„Amerykańskich dyplomatów interesowało dosłownie wszystko: od zakulisowych walk o wpływy w partii (od szczebla centralnego, przez wojewódzkie, po podstawowe organizacje partyjne); przez nastroje w konkretnych środowiskach i grupach (intelektualiści, dziennikarze stołeczni i regionalni, robotnicy, rolnicy, żołnierze, ekonomiści, naukowcy, artyści, urzędnicy, cudzoziemcy…), artykuły prasowe, audycje telewizyjne i radiowe, sytuację w Kościele, działania najróżniejszych grup opozycyjnych; po takie szczegóły, jak natężenie ruchu na drogach i lotniskach, cena kanistra benzyny, długość kolejek i napisy na murach czy… gęstość wąsów Lecha Wałęsy” – czytamy.
Jak wskazuje Patryk Pleskot, stanowisko amerykańskich placówek dyplomatycznych w Polsce w latach 1980–1981 odzwierciedlało – na zasadzie swego rodzaju sprzężenia zwrotnego – amerykańską politykę wobec PRL w tym okresie. „Ambasada (i konsulaty) realizowała jej wytyczne, wykuwane gdzieś w gabinetach Departamentu Stanu, CIA, Białego Domu i powiązanych z nimi instytucji, a jednocześnie sama wpływała na kształt tej polityki, +bombardując+ te instytucje raportami, analizami, szyfrogramami itp. sporządzanymi przez różne komórki (od ambasadora, przez poszczególne legalne piony, po rezydenturę wywiadowczą)” – czytamy.
Dyplomatów interesowały oczywiście sprawy o charakterze politycznym. W opracowaniu biograficznym Stanisława Kani z grudnia 1980 roku opracowanym przez Karen Beck czytamy chociażby: „W środku kryzysu polityczno-ekonomicznego, przyśpieszonego trwałymi i szerokimi niepokojami robotniczymi oraz strajkami, VI Plenum PZPR powołało Stanisława Kanię na stanowisko I sekretarza. Zajął on miejsce Edwarda Gierka, który – według oświadczeń władz polskich – został odwołany ze stanowiska, ponieważ ciężko zachorował w czasie kryzysu. Będąc wieloletnim działaczem partyjnym, popularnym wśród zwolenników twardej linii, Stanisław Kania pełnił obowiązki członka Biura Politycznego od 1971 r., a jako członek Sekretariatu [KC] był odpowiedzialny za sprawy bezpieczeństwa wewnętrznego, armię i stosunki Kościół–państwo. Wypełniając te obowiązki, unikał wystąpień publicznych i w efekcie był prawie nieznany polskiemu społeczeństwu w chwili, gdy objął najwyższe stanowisko w hierarchii partyjnej”.
Amerykanów interesowały także sprawy związane z wojskiem. Z notatki z grudnia 1980 roku możemy dowiedzieć się o ewentualnej roli politycznej Armii Polskiej. „Od czasu strajków w sierpniu i wrześniu br. Armia Polska musi podejmować postawę polityczną w sprawach wewnętrznych w taki sposób, jakiego poprzednio udało jej się uniknąć. Na forum krajowym, abstrahując od jej roli jako siły militarnej, Armia Polska służyła reżimowi za zawsze gotowe źródło siły robotniczej przy budowie dróg, kolei, mostów i innych obiektów. Wielokrotnie wykorzystywano ją do pomocy przy żniwach, które w przeciwnym wypadku nie byłyby owocne z uwagi na warunki atmosferyczne. Z bolesnym wyjątkiem grudnia 1970 r., armia nie została jednak wykorzystana jako instrument przywracania ładu społecznego” – zapisano.
Ale także problemy życia codziennego, chociażby kolejki po mięso, znalazły swoje odzwierciedlenie w dokumentach tworzonych przez pracowników ambasady. „Zaopatrzenie w mięso powoduje największą udrękę, częściowo z powodu plotek o wysyłaniu go do Związku Radzieckiego na olimpiadę, a częściowo na skutek podwyżek cen w dniu 1 lipca i związanych z tym przerw w pracy – a częściowo również na skutek nieregularnych dostaw, niezależnie od ceny. Istnieją także coraz większe trudności z kupnem ryb. Gospodynie domowe i renciści stoją częściej niż dotychczas w kolejkach, chcąc kupić mięso dla rodziny. W różnych miastach i okresach odnotowano również braki cukru, masła, sera, jaj, cytryn itp. Tegoroczne owoce nie dojrzały dobrze. Niektórzy po raz pierwszy od wielu lat obawiają się, że wielu Polaków może głodować podczas tegorocznej zimy i przyszłej wiosny” – czytamy w raporcie ambasady USA w Warszawie na temat sytuacji w Polsce w połowie sierpnia 1980 roku.
Uwadze dyplomatów amerykańskich nie uszedł również wygląd Lecha Wałęsy. „Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy u Wałęsy, jest jego niski wzrost – być może około 168 cm. Jest krępy, nieco nalany, zwłaszcza na twarzy, na której widoczne są ślady po ospie, które to również rzucają się w oczy. Oczy ma wąskie, rzadko patrzą one w oczy swego rozmówcy, za to błądzą wokół, gdy czuje się skrępowany, odpowiadając na pytanie (co dzieje się z rzadka). Jego tak mocno obfotografowane wąsy nie są tak bujne i zauważalne, jak sugerują to zdjęcia. Jest staranny w wyglądzie, ale drobiazgi – jak np. szeroki pas skórzany, który miał na sobie – sugerują, że wygodniej czuje się w golfie i dżinsach niż w białej koszuli i garniturze” – czytamy chociażby w informacji dotyczącej wizyty Lecha Wałęsy w ambasadzie USA w Warszawie.
Książka „+Karnawał+ po amerykańsku. Ambasada USA w Warszawie wobec wydarzeń w Polsce od sierpnia 1980 r. do grudnia 1981 r.” pod redakcją Patryka Pleskota ukazała się nakładem Instytutu Pamięci Narodowej, w ramach serii wydawniczej „Warszawa Nie?pokonana”.
Anna Kruszyńska (PAP)
akr/