Do książki oprócz znanych postaci wybrałam także takie, których postępki może nie wpłynęły w znaczący sposób na losy ludzkości, ale pod jakimś względem okazały się destrukcyjne dla otoczenia – pisze Joanna Puchalska, autorka biografii „złych kobiet” polskiej historii.
Polska historiografia pełna jest znakomicie napisanych biografii kobiet kształtujących losy państwa i narodu na przestrzeni wieków. Na karty podręczników jako bohaterki trafiały nie tylko polskie księżne i królowe, ale również pozornie zwyczajne kobiety, które dzięki swojej odwadze potrafiły dokonywać właściwych wyborów. Do tej pory nie poświęcano jednak zbyt wiele miejsca biografiom kobiet, których motywy postępowania stanowiły zaprzeczenie wszelkich cnót i etosu, powszechnie akcentowanych w polskiej kulturze. Najnowsza książka Joanny Puchalskiej uzupełnia ważną lukę w popularnonaukowej sferze opowiadania o polskiej historii. Autorka w dziesięciu biografiach przedstawia losy dziesięciu „złych” Polek, od renesansu, aż po II wojnę światową i okres dyktatury komunistycznej.
Wiele z biografii antybohaterek książki Joanny Puchalskiej może być materiałem na popularne obecnie wysokobudżetowe seriale historyczne. Tak jest między innymi w przypadku życiorysu Barbary Giżanki, kochanki króla Zygmunta Augusta. Pochodząca z kupieckiej rodziny Giżanka wykorzystując wielkie podobieństwo do zmarłej żony ostatniego Jagiellona, Barbary Radziwiłłówny zdobyła ogromne wpływy na dworze i na decyzje samego władcy. W biografii Giżanki pióra Joanny Puchalskiej najlepiej widoczna jest jedna z głównych wspomnianych już cech tej książki – dążenie do fabularyzacji życiorysów, między innymi poprzez wplatanie fikcyjnych dialogów. „W tym momencie posłyszał szept maga. – Spójrzcie, miłościwy panie, w prawo. Tylko nic nie mówcie. Zygmunt August wolno odwrócił głowę. Stęsknione serce zamarło na ułamek sekundy, a potem się rozszalało, jakby mu w piersi królewskiej za ciasno się zrobiło, bo aż tyle było w nim miłości. Pod ścianą komnaty stała Barbara w królewskiej purpurze, ubrana tak samo, jak ją złożono w trumnie” – opisuje Puchalska, słynną scenę wywoływania ducha Barbary Radziwiłłówny uwiecznioną w polskiej historii obrazem Jana Matejki. „Moje opowieści są częściowo zbeletryzowane. Pisząc dialogi, starałam się opierać jak najwierniej na dostępnych źródłach – tak było w przypadku Marii Teresy Dogrumowej czy Wandy Wasilewskiej” – stwierdza we wstępie Joanna Puchalska.
Równie fascynujące wydają się losy „złych kobiet” okresu zaborów. Niektóre z nich, takie jak Karolina Sobańska wpływały na życie najważniejszych postaci polskiego romantyzmu. „Karolina Sobańska znalazła szczególny kącik w jego sercu i to ona zapewne jest ową tajemniczą D. D., do której kierował miłosne wynurzenia w wierszach zbyt śmiałych, by można w nich otwarcie się zwracać do przyzwoitej kobiety z towarzystwa, w dodatku zamężnej” – pisze autorka o nieznanym epizodzie z biografii młodego Adama Mickiewicza.
Dawna historiografia pozwalała sobie na wydawanie jednoznacznych ocen etycznych i moralnych. Książka Joanny Puchalskiej odległa jest od tej formy wydawania sądów. Te autorka pozostawia czytelnikom. We wstępie pisze jednak wiele o naturze zła. Przywołuje słowa Arystotelesa. Zdaniem antycznego filozofa „występki biorą się z nadmiernych pragnień”. Zdaniem Joanny Puchalskiej to ta cecha decydowała o fatalnym dla losów Polski postępowaniu owych kobiet. W XX w. na osobiste ambicje nakładały się wybory ideologiczne, które autorka nazywa opętaniem „demoralizującą ideą”, której skutkiem była zdrada Polski.
Szczególnym przykładem tego rodzaju biografii są losy komunistek – Janiny Broniewskiej i Wandy Wasilewskiej. Przedwojenne związki z organizacjami komunistycznymi zdecydowały o ich późniejszej drodze życiowej, ale nie zwiastowały zdrady jakiej dopuściły się po 17 września 1939 r. Autorka zwraca szczególną uwagę na ideologiczny dorobek Broniewskiej. Większa część jej książek i wierszy dla dzieci przesycona była propagandą komunistyczną. Po 1944 r. stała się szarą eminencją środowiska literackiego. „Gdy w 1951 roku na jubileuszu Marii Dąbrowskiej Jerzy Andrzejewski wygłaszał referat, zauważył, że siedząca w pierwszym rzędzie Broniewska szepcze coś do ucha Pawłowi Hoffmanowi, szefowi wydziału kultury KC. Zemdlał ze strachu, bo myślał, że to coś krytycznego o nim” – pisze Joanna Puchalska. Warto podkreślić, że przerażony Andrzejewski był wówczas kluczową dla komunistów postacią życia kulturalnego i propagandy.
Broniewska była przyjaciółką jednej z najmroczniejszych postaci polskiego okresu stalinizmu – Wandy Wasilewskiej. Również jej zasługi propagandowe przypomina autorka. „Nasz Związek Radziecki jest prawdziwym krajem młodości. W przełomowym dniu 17 września najwięcej zyskała młodzież. Największe szczęście spotkało tych, którym teraz dane jest przeżyć młodość w radzieckich warunkach” – pisała po 17 września 1939 r.
Symbolem zdrady jest dla autorki również postępowanie Blanki Kaczorowskiej, która przyczyniała się do dekonspiracji i aresztowania gen. Stefana „Grota” Roweckiego. Ujawnienie jej roli nastąpiło już dawno, między innymi w wydanej na początku lat osiemdziesiątych książce Andrzeja Krzysztofa Kunerta „Spiska 14. Aresztowanie generała Grota Stefana Roweckiego”. Autorka przypomina jednak późniejsze losy Kaczorowskiej, stanowiące swego rodzaju memento ostrzegające przed konsekwencjami zdrady. Za współpracę z gestapo i wywiadem komunistycznym Kaczorowska „zapłaciła” samotną starością. „Odeszła, zabierając do grobu tajemnicę motywacji swoich niechlubnych życiowych wyborów i samotności ostatnich lat życia” – podsumowuje jej losy autorka.
Książka Joanny Puchalskiej „Bo to złe kobiety były. Intrygantki i diablice” ukazała się nakładem Wydawnictwa Fronda.
Michał Szukała (PAP)