„Za wyjątkowy film w swojej karierze aktorka uważała nie "Casablankę" lecz rolę w "Joannie d'Arc" – mówi Aleksandra Ziółkowska-Boehm, autorka wydanej właśnie książki „Ingrid Bergman prywatnie”, która jest bardzo osobistą opowieścią o życiu aktorki.
Ingrid Bergman, laureatka trzech Oscarów, zdobyła sławę w Hollywood. Jej rola w „Casablance” u boku Humphreya Bogarta przeszła do historii amerykańskiego i światowego kina jako wybitne osiągnięcie. Grała w takich słynnych filmach, jak „Anastazja”, ”Urzeczona”, ”Dzwony Najświętszej Marii Panny”, ”Joanna d’Arc”, „Komu bije dzwon” „Morderstwo w Orient Expressie” czy „Jesienna sonata”. Miała trzech mężów: Pettera Lindstroma, Roberto Rosselliniego, Larsa Schmidta i czworo dzieci: Pię, Robertina, Isabellę i Ingrid-Isottę.
PAP: Pośród bohaterów pani książek – hubalczyków, powstańców warszawskich, żołnierzy Andersa, rodzin i rodów kresowych, postaci związanych z polską historią, pojawia się nagle wielka gwiazda światowego kina: Ingrid Bergman. Jak do tego doszło?
Aleksandra Ziółkowska-Boehm: Nie stało się to nagle. Ingrid Bergman należała do ulubionych aktorów pokolenia moich rodziców, sama chętnie oglądałam jej filmy i czytałam książki o tej pięknej i utalentowanej kobiecie. Lubiłam jej powiedzenie: „Niczego nie żałuję”, ale naprawdę stała mi się w pewien sposób bliska poprzez opowieści mojego męża.
Od kiedy w 1990 r. wyszłam za mąż za Normana, opowiadał mi często o swojej słynnej kuzynce, pokazywał fotografie, pamiątki, listy pisane przez nią do amerykańskich krewnych: do jego babki Blendy, ojca Carla Normana i do niego. Wspomniał wizyty Ingrid w jego domu rodzinnym, pamięta, że grał dla niej na pianinie m.in. „Pieśń Indii” Rimskiego-Korsakowa i „Walc minutowy” Chopina i że był bardzo przejęty, kiedy go, małego wówczas chłopca, pochwaliła za grę. Spotykał się z nią w Paryżu, Deauville, Londynie, Nowym Jorku, poznał Roberto Rosselliniego, Larsa Schmidta, Yul Brynnera, Ritę Hayworth, Anatola Litvaka. Te wspomnienia były barwne, intensywne. Przywoływałam wielką aktorkę kilkakrotnie w swoim pisaniu, aż wreszcie postanowiłam napisać książkę.
Ingrid Bergman, laureatka trzech Oscarów, zdobyła sławę w Hollywood. Jej rola w „Casablance” u boku Humphreya Bogarta przeszła do historii amerykańskiego i światowego kina jako wybitne osiągnięcie. Grała w takich słynnych filmach, jak „Anastazja”, ”Urzeczona”, ”Dzwony Najświętszej Marii Panny”, ”Joanna d’Arc”, „Komu bije dzwon” „Morderstwo w Orient Expressie” czy „Jesienna sonata”
PAP: Ale dlaczego stało się to dopiero teraz? Minęło przeszło dwadzieścia lat, odkąd pani poznała historię rodzinną Boehmów i Ingrid Bergman.
Aleksandra Ziółkowska-Boehm: Może ważniejsze czy pilniejsze wydawały mi się tematy dotyczące polskiej historii? Może nie chciałam być posądzona, że eksponuję ten temat, pokazuję mężowskie koneksje.
PAP: Chodziło o to, aby uniknąć tego, co Amerykanie nazywają „drop the names”, chwalenia się znajomościami?
Aleksandra Ziółkowska-Boehm: Popisywanie się słynnymi nazwiskami jest tu uznawane za bardzo w złym stylu. Ale nie o to chodzi. Wydaje mi się, że tak jak w przypadku innych książek, historia musiała dojrzeć. Doczekać „swojego czasu”. Isaac Bashevis Singer mówił, że dopiero wtedy, gdy pisarz odczuwa konieczność jej opowiedzenia – powinien zacząć pisać.
I tak postąpiłam, pokazując Ingrid Bergman prywatnie – poprzez wspomnienia bliskich jej osób, poprzez listy pisane przez 36 lat do rodziny Boehmów i przede wszystkim poprzez opowieści Normana. To on widywał ją w rozmaitych kameralnych sytuacjach rodzinnych, pierwszy raz, gdy klęczała na podłodze w łazience i kąpała w wannie swoją córeczkę Pię. Norman zauważył wtedy, że Ingrid zachowuje się naturalnie i swobodnie, i że kąpanie córeczki sprawia jej wielką radość. Po latach Pia powie bodaj najpiękniejszą rzecz o matce, że posiadała cechę częstą u wielkich ludzi – miała urok wczesnej młodości, niemal dziecięcy.
PAP: Co nowego dowiemy się z pani książki o Ingrid Bergman?
Aleksandra Ziółkowska-Boehm: Sądzę, że nie jest powszechnie znany fakt, że aktorka urodzona w Szwecji miała krewnych w Stanach Zjednoczonych, z którymi utrzymywała serdeczny kontakt. Podobnie, nie jest ogólnie wiadome, że była pół Szwedką, pół Niemką. Ojciec aktorki Justus Bergman był Szwedem, a matka Friedel Adler – Niemką. W Ameryce, gdzie Ingrid Bergman zdobyła ogromną popularność, unikano wręcz wzmianek o jej niemieckim pochodzeniu. Podczas II wojny światowej i kolejnych latach po jej zakończeniu nie przypominano o niemieckim pochodzeniu znanych aktorów, tak np. uczyniono w przypadku Clarka Gable’a.
Ameryka także potrafiła się odwrócić od swoich ulubieńców. Kiedy Ingrid Bergman już będąc we Włoszech postanowiła się rozejść z Petterem Lindstromem, by poślubić Roberto Rosselliniego, wybuchł wielki skandal, nawet senator z Kolorado oficjalnie przytoczył jej nazwisko jako przykład zepsucia. Odwrócono się od aktorki, o czym sama pisze w liście do ciotki Blendy. To wtedy pocieszał ją dobry przyjaciel Ernest Hemingway, pisząc, że „jest wielką aktorką, a wielcy aktorzy mają problemy z resztą świata. Ale też wszystko im się wybacza”.
PAP: Czy dokumenty rodzinne rzucają też nowe światło na twórczość aktorską Ingrid Bergman?
Aleksandra Ziółkowska-Boehm: W pewnych sprawach tak. Pia, córka aktorki, stwierdziła np., że Ingrid byłaby nieszczęśliwa, wiedząc, że „Casablankę” uważa się za jej najlepszy film. Matka, jej zdaniem, znacznie wyżej ceniła i bardziej lubiła rolę Joanny d’Arc i ten film uważała za wyjątkowy w swojej karierze.
PAP: Co z amerykańskim wydaniem książki o Ingrid Bergman? Miało ono być wcześniejsze od krajowego.
Aleksandra Ziółkowska-Boehm: Musiałam zmienić wydawcę, bo ten poprzedni, koniecznie chciał „podkręcać” temat, podgrzewać temperaturę, namawiając mnie abym skłoniła Normana, by opowiedział, że kochał się w swojej kuzynce, na co on, naturalnie, się nie zgodził. Wydawca argumentował, że książka się wspaniale sprzeda z takim wątkiem „romantycznym” i bardzo się dziwił tej odmowie.
PAP: A co, według Normana Boehma było najważniejsze, najbardziej charakterystyczne dla Ingrid Bergman?
Aleksandra Ziółkowska-Boehm: Norman podkreślał, że Ingrid wyglądała na szczęśliwą, niezależnie od okoliczności życiowych, a te, paradoksalnie, dość często bywały trudne. Miała niezwykłe oczy i uśmiech rozświetlający twarz. Często wspominał szczególny rodzaj skupienia, z jakim podczas rozmowy kierowała swoją uwagę na drugą osobę. Podbijała serca publiczności nie tylko swoim wyglądem, ale i świeżością, delikatnością, nawet pewną bezbronnością. I tak ją zapamiętał.
Rozmawiała Anna Bernat (PAP)
Książkę Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm „Ingrid Bergman prywatnie” opublikowało wydawnictwo Prószyński i S-ka. Aleksandra Ziółkowska-Boehm, polska pisarka na stałe mieszkająca w USA. Autorka blisko trzydziestu książek; publikuje w Polsce i w Stanach Zjednoczonych.
abe/ ls/ mlu/