra, gdzie było już wystawione ciało śp. Zmarłego Papieża. Weszliśmy bocznym wejściem. W Bazylice nie było zbyt wielu ludzi, a wśród nich modliło się kilku kardynałów. Wchodząc powoli, zapytałem kard. Wojtyłę, ilu kardynałów nie zna. Zapytał mnie: "osobiście?" – "tak, osobiście" - doprecyzowałem. Ksiądz kardynał chwilę się zastanowił i odpowiedział, że siedmiu. Dla mnie była to informacja pośrednia, że nie ma takiego drugiego kardynała, który by nie znał tylko siedmiu kardynałów. Pomyślałem wtedy, że szanse na wybór polskiego kardynała w tym najbliższym konklawe są poważne. Potem przyjechaliśmy do Kolegium. Ksiądz kardynał uczestniczył w naszych codziennych praktykach modlitewnych, jak i we wszystkich spotkaniach związanych z pogrzebem Jana Pawła I.
Jest taka tradycja, że przed samym konklawe zbierają się sesje kardynałów elektorów. W tym właśnie okresie jako jednego z kilku kardynałów zaproszono z wykładem również kard. Wojtyłę. Byłem świadomy, że jeśli kard. Wojtyła został zaproszony do przedstawienia refleksji nt. "Przyszłości Kościoła" całemu kolegium kardynalskiemu, to znaczy, że jest on darzony wielkim zaufaniem i w jego stronę może skierować się wiele myśli. Potem były jeszcze inne znaki, które wskazywały, że zainteresowanie osobą kard. Wojtyły jest duże. Mogliśmy więc przewidywać, że nadzieja na wybór jest realna.
PAP: Czy podczas samego przygotowania do wyjazdu na konklawe były jakieś inne głosy, że kard. Wojtyła może zostać wybrany na papieża, a może sam ksiądz kardynał wspominał coś między wierszami, żartując nawet?
Abp Michalik: Rozmowy były, chociażby podczas wspólnych posiłków. Refektarz w Kolegium Polskim był taki, że stół był ustawiony w kształcie litery T. Przy głównym miejscu siedział zawsze gość, tym razem był to kard. Wojtyła, a ja obok niego. Z księdzem kardynałem można było rozmawiać na różne tematy, to były bardzo szczere rozmowy. Wielokrotnie też prowokowaliśmy dyskusje o konklawe, nawet już przy okazji pierwszego konklawe, czyli po wyborze Jana Pawła I. Również przed tym kolejnym wiele na ten temat rozmawialiśmy, a nawet żartowaliśmy. Dyskutowaliśmy też i na poważnie, między innymi o doniesieniach prasy. Sami mówiliśmy między sobą, że ksiądz kardynał ma szanse zostać papieżem. Pytaliśmy go nawet: "co będzie, jeśli księdza kardynała wybiorą?".
PAP: A co na to kard. Wojtyła?
Abp Michalik: Kard. Wojtyła odpowiedział: "Po co wam papież?" (...) A my wtedy żartowaliśmy, że przydałby się nam z różnych względów, chociażby dlatego, że w Kolegium brakuje windy. Ksiądz kardynał zawsze przyjmował te rozmowy z uśmiechem a na pytania odpowiadał z humorem.
Kard. Wojtyła zawsze interesował się drugim człowiekiem. Znał imię każdego z księży mieszkających w Kolegium i wiedział, co każdy z nich studiuje. Dlatego wszyscy bardzo czekaliśmy na tę wiadomość z 16 października 1978 roku. Doczekaliśmy się jej. Kard. Wojtyła został wybrany papieżem.
Kiedy kard. Pericle Felici wyszedł z Bazyliki św. Piotra, by ogłosić nazwisko nowego papieża, już po jego minie widziałem, że papieżem nie został Włoch. Inny miał wyraz twarzy, kiedy ogłaszał wybór papieża Jana Pawła I, a inny, gdy wyszedł, by wypowiedzieć obce nazwisko, brzmiące dla Włocha niezbyt łatwo. Jednak, kiedy ogłaszał nazwisko kard. Wojtyły, to muszę przyznać, że nawet dobrze je wypowiedział. Dowiedziałem się później, że nauczył go je wypowiadać Prymas Tysiąclecia kard. Stefan Wyszyński.
PAP: Co Ksiądz Arcybiskup pomyślał, gdy zostało wypowiedziane nazwisko kard. Wojtyły?
Abp Michalik: To była wielka radość. Było kilku księży mieszkających w Kolegium, którzy nie poszli tego dnia na plac św. Piotra. Po ogłoszeniu wyboru poszliśmy do kaplicy i zaśpiewaliśmy "Te Deum", dziękując Bogu za wybór kard. Wojtyły na papieża. Potem śledziliśmy, wpatrzeni w telewizor, co będzie dalej.
Kiedy ukazał się Jan Paweł II w białej sutannie, uświadomiłem sobie, że Duch Święty namacalnie dotyka ludzi nam bliskich. Nawet tego, z którym razem rano modliliśmy się, odprawiliśmy mszę św.
Przy tej okazji wspomnę jeszcze o jednym wydarzeniu, które miało miejsce na tej właśnie porannej mszy św. Obecny na niej ks. Mieczysław Maliński podczas modlitwy wiernych wygłosił intencję, aby papieżem został wybrany kard. Wojtyła. Odnosząc się do tego wezwania na zakończenie modlitwy wiernych, kard. Wojtyła prosił: "Panie spraw, żeby papieżem został wybrany ten, który najlepiej spełni Twoją wolę".
PAP: Proszę powiedzieć, jak wyglądało pierwsze spotkanie księdza arcybiskupa z papieżem?
Abp Michalik: Parę minut po wyborze zadzwonił do mnie sekretarz konklawe, pytając o ks. Stanisława Dziwisza i przekazując prośbę od Ojca Świętego, by natychmiast przyjechał. Ks. Stanisław Dziwisz był wtedy na placu św. Piotra. Nazajutrz, zabraliśmy kilka rzeczy, które pozostawił kard. Wojtyła w Kolegium i pojechaliśmy razem. Wszyscy gwardziści już znali ks. Dziwisza, wiedzieli, że jest sekretarzem nowego papieża. Weszliśmy do apartamentu papieskiego, a potem do kaplicy, bo tam paliło się światło. Na klęczniku przed Najświętszym Sakramentem klęczał Ojciec Święty. Chwilę pomodliłem się i czekałem aż papież wstanie. On jednak modlił się dalej. Kiedy miałem już wracać do Kolegium, bo zrobiło się późno, papież odwrócił się i powiedział: "Poczekaj chwilę, to zaraz się spotkamy".
Ojciec Święty wyszedł z nami i bardzo swobodnie zaczął opowiadać ostatnie wydarzenia. Oprowadził nas po wszystkich pokojach i zaprosił, żebyśmy przychodzili. Powiedział też, że był u niego kard. Wyszyński i pytał go, jak się czuje w nowej sytuacji. Jan Paweł II odpowiedział: "Tak jakbym tu od zawsze był". „To jest właśnie łaska stanu, to znak szczególnej łaski Bożej" – usłyszał od kard. Wyszyńskiego.
Ojciec Święty był podczas tego naszego pierwszego po wyborze spotkania bardzo spontaniczny, spokojny, ale widać było, że przeżywał to bardzo mocno nagłą chorobę zaprzyjaźnionego z nim od lat seminaryjnych bp. Andrzeja Deskura.
Rozmawiał Stanisław Karnacewicz (PAP)
skz/ krap/