Chciałbym spotkać się na samym początku wakacji z każdym ze związków zawodowych i porozmawiać o ich postulatach oraz o tym, co ich zdaniem trzeba zmienić w edukacji – mówi minister edukacji narodowej Dariusz Piontkowski w wywiadzie dla PAP.
PAP: Panie ministrze, deklaruje pan, że chce rozmawiać ze związkami zawodowymi m.in. o systemie wynagradzania, o czym jeszcze chciałby pan z nimi rozmawiać?
Dariusz Piontkowski: Jestem otwarty na rozmowę na każdy temat, ponieważ każdy, kto jest zainteresowany oświatą, ma często określone poglądy nie tylko na płacę, ale także na inne elementy funkcjonowania szkoły. Dopiero, gdy zbierzemy sumę tych doświadczeń, czasami wręcz wykluczających się, wówczas możemy budować system, który zyska przynajmniej akceptację większości, albo dużej części środowiska. Praktyka pokazała, że wprowadzanie z zaskoczenia jakiś rozwiązań, które nie są akceptowane przez środowisko nauczycieli i rodziców nie przynosi dobrych efektów - ono początkowo budzi opór, sprzeciw, a czasami może doprowadzić do otwartego buntu, stąd chciałbym rozmawiać. To jest rzecz, której na pewno nigdy nie zabraknie.
Będę oczywiście zachęcał jeszcze raz wszystkie związki, aby zechciały przyłączyć się do obrad okrągłego stołu. Nawet jeżeli tego nie zrobią, będę chciał się z nimi spotykać w jakiejś innej formule, ale ze wszystkimi związkami, a nie tylko jednym, wybranym. Każdy ze związków ma nieco inne spojrzenie na to, co się dzieje w edukacji. Będę chciał rozmawiać także z rodzicami, ekspertami, a tam gdzie to będzie możliwe także bezpośrednio z samymi nauczycielami. Z rozmów ze swoimi koleżankami i kolegami wiem, że ich punkt widzenia – osób, które pracują na co dzień w szkole – jest nieco inny niż działaczy związkowych, którzy skupiają się głównie na sferze materialnej, socjalnej pracowników edukacji, a pozostaje także duża część, która nie jest objęta zainteresowaniem związków zawodowych na co dzień.
PAP: Zachęca pan związki zawodowe by wzięły udział w okrągłym stole zorganizowanym z inicjatywy pana premiera Mateusza Morawieckiego, z kolei Związek Nauczycielstwa Polskiego organizuje własny okrągły stół, do udziału w którym zaprasza wszystkie osoby dla których ważna jest edukacja. Czy siądzie pan przy okrągłym stole zorganizowanym przez związkowców?
Dariusz Piontkowski: Zastanowimy się jeszcze. Chętnie zapoznam się - obojętnie czy ostatecznie wezmę udział czy nie - z jakimiś postulatami, które być może i w tamtym miejscu zostaną wypracowane. Na razie mówimy o przyszłości. Będę wcześniej proponował spotkanie ze związkami zawodowymi, abyśmy usiedli bez udziału mediów, bez kamer, na spokojne do rozmowy, aby rozmawiać raczej o rzeczach merytorycznych.
PAP: Jak będzie wyglądało to spotkanie? Czy będzie to spotkanie pana z wszystkimi związkami, czy będą to spotkania z każdym ze związków osobno?
Dariusz Piontkowski: Na razie mam plan taki, aby rozmawiać z poszczególnymi związkami zawodowymi, sprawdzić jakie są ich postulaty. Część oczywiście znam, bo przecież podczas rozmów przed wybuchem strajku związki zgłaszały swoje postulaty, przynajmniej płacowe i tak naprawdę do nich głównie się ograniczały. Natomiast chciałbym rozmawiać ze związkowcami także na inne tematy związane choćby z odbiurokratyzowaniem pracy nauczycieli. Zresztą ten proces częściowo już się dzieje, choćby przez to, że zmieniamy sposób ewaluacji szkoły, likwidujemy część ankiet, część tej „papierologii”, ale mam też wrażenie, że czasami sami dyrektorzy nie do końca znając przepisy, nakłaniają nauczycieli do tego, aby część tej dokumentacji „produkowali”. Jestem otwarty na sygnały także ze strony związków zawodowych i samych nauczycieli. Stąd zachęcam choćby do pisania maili z sugestiami co z ich punktu widzenia można byłoby zmienić. To nie zawsze musi być od razu duża zmiana, czasami po prostu uwaga dotycząca jakiegoś bardzo szczegółowego zapisu w ustawie czy w którymś z rozporządzeń.
PAP: W przyszłym tygodniu zbiera się Zarząd Główny ZNP, na który związkowcy pana zapraszają. Czy przyjmuje pan to zaproszenie, czy przyjdzie pan do nich?
Dariusz Piontkowski: Tak jak mówiłem, zapraszam na okrągły stół. 18 czerwca mam już bardzo wypełniony kalendarz. Będę proponował spotkanie z każdym ze związków zawodowych na samym początku wakacji, tak abyśmy mogli spokojnie, bez świateł kamer porozmawiać o problemach, które dotyczą nie tylko nauczycieli, ale całej szkoły.
PAP: Jakie ma pan propozycje dla środowiska edukacyjnego w dłuższej perspektywie, jeśli tak zdecydują wybory i PiS jesienią po raz drugi wygra wybory parlamentarne?
Dariusz Piontkowski: Niedługo będziemy już o tym rozmawiali. Rozpocznie się kampania wyborcza i będziemy mówili o programach poszczególnych partii politycznych. Na pewno trzeba położyć duży nacisk na jakość nauczania. To jest ten element, który przy rozmowach okrągłego stołu, w którym uczestniczyłem, w którym przysłuchiwałem się wypowiedziom uczestników, wskazywano chyba jako najważniejszy element. I tutaj są duże wątpliwości. Część rodziców, część ekspertów uważa, że jakość nauczania nie jest najlepsza, że nadal te sprawy związane z ocenianiem, taką "testomanią" ciągle występują w szkołach. Wydaje mi się w dużej mierze, że jest to pozostałość po tym systemie, który zastaliśmy. To dlatego właśnie doprowadzaliśmy do zmiany programowej i strukturalnej szkoły, bo też nam się to nie podobało i stąd chociażby już egzamin ósmoklasisty nie jest tak testowy, jak był chociażby egzamin po gimnazjum. To wyraźna zmiana.
Zalecamy także w podstawach programowych, aby nauczyciele większy nacisk kładli na pracę zespołową, aktywizację uczniów i to wszystko można robić. Być może jednak trzeba zmienić także nastawienie nauczycieli. Z tym się chyba będzie wiązała jakaś zmiana doradztwa metodycznego, bo mam wrażenie, że w wielu częściach naszego kraju to doradztwo po prostu nie funkcjonuje. Trzeba zachęcić nauczycieli. Ja wiem, że moje koleżanki i koledzy narzekają na to, że muszą się ciągle dokształcać, ale to jest tego typu zawód. Może nie od razu każdy musi robić kilka studiów podyplomowych, ale od czasu do czasu, jeżeli pójdzie na jakiś nawet kilkugodzinny kurs, na którym pojawią się jakieś nowe, ciekawe metody pracy z uczniami czy większa umiejętność kontaktu z narzędziami elektronicznymi, czy jeszcze jakieś inne sposoby choćby pracy wychowawczej z uczniami.
Nie wiem, czy da się to przymusem zrobić, aby nauczyciel w jakimś określonym czasie korzystał z różnych form doskonalenia zawodowego, ale na pewno warto zachęcać. Dobry nauczyciel, oprócz tego, że jest dobrze przygotowany, ma odpowiedni charakter i osobowość. Warto, by od czasu do czasu sprawdził jakieś inne metody pracy, których dotąd jeszcze nie stosował.
PAP: Czy w związku z tym planowane jest wzmocnienie doradztwa metodycznego?
Dariusz Piontkowski: Z tego co wiem, jest już rozporządzenie, które ma doprowadzić do tego, aby naborem doradców metodycznych zajęli się kuratorzy i na mocy porozumień z ośrodkami medycznymi ich tam po prostu zatrudniali, chcemy tym samym zwiększyć liczbę doradców metodycznych. Ale zobaczymy jak ten nabór będzie wyglądał, bo z tych pierwszych sygnałów, które miałem wynika, że nie ma zbyt dużego zainteresowania. Być może trzeba będzie zmienić nieco pozycję doradców metodycznych, zachęcić ich do tego, aby podjęli się tego niełatwego zadania. Po drugie - to też pojawiło się w trakcie obrad okrągłego stołu - dotychczasowe usytuowanie ośrodków doradztwa metodycznego przy poszczególnych samorządach czy na szczeblu wojewódzkim czy powiatowym nie do końca się sprawdziło. Są powiaty, w których tak naprawdę doradztwo metodyczne od wielu lat już nie funkcjonuje, stąd trzeba bardzo poważnie zastanowić się nad zmianą tego systemu i albo podporządkować na przykład w całości marszałkowi albo w jaki sposób czy przy kuratorze czy przy wojewodzie czy na przykład odtworzyć Centralny Ośrodek Doradztwa Metodycznego czy dokształcania nauczycieli. Ta reforma jest przed nami i uważam, że ona być powinna być jedną z reform, która nastąpi w kolejnej kadencji.
PAP: Jakiego wsparcia potrzebują nauczyciele od doradców?
Dariusz Piontkowski: Wydaje mi się, że większość nauczycieli jest bardzo dobrze przygotowana do nauki swojego przedmiotu. Moje pokolenie uczyło się 5 lat, przygotowując się do zawodu – w moim przypadku historyka, a inni biologa, geografa itd. Jeśli chodzi o przygotowanie takie merytoryczne u większości nauczycieli nie ma z tym problemu. Być może części z nas przydałoby się czasami więcej umiejętności takich dydaktyczno-metodycznych. I warto, aby odbywało się to na szkoleniach rad pedagogicznych, ale także żeby metodycy od czasu do czasu organizowali takie kursy i spotkania. Najtrudniejszą dziedziną i obszarem jest chyba ten obszar wychowawczy. Tutaj większość z nas nie jest psychologami, nie jest psychiatrami i my w wielu wypadkach tak naprawdę na wyczucie, na swoją intuicję próbujemy pomóc dzieciom. Sądzę, że ta sfera powinna być obiektem większego zainterweniowania doradców metodycznych tak, aby ułatwić nauczycielom pracę nie tylko z uczniami, ale także z rodzicami, bo pamiętajmy, że sami nauczyciele nie są w stanie wychować dzieci. Mogą przekazać pewną porcję wiedzy, ale jeżeli rodzina, rodzice, opiekunowie i szkoła nie będą hołdować tym samym wartościom, jeżeli nie będą wspólnie próbowali wpływać na dzieci, dobrych efektów dydaktycznych i wychowawczych po prostu nie będzie.
PAP: Jakie jeszcze najważniejsze wyzwania widzi pan w dłuższej perspektywie?
Dariusz Piontkowski: Kształcenie nauczycieli. Ta nowa formuła spowoduje, że jednak dopiero za kilka lat pojawią się pierwsze roczniki kształtowane już według nowych reguł. Kilka procent młodych nauczycieli, które na razie jest w szkole nie wynika tylko i wyłącznie z tego, że są tam niskie płace i jest niewielkie zainteresowanie, ale wynika przede wszystkim z tego, że ogromna część nauczycieli po podniesieniu wieku emerytalnego nie może odejść na emeryturę. Stąd nie ma takiej naturalnej zmiany pokoleniowej. To też będzie problem, z którym musimy zmierzyć się za kilka lat, kiedy spora część nauczycieli w moim wieku będzie osiągała wiek emerytalny. To dlatego dzisiaj próbujemy zreformować system kształcenia nauczycieli, aby być przygotowanym na wypuszczenie pewnej liczby absolwentów, którzy dobrze przygotowani wejdą do szkoły i zastąpią tych nauczycieli z dużym doświadczeniem.
Stąd m.in. sprawa pensum, która pojawiła się w pewnym momencie i była proponowana przez rząd, ale nie została na razie dobrze przyjęta przez związki zawodowe. Być może będzie warta rozważenia, ale to na pewno już nie w tych najbliższych miesiącach, tylko w dłuższej perspektywie. Musimy pamiętać, że zwiększenie pensum z jednej strony powoduje, że na przykład w małych, wiejskich szkołach będzie trudno zapełnić etat, po drugie spowoduje, że część nauczycieli może stracić pracę. Pamiętajmy, że są tzw. nadgodziny, które duża część nauczycieli posiada i to nie musi wpłynąć na liczbę etatów w szkole. Natomiast część postuluje między innymi przywrócenie tego młodszego wieku emerytalnego, możliwości szybszego odejścia na emeryturę. To mogłoby z kolei spowodować, że nagle duża liczba nauczycieli chciałaby odejść na emeryturę i pojawiłaby się luka pokoleniowa, którą trudno byłoby zapełnić. To wszystko musimy brać pod uwagę zanim podejmiemy decyzje dotyczące choćby pensum nauczycieli i spraw emerytalnych. To nie są sprawy proste, a poruszenie jednego nawet elementu często ma konsekwencje w wielu innych miejscach.
Rozmawiała: Danuta Starzyńska-Rosiecka (PAP)
Autorka: Danuta Starzyńska-Rosiecka
dsr/ mhr/