„Lata gimnazjalne, przed maturą, były bardzo bujnym okresem w moim życiu. Właściwie większość wiadomości, które posiadam, pochodzi z tamtego czasu, najwięcej wtedy chłonąłem, niezmiernie dużo czytałem i to z różnych dziedzin: z literatury, filozofii, z przyrody – to były te dziwne, szerokie zainteresowania” – wspomina Bohdan Korzeniewski.
Bohdan Korzeniewski (12 kwietnia 1905 – 5 września 1992) z wykształcenia był polonistą, a z pasji „jedną z najwybitniejszych osobowości, które kształtowały polski teatr w XX wieku, naprzód jako recenzent, potem historyk, a w końcu zaś – kierownik literacki, kierownik artystyczny i reżyser” – czytamy.
„Było, minęło…” to zbiorcze wydanie wspomnień Bohdana Korzeniewskiego, w których autor wraca pamięcią nie do teatru, ale do mniej znanych kart swojego życiorysu sprzed 1945 roku. A ten życiorys jest niezwykle ciekawy, Korzeniewski był chociażby obserwatorem rewolucji październikowej na Białorusi, więźniem KL Auschwitz. Ratował także Bibliotekę Uniwersytecką, był „detektywem” tropiącym wywiezione przez Niemców w czasie II wojny światowej księgozbiory.
Jak zauważa Bohdan Korzeniewski, „ktoś, kto nie przywykł prowadzić codziennych zapisków, aby zapewnić sobie obecność w historii, popada w nie lada kłopoty, kiedy po wielu latach przyjdzie mu się odwołać do tego, co było. Dopiero wówczas spostrzega, jak dziwacznym mechanizmem jest pamięć, do której odnosił się z lekkomyślnym zaufaniem. Teraz przekonuje się niemal ze zgrozą, że pamięć rządzi się szczególnymi prawami. Fakty najprostsze i, zdawałoby się, najłatwiejsze do utrwalenia gubi tak bez śladu, że żadne wysiłki nie pozwalają ich odnaleźć. Takie próby doprowadzają jedynie do stwierdzenia, że pamięć nie liczy się ani z kalendarzem, ani z mapą. I czas, i miejsce traktuje z zupełną beztroską”.
Te rozważania Korzeniewskiego poprzedzają niezwykle sugestywny opis Warszawy po upadku Powstania Warszawskiego. „We mnie na przykład określenie +Warszawa po powstaniu+ wywołuje obraz, który zachował wszelkie cechy rzeczywistości. Jest niemal dotykalny. Na ścieżce pnącej się przez ruiny w załomie muru czai się na wzniesionych gąsienicach, jakby wspinał się do skoku, śmieszny, mały samochodzik pancerny bez miejsca dla szofera. Tak zamarł w ruchu niemiecki goliat naładowany dynamitem. O parę metrów za nim w zagłębieniu gruzów leżą płasko przygniecione do ziemi zetlałe szmaty. Coś jakby cień leżącego człowieka. Okrywają szczątki powstańca. Przepełzł przez zwaliska i zanim rozrzucił ręce, rażony serią karabinu maszynowego, zdołał przeciąć kabel kierujący samochodem. O kilkanaście centymetrów nad rękawem leżą nożyce, zupełnie już czerwone od rdzy. Nie umiałbym wskazać dzisiaj w odbudowanym mieście ulicy, gdzie natknąłem się w moich wędrówkach po Warszawie popowstańczej na ten ślad walki. Nie mógłbym również, nawet w przybliżeniu, określić daty. Mogłem to zobaczyć równie dobrze mroźną jesienią 1944 roku, kiedy na podstawie warunków kapitulacji jeździłem przez dwa miesiące co dzień do bezludnej Warszawy z ekipami uprawnionymi do ratowania mienia kulturalnego, jak mroźną i bezśnieżną zimą, kiedy już po wyzwoleniu przemierzałem ruiny miasta jako jeden z pierwszych jego mieszkańców. Pamięć nie dopełniła żadnego z tych podstawowych warunków, które się stawia świadectwu, aby było przydatne dla historii” – wyznaje.
Na książkę złożyły niedostępne dziś publikacje „Książki i ludzie”, wspomnieniowy cykl „Było, minęło i nie wróci”, który publikowany był wyłącznie w miesięczniku „Znak”, a także opowieść Korzeniewskiego z filmu dokumentalnego „Drzewa i ludzie”, spisane przez Wacława Borowego wspomnienie Korzeniewskiego z okresu Powstania Warszawskiego.
Książka „Było, minęło… Wspomnienia” Bohdana Korzeniewskiego ukazała się nakładem Państwowego Instytutu Wydawniczego.
Anna Kruszyńska (PAP)
akr/