Książka znanego brytyjskiego historyka opowiada o ostatnich miesiącach III Rzeszy i wyścigu armii alianckich do Berlina. Przede wszystkim jednak autor pisze o starciu niemieckiego i sowieckiego totalitaryzmu oraz jego następstwach.
To zapis tragedii milionów ludzi, narracja o fanatyzmie, o zbrodniach Armii Czerwonej oraz szalonych rozkazach Hitlera, który nie przyjmował do wiadomości nadchodzącej klęski. Beevor pisze też o Stalinie poświęcającym setki tysięcy żołnierzy, by zdobyć Berlin wcześniej niż zachodni alianci.
Hitler nawet w obliczu klęski śnił o odwróceniu losów wojny oraz zmuszeniu Roosevelta i Churchilla do rokowań. Stalin nie ukrywał z kolei dążenia do całkowitego zniszczenia hitlerowskich Niemiec. By to osiągnąć, podsycał rywalizację między Koniewem a Żukowem, zdobywającymi Berlin.
Rabunki, gwałty i egzekucje
A oblicze wojny dla tych, którzy jej doświadczyli, przemawia najmocniej, nawet jeśli wielu Polaków zna ją z innych publikacji czy opowieści rodzinnych. Czytamy m.in. o tym, że żołnierze sowieccy pili wszystko, co tylko się dało wypić, a kradli nawet damską odzież i wkładając ją na siebie, ledwo mogli się poruszać. Dostarczano nawet mniej amunicji do jednostek liniowych, bo pojazdy przewoziły wojenne trofea.
Żołnierze Armii Czerwonej stale głodowali. Gdyby nie transporty amerykańskiej żywności, byliby na krawędzi śmierci. W Polsce „dożywiali się”, rabując zboże rolnikom i zarzynając zwierzęta, których nie zabrali Niemcy.
Gdy w styczniu 1945 r. sowiecka armia parła na zachód, kolumny uchodźców z Prus i Pomorza zmierzały w kierunku Odry i Berlina. Ci ze Śląska i Kraju Warty - ku Nysie Łużyckiej. Większość stanowiły kobiety i dzieci, a nocą temperatury dochodziły do -30°C. Były tak duże zaspy, że nie mogły się przebić przez nie nawet czołgi.
Do Berlina przybywało ok. 50 tys. uchodźców dziennie. Władze miasta ich nie witały - bały się wybuchu epidemii chorób zakaźnych.
Z kolei wokół Gdańska przygotowano dla uchodźców magazyny żywności, ale rozgrabili je niedożywieni niemieccy żołnierze.
Z portu w Gdyni uchodźcy mieli być ewakuowani do Niemiec czterema statkami. 30 stycznia 1945 r. największy - „Wilhelm Gustloff”, przeznaczony dla 2 tys. pasażerów, opuścił Gdynię z 6600 uchodźcami. Następnego wieczoru został storpedowany przez sowiecki okręt podwodny. Zginęło co najmniej 5300 osób.
Mimo to w tym czasie w Gdańskim Instytucie Anatomii kontynuowano nieludzkie eksperymenty. Przeprowadzano tam próby wytwarzania mydła z ludzkiego tłuszczu i wyprawiania ludzkiej skóry. Wykorzystywano ciała obywateli ZSRS, Polski i innych państw z niemieckich obozów koncentracyjnych. Prace te prof. Spanner i jego asystent Volman rozpoczęli w 1943 r. W instytucie po wejściu armii sowieckiej znaleziono 148 ciał, które przechowywano do produkcji mydła.
Mieszkańcy miasta, którzy wrócili do Gdańska, zobaczyli z kolei „aleje szubieniczników”, gdzie SS i żandarmeria polowa wieszały dezerterów. Na szyi mieli tablice z napisami: „Wiszę tu, bo nie wierzyłem w Führera”.
Natomiast oficerowie i żołnierze Armii Czerwonej gwałcili nawet Ukrainki, Rosjanki i Białorusinki, które przebywały w Niemczech na robotach przymusowych. Niektóre miały tylko 14 lat, gdy wywieziono je do Rzeszy. Jednak Sowieci uznawali, że dziewczęta „zaprzedały się Niemcom”.
Wyścig do Berlina i jego zasobów
Oficjalna sowiecka historiografia podaje, że w operacji zdobycia Berlina miało wziąć udział 2,5 mln ludzi. Szeregi Armii Czerwonej wiosną 1945 r. uzupełniano więźniami z łagrów.
A gdy armie alianckie zbliżały się do serca Niemiec, berlińczycy mawiali, że „optymiści uczą się angielskiego, a pesymiści rosyjskiego”. Minister spraw zagranicznych Joachim Ribbentrop twierdził, że „Niemcy przegrały wojnę, ale mogą zdecydować, komu się poddadzą”.
Ten problem nurtował też Stalina, który podejrzewał, że alianci zachodni pierwsi mogą podjąć negocjacje z przywódcami partii nazistowskiej.
Sowieci uważali zresztą, że Berlin należał się im z racji cierpień obywateli ich państwa oraz „z mocy prawa zdobywcy”.
Marszałkowie Żukow i Koniew nacierający na Berlin wiedzieli, że ich operacja to ostrzeżenie Amerykanom i Brytyjczykom. Ale nie zdawali sobie sprawy z wagi, jaką Stalin i Beria przywiązywali do zajęcia instytutów fizyki jądrowej, szczególnie Instytutu Fizyki im. Cesarza Wilhelma w Dahlem.
Brak odpowiedniej ilości uranu hamował bowiem sowiecki program atomowy. Rosjanie chcieli też odnaleźć niemieckich naukowców, którzy zajmowali się wzbogacaniem uranu.
Samobójstwo Hitlera, ordery Stalina
Hitler zdał sobie w końcu sprawę, że „historia jest wszystkim, co mu pozostało” – czytamy. Obsesyjnie dążył do zapewnienia sobie nieśmiertelności. Ostatecznie 30 kwietnia 1945 r. popełnił samobójstwo w bunkrze w Kancelarii Rzeszy.
2 maja Berlin został zdobyty. Stalin interesował się jednak konkretami - np. Bankiem Rzeszy. Przejęto tam 2389 kg złota, 12 ton srebra i miliony w banknotach krajów okupowanych przez państwa Osi. ZSRS zamierzał też ograbić Niemcy z ich laboratoriów i zakładów przemysłowych.
Również szczątki Hitlera „przejęli” Sowieci, choć stalinowska kampania dezinformacji sugerowała, że przywódca Niemiec uciekł na zachód. W 1970 r. na Kremlu podjęto tajną decyzję o pozbyciu się tych szczątków. Ale szczęki Führera pozostały w dyspozycji Smiersza, czaszka zaś trafiła do NKWD.
Resztki Hitlera, zakopane pod placem apelowym w Magdeburgu, ekshumowano i spalono. Popioły skończyły w kanalizacji.
Równie okrutny przywódca sowiecki został, niestety, bohaterem dla wielu. Tydzień po paradzie zwycięstwa Stalina awansowano do stopnia generalissimusa „za wyjątkowe zasługi i służbę w czasie Wielkiej Wojny Ojczyźnianej”. Otrzymał medal i tytuł Bohatera Związku Radzieckiego, Order Lenina i Order Zwycięstwa, pięcioramienną platynową gwiazdę ze 135 diamentami i pięcioma rubinami.
Ewa Łosińska
Źródło: MHP