Prymas Wyszyński mówił o arcybiskupie Baraniaku, że było jego "wiernym towarzyszem w cierpieniu". Autorka filmu "Żołnierz Niezłomny Kościoła" Jolanta Hajdasz dotarła do świadków, którzy potwierdzają, że w więzieniu na Rakowieckiej duchownego poddawano torturom.
PAP: W 2012 roku zrobiła pani film "Zapomniane męczeństwo" poświęcony historii abpa Antoniego Baraniaka. Za kilka dni będzie miał premierę pani nowy film dokumentalny, tym razem pełnometrażowy, pt. "Żołnierz Niezłomny Kościoła", w którym powraca pani do tej postaci. Co skłoniło panią do poświęcenia tej historii tylu starań i wysiłków?
Jolanta Hajdasz: Przede wszystkim fakt, że życie abpa Antoniego Baraniaka nie jest szerzej znane, a ta postać zasługuje na pamięć. Antoni Baraniak był dyrektorem sekretariatu prymasa Stefana Wyszyńskiego. Zostali aresztowani razem, w nocy z 25 na 26 września 1953 roku, prymas został internowany, a abp Baraniak trafił do więzienia na Rakowieckiej, gdzie przez 27 miesięcy poddawano go torturom. Chodziło o to, żeby duchowny podpisał lojalkę i zgodził się być świadkiem na procesie pokazowym, w którym chciano skompromitować prymasa Wyszyńskiego. To był niemal rutynowy sposób postępowania bezpieki z krajów Bloku Wschodniego w tamtych czasach. W sfingowanych procesach pokazowych skompromitowano głowy kościołów m.in. w Chorwacji, na Węgrzech i w Czechosłowacji.
PAP: Do tej pory dla wielu historyków nie jest jasne, jakie formy nacisku wobec abpa Baraniaka stosowano w warszawskim więzieniu na Rakowieckiej.
J.H.: To właśnie stało się dla mnie pretekstem do pracy nad filmem z 2012 roku. Ogromnym zaskoczeniem był dla mnie fakt, że w roku 2011, po 8 latach postępowania, Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu umorzyła śledztwo przeciwko oprawcom abpa Baraniaka. W akcie oskarżenia wymieniono około 30 jego prześladowców, w 2011 roku pięciu z nich jeszcze żyło i można było ich pociągnąć do odpowiedzialności, ale nie zrobiono tego. W uzasadnieniu umorzenia śledztwa znalazło się zdanie, że brakuje dowodów na popełnienie przestępstwa prześladowania fizycznego i psychicznego abpa Baraniaka. W filmie "Zapomniane męczeństwo" zebrałam takie dowody.
Jolanta Hajdasz: Antoni Baraniak był dyrektorem sekretariatu prymasa Stefana Wyszyńskiego. Zostali aresztowani razem, w nocy z 25 na 26 września 1953 roku, prymas został internowany, a abp Baraniak trafił do więzienia na Rakowieckiej, gdzie przez 27 miesięcy poddawano go torturom. Chodziło o to, żeby duchowny podpisał lojalkę i zgodził się być świadkiem na procesie pokazowym, w którym chciano skompromitować prymasa Wyszyńskiego.
PAP: Czy film zmienił losy śledztwa?
J.H.: Po jego premierze przekazałam Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu listę nowych świadków, do których dotarłam, a których nie przesłuchano w czasie 8-letniego dochodzenia. Pion śledczy IPN, przeanalizowawszy te materiały, odpowiedział mi po kilku miesiącach, że nie widzi podstaw, żeby wszcząć to śledztwo na nowo. Dlatego właśnie chciałam zrobić drugi film - żeby udowodnić, że decyzja o umorzeniu śledztwa była błędna, a prześladowania abp Baraniaka miały miejsce.
PAP: W "Żołnierzu Niezłomnym Kościoła" dotarła pani do nowych świadków. Kim oni są?
J.H.: W pierwszym filmie przedstawiłam zeznania lekarki abpa Baraniaka dr Milady Tycowej, która powiedziała, że organizm duchownego był bardzo wyniszczony przez obrażenia doznane w okresie uwięzienia. Lekarka mówiła też o bliznach na plecach abpa Baraniaka, które, w jej ocenie, były ewidentnie śladami po biciu, po urazach będących następstwem ciosów jakimś narzędziem. Dokładnie tak samo opisała blizny duchownego dr Małgorzata Kulesza-Kiczka, która także go leczyła, a zgłosiła się do mnie po obejrzeniu filmu "Zapomniane męczeństwo".
Abp Baraniak powiedział lekarkom, że te blizny to pamiątka z więzienia, ale nie wypytywały go o szczegóły. Przedstawiam także świadectwo jednej z sióstr elżbietanek, dyplomowanej pielęgniarki, która zajmowała się abp. Baraniakiem w ostatnim etapie jego choroby, kiedy umierał na raka trzustki. Siostra przekazuje, że ciało duchownego nosiło ślady niezwykle okrutnych tortur.
PAP: Ludzi, którzy mogą opowiedzieć o abp. Baraniaku jest coraz mniej, świadkowie jego życia odchodzą.
J.H.: Tak stało się np. w przypadku ks. Henryka Grześkowiaka, proboszcza z parafii Radomicko niedaleko Leszna. Udało mi się z nim porozmawiać telefonicznie, umówiliśmy się na nagranie, ale ksiądz Grześkowiak zmarł zanim się spotkaliśmy. Jego świadectwo przekazuje więc w filmie abp Marek Jędraszewski. Abp Baraniak w rozmowach z księdzem Grześkowiakiem wspominał, że na Rakowieckiej wrzucano go nagiego do celi, w której były fekalia i trzymano tam przez długi czas. Jak długo nie wiedział, bo w całkowitych ciemnościach tracił poczucie upływającego czasu. Podobno powtarzał sobie wtedy: "Baraniak, ty się nie możesz ześwinić". I nie podpisał tego, co podsuwali mu prowadzący śledztwo.
Zebrane przeze mnie świadectwa potwierdzają niedawne odkrycia w więzieniu na Rakowieckiej, gdzie powstaje Muzeum Żołnierzy Wyklętych. Podczas kręcenia filmu z 2012 roku nie mieliśmy jeszcze materialnych dowodów, że w tym więzieniu rzeczywiście były takie pomieszczenia jak tzw. mokry karcer. Teraz już mamy na to dowody.
Jolanta Hajdasz: Moim zdaniem film "Żołnierz Niezłomny Kościoła" mógłby stać się pretekstem do wznowienia śledztwa, ale nie robię sobie już takich nadziei. Teraz cieszę się, że udało mi się udokumentować historię abpa Baraniaka, że nagrałam zeznania świadków, których jest coraz mniej. Wierzę, że abp Baraniak zostanie w Polsce godnie uhonorowany, bo zasłużył na to. Jego postawa w więzieniu, fakt, że wytrzymał śledztwo, nie poddał się, miało znaczenie dla historii Kościoła w Polsce, dla Polski.
PAP: Czy sądzi pani, że nowy film doprowadzi do wznowienia śledztwa IPN?
J.H.: Taką nadzieję miałam przy pracy nad pierwszym z filmów, ale okazało się, że nie posunął on wcale sprawy naprzód. Moim zdaniem film "Żołnierz Niezłomny Kościoła" mógłby stać się pretekstem do wznowienia śledztwa, ale nie robię sobie już takich nadziei. Teraz cieszę się, że udało mi się udokumentować historię abpa Baraniaka, że nagrałam zeznania świadków, których jest coraz mniej. Wierzę, że abp Baraniak zostanie w Polsce godnie uhonorowany, bo zasłużył na to. Jego postawa w więzieniu, fakt, że wytrzymał śledztwo, nie poddał się, miało znaczenie dla historii Kościoła w Polsce, dla Polski. Dzięki postawie abpa Baraniaka komunistom nie udało się wytoczyć prymasowi Wyszyńskiemu sfingowanego procesu, nie udało się go skompromitować. Prymas, po okresie internowania, wrócił na swoje stanowisko i historia Kościoła w Polsce potoczyła się inaczej niż losy Kościoła w innych krajach Bloku Wschodniego.
Abp Antoni Baraniak urodził się 1 stycznia 1904 r. we wsi Sebastianowo w Wielkopolsce. W młodości wstąpił do zgromadzenia salezjanów. Przed wojną został sekretarzem ówczesnego prymasa Polski, kard. Augusta Hlonda, a po wojnie – prymasa Stefana Wyszyńskiego. W roku 1951 papież Pius XII mianował go biskupem pomocniczym archidiecezji gnieźnieńskiej. We wrześniu 1953 r. został aresztowany i wtrącony na trzy lata do więzienia na warszawskim Mokotowie, gdzie był torturowany i szykanowany. Rok po odzyskaniu wolności został metropolitą poznańskim. Mimo sprzeciwu władz, w 1966 roku zorganizował w Poznaniu obchody tysiąclecia Chrztu Polski. Abp Baraniak zmarł po długiej chorobie 13 sierpnia 1977 r. Został pochowany w podziemiach poznańskiej katedry.
Premiera filmu "Żołnierz Niezłomny Kościoła" będzie miała miejsce w Poznaniu, 25 września, w rocznicę aresztowania prymasa Wyszyńskiego i abpa Baraniaka.
Rozmawiała Agata Szwedowicz (PAP)
aszw/ mhr/