Jan Lubomirski-Lanckoroński buduje swoją kolekcję w sposób coraz bardziej świadomy. Opiera się ona nie tylko na najbardziej znanych nazwiskach, jak Picasso, Léger, Chagall, Miró, Dali, Le Corbusier, Warhol, Lichtenstein, Basquiat, Banksy, ale też na takich, które nie istnieją w powszechnej świadomości. Dlatego na wystawie pokazujemy dzieła twórców znanych wszystkim, a także mniej popularnych, choć równie znakomitych – mówi Anna Budzałek, kuratorka wystawy „Sztuka nowoczesna z kolekcji książąt Lubomirskich”, którą można oglądać w Pawilonie Czapskiego Muzeum Narodowego w Krakowie do 16 października.
MHP: Czy muzea często sięgają po prywatne kolekcje?
Anna Budzałek: Muzeum Narodowe w Krakowie już kilkakrotnie prezentowało prywatne kolekcje. W ostatnich latach mogliśmy oglądać kolekcje polskiego malarstwa Krzysztofa Musiała czy Andrzeja Starmacha, a także sztukę światową ze zbiorów Rafała Jabłonki. To zawsze jest niezwykłe przeżycie dla kuratorów wystaw, którzy dzięki temu mogą wejść do prywatnych pomieszczeń właścicieli i zobaczyć, co one kryją. W ten sposób poznajemy te kolekcje i w przyszłości możemy prosić o wypożyczenie niektórych dzieł na przygotowywane przez nas wystawy monograficzne oraz tematyczne. Tak jak ostatnio było to w przypadku prezentacji obrazów Jacka Malczewskiego.
MHP: Czy Jan Lubomirski-Lanckoroński chętnie udostępnił swoje zbiory?
Anna Budzałek: Tak, bardzo chętnie. Mamy już w stałej prezentacji w Galerii Rzemiosła Artystycznego dwa pochodzące z kolekcji rodziny Lubomirski średniowieczne witraże, więc ich zbiory kojarzyły się nam przede wszystkim ze sztuką dawną. Teraz okazało się, że Jan Lubomirski-Lanckoroński zajmuje się też sztuką współczesną, zarówno europejską, jak i amerykańską. W kręgu jego zainteresowań leży również sztuka polska, ale planując tę wystawę, zdecydowałam, że jednak pokażę posiadaną przez niego sztukę światową.
MHP: Jak Jan Lubomirski-Lanckoroński buduje swoją kolekcję?
Anna Budzałek: W sposób coraz bardziej świadomy. Opiera się ona nie tylko na najbardziej znanych nazwiskach, jak Picasso, Léger, Chagall, Miró, Dali, Le Corbusier, Warhol, Lichtenstein, Basquiat, Banksy, ale też na takich, które nie istnieją w powszechnej świadomości. Dlatego na wystawie pokazujemy dzieła twórców znanych wszystkim, a także mniej popularnych, choć równie znakomitych.
Doskonałym tego przykładem jest obraz duńskiego malarza Per Arnoldiego, przedstawiający dwie barwne kule. Wpisałam go w kontekst sztuki abstrakcji geometrycznej, chociaż sam artysta odżegnuje się od takiego szufladkowania. Ale zrobiłam to na potrzebę narracji tej wystawy, pokazując tę pracę z dziełem Victora Vasarele'go. To jedna z pereł tej kolekcji, tak jak praca Steve'a Kaufmana przedstawiająca Marilyn Monroe. Znajduje się ona niedaleko „Czaszki” – obrazu jednego z najbardziej topowych artystów naszych czasów, czyli Damiena Hirsta. Widać na tych przykładach jak gust kolekcjonerski Jana Lubomirskiego-Lanckorońskiego się rozwija, jak coraz swobodniej porusza się on wśród najnowszych trendów w sztuce. Co nie jest takie łatwe, ponieważ te trendy szybko się zmieniają, a popularność niektórych artystów nie zawsze długo się utrzymuje.
MHP: Na które prace zwróciłaby pani jeszcze uwagę odwiedzających wystawę gości?
Anna Budzałek: Na prace artystów z grupy Cobra, którzy swoją działalność rozpoczęli po II wojnie światowej. Nazwa kolektywu pochodzi od stolic, w których mieszkali jego członkowie – Kopenhagi, Brukseli, Amsterdamu. Należeli do niego nie tylko malarze, ale też rzeźbiarze, performerzy, literaci. Byli oni zafascynowani surrealizmem, twórczością Picassa czerpiącego ze sztuki prymitywnej, którego inspirowały autentyczne, afrykańskie maski. Na wystawie można zobaczyć taką maskę, którą w swoim dziele wykorzystał Karel Appel. To też nie są rzeczy bardzo znane, ale mają swoje miejsce w historii sztuki i pan Jan to docenia.
MHP: Docenia też meble. Jakie przykłady dizajnerskich zainteresowań kolekcjonera widzimy na wystawie?
Anna Budzałek: Możemy zobaczyć tu szezlong i fotel zaprojektowane przez Le Corbusiera. Są one znakomitymi przykładami modernizmu międzywojennego. Między nimi postawiłam talerze Picassa, który zajmował się też ceramiką. Jest tu też bardzo ciekawy medal autorstwa Salvadora Dalego oraz rysunek zupy Cambell, którym Andy Warhol ozdobił dedykowaną mu książkę.
MHP: Czy w rodzinie właściciela tych obiektów istniała w przeszłości tradycja zbierania dzieł sztuki?
Anna Budzałek: Jak najbardziej. Wywodzi się ona z tradycji rodów arystokratycznych, świadomych wartości sztuki. Najlepszym tego przykładem jest prywatna kolekcja Izabeli Czartoryskiej, bez której nasze muzeum nie miałoby „Damy z łasiczką” Leonarda da Vinci i wielu innych bezcennych dzieł. Zresztą wiele kolekcji muzealnych powstało dzięki szczodrości donatorów, którzy udostępniali szerokiej publiczności posiadane przez siebie dzieła. Karolina Lanckorońska była także jedną z takich wspaniałych donatorek. Dzięki jej darowi wzbogacił się Zamek Królewski na Wawelu i Zamek Królewski w Warszawie. Jan Lubomirski-Lanckoroński te tradycje podtrzymuje.
MHP: Dzieła, które do niego należą, pokazywane są w pawilonie Józefa Czapskiego. Czy istnieją jakieś powiązania między patronem tego miejsca a prezentowanymi tu pracami?
Anna Budzałek: Józef Czapski jako młody człowiek, należący do grupy kapistów – artystów studiujących przed wojną na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie – wyjechał do ogarniętego twórczym fermentem Paryża. Biegał po galeriach, muzeach, pracowniach, chłonąc sztukę. Nie zawsze zgadzał się z nowymi prądami, bywał wobec nich krytyczny. Jednak choć obrał swoją drogę, to zawsze był nimi żywo zainteresowany. Dlatego uznaliśmy, że to miejsce jest jak najbardziej odpowiednie na prezentację dzieł właśnie tych artystów.
Rozmawiała Magda Huzarska-Szumiec
Źródło: MHP