Duchowni i wierni w Miadziole na północy Białorusi przygotowują się do Bożego Narodzenia. W zabytkowym kościele – dawnej kaplicy przyklasztornej – na każdej mszy św. w czasie świąt gromadzi się po kilkuset wiernych.
W tym roku w świątyni udało się podłączyć ogrzewanie.
W ostatnich dniach przed Świętami w kościele trwały gorączkowe przygotowania - m.in. sprzątanie i przyozdabianie kościoła, ustawianie szopki - w których tradycyjnie pomagają parafianie.
„Kościół jest niewielki, ale podczas świąt naprawdę pęka w szwach. Na każdą mszę przychodzi po kilkaset osób” – opowiada proboszcz o. Paweł Lelito, karmelita bosy z Miadziołu.
Barokowo-rokokowy kościół Matki Boskiej Szkaplerznej został ufundowany w 1754 r. przez starostę zarzeckiego Antoniego Koszczyca. Wtedy powstał również klasztor, do którego zaproszono karmelitów. Dzisiaj znajdujący się na uboczu kościółek jest główną świątynią katolicką w Miadziole i okolicach, bo kościół w centrum miasta dawno spłonął i nigdy nie został odbudowany.
Jak powiedział PAP o. Jury Kułaj, przełożony tutejszych zakonników, miadziolska świątynia to niezwykły zabytek.
„Została zbudowana na wzór kopuły bazyliki Matki Bożej na Górze Karmel w Hajfie” – powiedział.
Dzisiaj kościół Matki Boskiej Szkaplerznej wymaga głębokiej renowacji. Po II wojnie światowej komuniści odebrali go zakonnikom i umieścili w nim magazyn nawozów sztucznych, w zabudowaniach gospodarczych były mieszkania socjalne, w zakrystii urządzono oborę dla zwierząt. Gdy w 1989 r. świątynia ponownie trafiła do struktur kościelnych, z dawnej świetności pozostały tylko gołe mury.
„W środku hulał wiatr, a metalowe drzwi przypominały bramę od jakichś zabudowań kołchozowych. Dopiero niedawno udało się je wymienić, bo ktoś wpisał w dokumentach, że są zabytkowe” – śmieje się ojciec Paweł.
Karmelici z Miadziołu stopniowo odnawiają świątynię, co nie tylko wymaga dużych nakładów finansowych, ale także musi przebiegać w zgodzie z białoruskimi przepisami, pod kontrolą konserwatora zabytków. „To praca na długie lata” – mówią zakonnicy.
W tym roku udało się kościół ogrzać. Wcześniej w zimie wewnątrz świątyni często panowały minusowe temperatury. „I to nie minus dwa, ale nawet minus 11” – wspomina o. Paweł. „Mszę sprawowaliśmy w specjalnych rękawiczkach bez palców, a kielich trzeba było okrywać specjalnym +wdziankiem+ zrobionym na szydełku. Wino mszalne zamarzało i przed mszą ogrzewaliśmy je” – mówi o. Jury.
„Naszych parafian nigdy nie zrażały trudne warunki, ale jednak wytrzymanie kilku godzin w takim zimnie jest trudne. Teraz przychodzi do kościoła więcej dzieci” – dodaje.
Wspólnota karmelitów w Miadziole uległa kasacie po powstaniu listopadowym, od 1860 r. kościół i klasztor przeszedł w ręce prawosławnego duchowieństwa. Karmelici bosi wrócili do Miadziołu dopiero w 1927 r., w czasach II RP.
Pierwsza msza św. w odzyskanym kościele odbyła się w Wigilię Bożego Narodzenia 1989 r., a w 2009 r. karmelici rozpoczęli budowę nowego domu duszpasterskiego. Obecnie w Miadziole mieszka trzech zakonników.
Z Miadziołu Justyna Prus (PAP)
just/ mc/