Procesje konne, łączące kilkusetletnią religijną tradycję modlitwy o urodzaj i dobre plony z formą wielkanocnej zabawy i prezentacją lokalnego folkloru, zorganizowano w wielkanocny poniedziałek w kilku wsiach na ziemi raciborskiej i gliwickiej. Zwyczaj kultywowany jest też na Opolszczyźnie.
Konne procesje wielkanocne znalazły się wśród 66 praktykowanych w woj. śląskim i opolskim zwyczajów i obrzędów dorocznych, opisanych przez etnografów w ramach zakończonego w ubiegłym roku projektu Mapa Obrzędowa Górnego Śląska. Animatorem przedsięwzięcia, angażującego zespół dziesięciu naukowców, był Regionalny Instytut Kultury w Katowicach.
Efektem projektu - pierwszego na tak dużą skalę od wielu lat - jest m.in. internetowa mapa praktykowanych w regionie obrzędów i zwyczajów, a także publikacja "Czas niezwykły. Obrzędowość doroczna na Górnym Śląsku" autorstwa Roberta Garstki i Aleksandra Lysko. Etnografowie opisali w niej m.in. wielkanocne procesje konne, będące - jako zwyczaj o charakterze agrarnym - dziękczynno-błagalnymi objazdami pól. W trakcie procesji gospodarze modlą się o dobre urodzaje, pogodę oraz ochronę plonów. Trasy procesji w poszczególnych miejscowościach mają najczęściej stały przebieg.
"Tradycja znana jest w województwach opolskim i śląskim, jednak jej geneza nie została do dziś jednoznacznie określona — nie wiadomo skąd pochodzi i od kiedy jest organizowana. Procesje konne odbywają się również na terenie Niemiec, Austrii i Szwajcarii. Na Górnym Śląsku, w granicach obu województw, praktykowane są w Niedzielę Wielkanocną i Poniedziałek Wielkanocny" - czytamy w publikacji poświęconej śląskiej obrzędowości.
Ten zwyczaj o kilkuwiekowej tradycji do dziś kultywowany jest w okolicach Raciborza - w Bieńkowicach, Pietrowicach Wielkich, Raciborzu-Sudole i Zawadzie Książęcej, a także w dzielnicy Gliwic - Ostropie. Od kilku lat reaktywowana procesja odbywa się także w gminie Pilchowice niedaleko Gliwic – między wsiami Żernica i Nieborowice.
"Współcześnie procesje konne na tym terenie nazywane są też z niemieckiego Osterreiten, co oznacza wielkanocną jazdę konną. Wszystkie ruszają spod kościoła o 13.00, a ich trasa wiedzie ze wschodu na zachód. Na czele jadą mężczyźni dzierżący krzyż i figurę Chrystusa Zmartwychwstałego, za nimi reszta jeźdźców, bryczki, wozy z mieszkańcami i gośćmi oraz orkiestra. W Gliwicach-Ostropie wieziona jest również świeca paschalna. W Pietrowicach Wielkich jeźdźcy modlą się podczas nabożeństwa w kościółku pod wezwaniem Świętego Krzyża, po czym uczestniczą w dalszym objeździe pól" - piszą autorzy mapy śląskiej obrzędowości.
Uczestnicy procesji najczęściej spotykają się przy kościele, by po otrzymanym od księdza błogosławieństwie ruszyć z modlitwą na okoliczne pola. W Gliwicach-Ostropie, przed opuszczeniem domu, jeźdźcy przyjmują także błogosławieństwo od matek i żon. Konnych z Ostropy zdobią wieńce wykonane z bukszpanu i białych, bibułowych kwiatów; kawalerowie odznaczają się dwoma skrzyżowanymi na piersiach wieńcami. Współcześnie w objazdach (nie tylko w Ostropie) uczestniczą też kobiety, które jeszcze w latach 70. ub. wieku nie uczestniczyły w procesjach; wieńce również przeznaczone były wyłącznie dla mężczyzn.
W latach przedwojennych - przypominają autorzy publikacji - w trakcie objazdu panny zarzucały na młodzieńców wieńce, co było wyrazem sympatii z ich strony. Procesja kończy się krótkim nabożeństwem, po którym jeźdźcy-kawalerowie (a obecnie również panny) rzucają wieńce na krzyż misyjny. Wedle lokalnej tradycji ten, którego wieniec zawiśnie na krzyżu, jeszcze w tym samym roku lub w najbliższym czasie pozna wybrankę serca.
W tegorocznej procesji w dzielnicy Gliwic – Ostropie wzięło udział 65 jeźdźców; procesja przez trzy godziny objeżdża okoliczne pola. „To modlitwa w podzięce i z prośbą o dobre plony” - powiedział PAP Dominik Wieczorek z Ostropy, który w procesji jeździ od 15 lat, od szóstej klasy podstawówki.
„To nasza tradycja, staramy się, żeby przetrwało to jak najdłużej. Coraz mniej uczestników, choć to zależy, jaki rok, kto jak ma czas. Dużo ludzi z Niemiec też zjeżdża. A jeździli tutaj z dziada, pradziada, nawet nie wiadomo, jak długo. Staramy się, żeby to nie znikło. Przyjeżdżają też ludzie ze szkółek jeździeckich, z hodowli” - mówił.
Wieczorek wziął udział w procesji z bratem i kuzynem. Koń przy ich gospodarstwie jest tylko jeden, trzymany właśnie na procesję i dla hobby; pozostałe dwa pożyczyli. "Znajomy ma 12 koni swoich, drugie tyle zwozi ze Strzelec Opolskich. Różne kilometry przywożą, pożyczają – jak wiedzą, że to na procesję, to dają konia” - zaznaczył.
Na swoich koniach pojechali w gliwickiej procesji Rajnhard Markiewka z sąsiedniego Kozłowa z synem Piotrem oraz synem szwagra, Dawidem. „To było tak: jo jeździł jako kawaler, potem się ożeniłem w Kozłowie, potem nie jechałem, bo były małe dzieci, nie jeździłem. Potem, jak syn dorosnął, to my zaś dwunasty raz jedziemy” - wyjaśnił Markiewka.
Jak dodał, trzyma konie nie tylko na tę okazję, ale też dla uciechy. Sam nauczył się jeździć konno od ojca, jego syn z kolei od niego. Podkreślił, że to radość i duma jechać w procesji razem z synem. Pytany, czy zwyczaj uda się utrzymać ocenił, że na przestrzeni lat średnia liczba jeźdźców jest podobna. „Choć koni nie ma teraz tyle, to przyjeżdżają z innych wiosek” - zaznaczył.
Zwyczaj konnych procesji wielkanocnych, zwany też od niemieckiego słowa reiten (jeździć konno) rajtowaniem, zachował się głównie w zachodniej części woj. śląskiego. Korzeni tej tradycji etnografowie upatrują w germańskim zwyczaju Osterritt, czyli wielkanocnej "jazdy za Panem Bogiem" czy morawskim "chodzeniu za Bogiem" - wychodzeniu z domu, aby spotkać się ze Zmartwychwstałym i zamanifestować radość. Od kilku lat procesje przyciągają wielu widzów i turystów, nie zatracają jednak swojego pierwotnego, religijnego charakteru – dla jednych jest to tradycyjna manifestacja religijności, dla innych bardziej folklorystyczny zwyczaj.
Niektórzy etnografowie i historycy wywodzą tradycję konnych procesji z czasów frankońskich. Zwyczaj miały przejąć plemiona germańskie, a z czasem pochody nabrały religijnego znaczenia. O tym, że uczestnicy procesji poruszają się konno, mógł zadecydować kult św. Jerzego. W dniu tego świętego gospodarze udawali się kiedyś konno do proboszcza, po błogosławieństwo dla zwierząt na trud prac polowych. Ponieważ wspomnienie św. Jerzego przypada w pobliżu Wielkanocy - przeniesiono ów zwyczaj na wielkanocny poniedziałek.
Mapa Obrzędowa Górnego Śląska wymienia także inne zachowane tradycje wielkanocne. Np. w Syryni niedaleko Wodzisławia Śląskiego, nieprzerwanie od blisko 350 lat, odbywają się ślubowane procesje pacholcze. Rozpoczynają się w wielkanocny poniedziałek i trwają do niedzieli Zesłania Ducha Świętego. Uczestniczy w nich wyłącznie młodzież w wieku od 14 do 18 lat, która ze śpiewem i modlitwą pielgrzymuje do 10 stacji — przydrożnych krzyży i kapliczek, niosąc ze sobą figurę Chrystusa Zmartwychwstałego, paschał i krzyż z czerwoną stułą.
Śląskim zwyczajem są również męskie procesje "Za Panem Bogiem" w Świbiu, Wiśniczach i Szałszy, gdzie wczesnym rankiem w poniedziałek wielkanocny mężczyźni z księdzem idą na okoliczne pola, by przy kilku przydrożnych krzyżach i kapliczkach modlić się o urodzaj i dobre plony. Takie męskie procesje, zwane też chodzeniem z chorągwiami, chodzeniem za polem lub Emaus, praktykowane są w tym dniu również na Mazowszu Łowickim oraz w kilku wsiach woj. świętokrzyskiego. Obchód rozpoczyna się tam przed świtem lub wcześnie rano, bez udziału księdza.(PAP)
autorzy: Marek Błoński, Mateusz Babak
mab/ mtb/ par/