Rozpoczynamy przygotowania do strajku w oświacie, strajk powinien odbyć się w marcu - poinformował we wtorek przewodniczący ZNP Sławomir Broniarz po posiedzeniu Zarządu Głównego organizacji. ZNP domaga się w ten sposób od rządu m.in. wycofania z reformy oświaty.
Ustawy reformujące system szkolny w Polsce zostały w ubiegłym tygodniu uchwalone przez Sejm, a Senat nie wprowadził do nich poprawek. Jeśli podpisze je prezydent, rozpocznie się wygaszanie gimnazjów. Przywrócone zostaną 8-letnie szkoły podstawowe, 4-letnie licea i 5-letnie technika, a w miejsce szkół zawodowych powstaną dwustopniowe szkoły branżowe.
Jak powiedział Broniarz, planowany strajk nie będzie ostrzegawczym, ale będzie polegał na co najmniej jednodniowym, "całkowitym powstrzymaniu się od pracy".
"O tym, czy w danej placówce ten strajk dojdzie do skutku, będzie decydowało referendum, ale procedury zostały uruchomione" - powiedział szef ZNP.
Zarząd Główny Związku Nauczycielstwa Polskiego (ZG ZNP) domaga się w ten sposób od rządu wycofania się z przeprowadzania "wadliwej, szkodliwej reformy" edukacji. "A jednocześnie domagamy się zwiększenia nakładów na edukację, w tym na wynagrodzenia nauczycieli i pracowników oświaty" - powiedział Broniarz.
"Jednocześnie chcemy, aby prezydent - i to jest także intencją naszej uchwały - wystąpił do Senatu RP o przeprowadzenie ogólnonarodowego referendum, dotyczącego ustroju szkolnego" - dodał szef ZNP.
Wtorkowa uchwała ZG ZNP oznacza, że we wszystkich ogniwach związku rozpoczynają się procedury związane z wejściem w spór zbiorowy z pracodawcą.
Wśród szczegółowych żądań dotyczących pracodawców - którymi w rozumieniu prawa oświatowego są szkoły - ZNP wymienia m.in. to, by "do roku 2022 nie były podejmowane żadne działania zmierzające do jakichkolwiek zmian w zakresie stosunków pracowniczych osób zatrudnionych w tych szkołach i podlegających ustawie Karta nauczyciela, jak również ustawie o pracownikach samorządowych".
"Domagamy się także podniesienia wynagrodzenia zasadniczego nauczycieli i pracowników oświaty o kwotę nie mniejszą niż 10 proc., a jednocześnie zwiększenia udziału wynagrodzenia zasadniczego w wynagrodzeniu łącznym, tak aby można było spełnić postulaty wynikające z uchwały Zarządu Głównego z 18 października 2016 r." - poinformował Broniarz.
Szef ZNP zaznaczył, że związek będzie gotowy do przeprowadzenia strajku "na ostatni dzień lutego", a sam strajk "może i powinien odbyć się w marcu".
Jak mówił, ZNP nie chce być oskarżany o "strajk dziki, nielegalny", dlatego szczegółowo przeprowadzi całą "skomplikowaną" procedurę związaną z przeprowadzaniem sporów zbiorowych.
Według ZNP rządowa reforma edukacji jest "nieuzasadniona i nieprzemyślana, wprowadza wieloletni chaos organizacyjny i programowy, naraża dziesiątki tysięcy nauczycieli na utratę pracy, a koszt jej wprowadzenia poniosą samorządy". Jak wyliczył związek, tylko w pierwszych dwóch latach reformy ten koszt to 985 mln zł.
Ministerstwo Edukacji Narodowej zapewnia, że reforma edukacji jest dobrze przygotowana i nie ma obaw o zwolnienia nauczycieli czy utratę unijnych środków, z których korzystały likwidowane gimnazja.
Minister edukacji Anna Zalewska podczas parlamentarnych prac nad ustawami zapewniała, że rząd jest przygotowany na reformę finansowo. Jak wyliczyła, "pieniądze wprost przeznaczone na reformę" to - oprócz 1,5 mld zł w subwencji oświatowej na sześciolatki i 418 mln zł na waloryzację płac – 900 mln zł.
W poniedziałek ZNP - wraz z organizacjami rodziców sprzeciwiających się reformie edukacji - pikietowało przed Pałacem Prezydenckim, a delegacja protestujących spotkała się z prezydentem Andrzejem Dudą. Jak relacjonował po spotkaniu Broniarz, prezydent zastrzegł, że na razie ustawy nie podpisze, bo jest ona w procesie konsultacji.(PAP)
js/ karo/