„Życiorys Hłaski, bogaty i wspaniały, przypomina nieco scenariusz filmowy: od dzieciństwa w niespokojnych czasach, przez okres sławy, po smutny w istocie koniec. Być może kiedyś powstanie obraz poświęcony Markowi i w ten sposób – jeśli sama twórczość nie jest już wystarczająca – uzyska on nieśmiertelność” – pisze Radosław Młynarczyk.
Marek Hłasko (1934-1969) to jeden z najsłynniejszych polskich powojennych pisarzy, autor m.in. „Pięknych dwudziestoletnich”, „Ósmego dnia tygodnia” i „Sonaty marymonckiej”. Debiutował wcześnie i szybko zyskał rozgłos. Jak czytamy, „w latach 1954–1956 stał się prawdziwą gwiazdą, brylował w warszawskich knajpach i salonach. Nie zapomniał jednak o swoim największym marzeniu: awansie społecznym poprzez twórczość. Mimo wszystkich awantur i dość hulaszczego trybu życia ciągle pracował nad warsztatem”.
Hłasko to również ikona buntownika polskiej literatury. „Ponieważ nie bardzo chciał korzystać z wytycznych podsuwanych przez władze i marksistowskich krytyków, zyskał opinię buntownika występującego przeciw głównym nurtom literackim. Tak mogłaby wyglądać wymarzona promocja, lecz w Polsce lat pięćdziesiątych wyróżnianie się z tłumu nie było dobrze widziane” – pisze Radosław Młynarczyk.
Co prawda ubecja cały czas podążała za pisarzem, jednak władza doceniała pisarza – przyznano mu nawet mieszkanie w nowo zbudowanym bloku na Ochocie. Także i prasa literacka równie często Hłaskę wychwalała, co ganiła. „Był jednocześnie cudownym dzieckiem polskiej literatury i jej enfant terrible” – czytamy.
W przypadku Hłaski dochodziły jeszcze mistyfikacje, pozy i autokreacja. Chociażby mit, w który skutecznie uwierzono – że jest prostym chłopakiem z Marymontu. Hłasko wiedział także, jak wywołać zainteresowanie i podtrzymać uwagę.
Znał wszystkich i wszyscy znali jego. Jego narzeczoną była Agnieszka Osiecka, a jego opowiadaniami interesowali się filmowcy, wśród nich Wojciech Jerzy Has, Aleksander Ford i Andrzej Wajda. W ekranizacji „Ósmego dnia tygodnia” zagrał Zbigniew Cybulski i Sonja Ziemann, przyszła żona pisarza. Hłasko był nawet o krok od zrobienia kariery w Hollywood, dokąd pojechał, jak twierdził, za namową Romana Polańskiego. Co prawda nie został sławnym scenarzystą, jednak zyskał przyjaciół, a wśród nich był Krzysztof Komeda.
Radosław Młynarczyk przybliża również okoliczności wyjazdu Hłaski z Polski w lutym 1958 roku. Do dzisiaj nie jest do końca jasne, jak Hłasce udało się przejść odprawę na lotnisku z nieaktualnym paszportem. Zwłaszcza że bezpieka doskonale znała zamiar wyjazdu do Francji – Hłasko mówił zresztą o tym otwarcie wśród znajomych. „Najwyraźniej ostatecznie uznano, że wypuszczenie za granicę awanturnika, który stylem życia i literackimi herezjami demoralizuje młodzież oraz szokuje opinię publiczną, będzie bardziej pożyteczne niż blokowanie wyjazdu. W ten sposób problem Hłaski niejako sam się rozwiązał” – ocenia autor.
Sam wylot przypominał nieco ucieczkę. Wstrzymanie stypendium pozbawiło Marka Hłaskę środków do życia – miał przy sobie ledwie parę dolarów. „Maszynę do pisania, na której stworzył teksty kanoniczne dla polskiej literatury, i kożuch, w którym przechadzał się rok wcześniej po kazimierskim rynku, zostawił Agnieszce – pierwszej dziewczynie stanowiącej dla niego prawdziwe oparcie, na którą zawsze mógł liczyć, która wierzyła w jego pisanie i w to, że nie jest tak złym człowiekiem, na jakiego pozuje” - czytamy. Hłasko odlatywał na kilka miesięcy, nie wiedząc, że nigdy już do kraju nie wróci. Jak ocenia Radosław Młynarczyk „tego dnia – dwudziestego pierwszego lutego 1958 roku – dobiegła końca kariera Marka Hłaski, jedna z najszybszych i najbłyskotliwszych w polskiej literaturze. Narodziła się natomiast jego legenda”.
„Na składanym przez lata z kawałków obrazie Hłaski wciąż widać pęknięcia, prześwity, miejsca wymagające dopełnienia. Trzeba go nakreślić od nowa, na chłodno, bez zachwytu, ale i bez łatwego moralizowania. Oddać pisarzowi to, co jego, a resztę włożyć między piękne bajki o niedostępnym już świecie furmanów i butów na słoninie”” – czytamy.
Książka „Hłasko. Proletariacki książę” Radosława Młynarczyka ukazała się nakładem wydawnictwa Czarne.
Anna Kruszyńska (PAP)
akr/