Białoruskie ministerstwo edukacji odesłało z powrotem do władz lokalnych Polaków, którzy apelowali o utworzenie od września dodatkowej klasy pierwszej w szkole polskiej w Grodnie.
„Ministerstwo edukacji nie decyduje o liczbie klas pierwszych, które powstaną w roku szkolnym 2018/2019 w szkole nr 36 w Grodnie” – napisał przedstawiciel resortu, informując, że taka decyzja leży w gestii władz miasta.
Pod koniec kwietnia rodzice przyszłych pierwszoklasistów uczęszczających na zajęcia przygotowawcze, wspierani przez Związek Polaków na Białorusi, skierowali do białoruskiego ministerstwa edukacji apel o uruchomienie dodatkowej klasy pierwszej w szkole polskiej w Grodnie.
Jak twierdzą, na zajęcia uczęszcza 75 dzieci (pismo podpisali rodzice ok. 60 z nich) i jeśli powstaną, jak w minionych latach, tylko dwie klasy pierwsze, część z nich nie będzie przyjęta. W sumie w dwóch klasach może się uczyć maksymalnie 59 dzieci.
Wcześniej podobny apel rodzice wystosowali do władz w Grodnie i otrzymali odpowiedź, że utworzenie dodatkowej klasy jest niemożliwe ze względów technicznych. M.in. wyjaśniono, że szkoła musiałaby w takiej sytuacji uruchomić system zmianowy.
Odesłanie skargi z powrotem do Grodna portal ZPB Znadniemna.pl nazwał „zignorowaniem apelu rodziców”. Portal wskazuje, że na Białorusi funkcjonują tylko dwie państwowe szkoły polskie (zbudowane za polskie pieniądze na początku lat 90. XX w.), a kraj ten zamieszkuje ok. 200 tys. Polaków.
Według ZPB dochodzi do dyskryminacji, a władze państwowe próbują ograniczyć naukę języka polskiego w systemie państwowym.
Związek Polaków na Białorusi kierowany przez Andżelikę Borys jest uznawany przez Warszawę, ale nie przez Mińsk, który doprowadził do jego delegalizacji w 2005 r. i oficjalnie współpracuje z prorządową organizacją o takiej samej nazwie.
Z Mińska Justyna Prus (PAP)
just/ ndz/ mc/