Naród polski, powiedziałem, ma jedno podstawowe i niezbywalne prawo. Ma prawo do walki o swoje wyzwolenie i o swoje narodowe terytorium. I właśnie tego prawa mu się teraz odmawia - pisał we wspomnieniach z czasów II wojny światowej ambasador RP w Waszyngtonie Jan Ciechanowski.
Wspomnienia ambasadora Ciechanowskiego były do tej pory znane wyłącznie wąskiemu gronu historyków specjalizujących się w dziejach polskiej i amerykańskiej dyplomacji. Polski dyplomata po raz pierwszy opublikował swoje wspomnienia w 1947 r. w Nowym Jorku, dwa lata po zakończeniu misji ambasadora RP. Polscy czytelnicy otrzymują polskie tłumaczenie tego bardzo cennego źródła po upływie dokładnie siedmiu dekad.
Początki kariery dyplomatycznej Jana Ciechanowskiego sięgają okresu tworzenia zrębów polskiego MSZ jesienią 1918 r. Urodzony w 1877 r. w Grodźcu koło Będzina, syn właściciela zakładów przemysłowych i absolwent uniwersytetu w Birmingham już w 1919 r. objął stanowisko radcy poselstwa RP w Londynie. Po sześciu latach służby w stolicy Zjednoczonego Królestwa został posłem RP w Waszyngtonie. Czteroletnie doświadczenie i znajomość amerykańskich realiów politycznych okazały się bezcenne podczas pracy w trakcie II wojny światowej. W rządzie Władysława Sikorskiego pełnił funkcję dyrektora generalnego MSZ. W lutym 1941 r. objął funkcję ambasadora RP w USA. Pełnił ją do 5 lipca 1945 r., gdy zrezygnował z funkcji w proteście przeciw uznaniu przez państwa alianckie nowego zdominowanego przez komunistów rządu w Warszawie.
Wspomnienia Ciechanowskiego to bezcenne źródło nie tylko dla historyków II wojny światowej, ale również dla amerykanistów. Ciechanowski porównuje swoje kontakty z administracją prezydenta izolacjonisty Calvina Coolidge’a i światowego przywódcy F.D. Roosevelta. Tego pierwszego uważa za szorstkiego człowieka interesu, typowego Amerykanina, prezydenta czasów pokoju i prosperity. O Roosevelcie pisał w zupełnie innym tonie: „Oczyma wyobraźni widziałem prezydenta Roosevelta narzucającego światu nie imperialistyczne żądania, ale jakiś nowy porządek prawny, daleki od wiążących ręce sojuszy, za to służący po równi silnym i słabym”. W pierwszych miesiącach misji w Waszyngtonie Roosevelt jest dla Ciechanowskiego gwarantem, że powojenny świat zostanie zbudowany na fundamentach takich wartości jak „obrona zasad demokratycznych i wolności jednostki”. Jego ocena polityki Roosevelta ulegnie pewnym zmianom już w 1942 r. Rok 1941 r. to dla Ciechanowskiego wciąż „czas nadziei”. Jego optymizm jest szczególnie widoczny w relacji ze spotkania Sikorskiego z Rooseveltem w marcu 1941 r. Głównym tematem rozmów była wówczas planowana federacja państw środkowoeuropejska, która w polskich planach miała obejmować również państwa bałtyckie.
Wspomnienia Ciechanowskiego to przede wszystkim zapis jego walki o polskie interesy toczonej w zmieniających się okolicznościach dramatycznych lat 1941-1945. Powoływał się przy tym na argumenty prawa międzynarodowego i moralności w stosunkach międzynarodowych. W trakcie jednej z rozmów wyraził zdziwienie dlaczego „kraj bez Quislinga” miałby „poczynić ustępstwa terytorialne na rzecz jednego z rzekomo sojuszniczych mocarstw za cenę za cenę utrzymania z nim przyjacielskich stosunków”. Pojawianie się wśród amerykańskich rozmówców Ciechanowskiego sugestii zawarcia „kompromisowego porozumienia” z ZSRS wywoływało u niego skojarzenia z polityką doby Monachium. W jego opinii takie działania stały „w sprzeczności z wszelkimi zasadami z wszelkimi koncepcjami prawnymi istniejącymi od wieków, ale przede wszystkim z podstawowymi regułami amerykańskiej polityki zagranicznej nakazującymi nieuznawanie zmian terytorialnych dokonywanych siłą, albo pod groźbą użycia siły”. Wspomnienia Ciechanowskiego przedstawiają więc swoiste starcie dwóch sposobów rozumienia stosunków międzynarodowych – realpolitik i idealizmu.
Nie oznacza to jednak, że Ciechanowski uznawał, iż postawa zachodnich polityków wobec ZSRS wynika wyłącznie z ich cynizmu. Oskarżał ich również o naiwność w postrzeganiu Związku Sowieckiego. Szczególnie dramatycznym momentem w trakcie misji Ciechanowskiego było zerwanie przez Stalina stosunków z Polska po odkryciu przez Niemców dowodów sowieckiej zbrodni w Katyniu. W rozmowie z ambasadorem brytyjskim w Waszyngtonie zarysował cele, które jego zdaniem stały u podstaw sowieckiej polityki wobec Polski, której uwieńczeniem miało być zwasalizowanie całej Europy Środkowej. „Lord Halifax zamyślił się na chwilę, po czym powiedział, że wciąż trudno mu jest uwierzyć, by Sowieci chcieli uzyskać dominację nad Polską, albo doprowadzić do jej zsowietyzowania” – pisze Ciechanowski. Ambasador RP tym bardziej pesymistycznie oceniał postawę demokracji zachodniej im bliżej było pierwszej z decydujących o losach świata konferencji Wielkiej Trójki. Za szczególnie poniżające uznawał napięcie, które panowało w Waszyngtonie podczas oczekiwania na decyzję Stalina o wzięciu udziału w konferencji teherańskiej. „W tej atmosferze wyczekiwania było coś autentycznie dramatycznego” – podkreśla Ciechanowski.
Ciechanowski nie jest nastawiony bezkrytycznie wobec polityki reprezentowanego przez siebie rządu. Z perspektywy 1947 r. krytykuje niewykorzystanie przez rząd Władysława Sikorskiego szansy na uzyskanie u Stalina w lipcu 1941 r. jednoznacznej deklaracji stwierdzającej przywrócenie granicy sprzed 17 września 1939 r. „Żywił on [premier Sikorski – przyp. red.] dość iluzoryczne przeświadczenie, że nic nie zdoła bardziej zbliżyć do siebie Sowietów i Polaków niż braterstwo broni, które pozwoli obu tym narodom podzielić się przyszłym zwycięstwem nad Niemcami. […] Wykazywał on ponadto skłonność do uznawania, że pewna dżentelmeńska umowa czy może raczej ciche porozumienie między mężnie walczącą Polską a mężnie walczącą Rosją, które ma szanse wykuć się w toku trwającej wojny będzie wystarczającą gwarancją wzajemnej lojalności” – oceniał Ciechanowski. Niezrozumienie charakteru i celów politycznych kremlowskiego dyktatora jest w opinii Ciechanowskiego wspólną cechą części polskich elit i większości zachodnich polityków.
Jeden z największych polskich publicystów międzywojnia Stanisław Cat Mackiewicz wspomnienia z czasów II wojny światowej zatytułował „Lata nadziei”. Wbrew tytułowi książka Mackiewicza przesycona jest narastającym pesymizmem co do losów Polski i jej pozycji międzynarodowej. Podobny nastrój, choć wyrażany w zupełnie innym tonie, charakteryzuje wspomnienia Ciechanowskiego. „Polacy mieli wciąż nadzieje wynikające z doktryn zupełnie fałszywych” – pisał Mackiewicz. Tymczasem dla Ciechanowskiego jako zawodowego dyplomaty kategoria „nadziei” pozostawała poza horyzontem jego myślenia o sprawach Polski. Niewiele jest więc w jego wspomnieniach publicystycznych komentarzy do bieżących wydarzeń, znacznie więcej chłodnych analiz geopolitycznych. Jedna z nich dotyczy pozycji państw demokratycznych w stosunku do najbardziej autokratycznych mocarstw skutecznie budujących porządek światowy z pozycji siły. „W coraz większym stopniu uświadamiałem sobie, że tragiczne wydarzenia ostatnich trzydziestu lat światowej historii ujawniły pewien paradoks demokracji. Zupełnie nieoczekiwanie demokracja okazała się niezwyciężona w dwóch wojnach światowych toczonych z doskonale zorganizowanymi mocarstwami militarystycznymi, za to teraz okazywała się żałośnie słaba, stając przed wyzwaniem rozwiązywania problemów na świecie” – pisał Ciechanowski o atmosferze panującej w Waszyngtonie u schyłku wojny.
Jak przystało na zawodowego dyplomatę Ciechanowski posiadał zmysł obserwacji i lapidarnego charakteryzowania swoich rozmówców. Szczególnie interesująca i trafna wydaje się jego charakterystyka przybyłego z okupowanej Polski młodego emisariusza Polskiego Państwa Podziemnego. „Rankiem 22 czerwca [1943 r.] zjawił się u mnie przystojny wysoki młodzian o ciemnej karnacji. Wyglądał, jakby właśnie przeszedł przez okres wielkiego cierpienia i wygłodzenia, a w jego płomiennych oczach dostrzegłem żywą inteligencję połączoną z dziecięcym zapałem” – pisał o pierwszym spotkaniu z Janem Karskim. Warto wspomnieć, że przedstawiona przez niego wersja słynnej rozmowy Karskiego z Rooseveltem różni się w swojej wymowie od tej, którą wielokrotnie prezentował Emisariusz. Roosevelt we wspomnieniach Ciechanowskiego wydaje się być znacznie bardziej zainteresowany losami Polski oraz tragedią polskich Żydów, niż stwierdzał Karski.
Wspomnienia Ciechanowskiego otwiera cytat z Ottona von Bismarcka: „Nikt nigdy nie będzie na tyle bogaty, by kupić swoich wrogów za pomocą ustępstw”. Trudno o lepszy komentarz do polityki państw alianckich, sojuszników „przegranego zwycięzcy” wobec polskich interesów narodowych. Gorycz przegranej kontrastuje jednak z widocznym u Ciechanowskiego poczuciem wypełnienia swojej misji do końca w interesie Polski i w oparciu o jej prawa do prowadzenia suwerennej polityki. Nie po raz pierwszy w polskiej historii oddanie interesom narodowym nie wystarczyło do ich zagwarantowania polskiej niezawisłości. „Przegrana zwycięzców” to klęska nie tylko w starciu z sojusznikami, ale również wspólną dla nich pogardą dla interesów mniejszych państw.
Autor wstępu prof. Andrzej Chwalba podkreśla, że jednym z najważniejszych elementów przesłania wspomnień Jana Ciechanowskiego jest możliwość zrozumienia poprzez nie „fenomenu tzw. koncertu mocarstw”. „Wydawało się, że idea ta zostanie ostatecznie pogrzebana po zakończeniu Wielkiej Wojny, a definitywnie w 1989 roku, ale – jak się okazało – dalej trwa w najlepsze i trudno oczekiwać, aby mogło to ulec zmianie. Stąd też dzieło ambasadora trzeba uznać za wciąż aktualne” – stwierdza prof. Andrzej Chwalba.
Wspomnienia Jana Ciechanowskiego opublikowało Wydawnictwo Literackie.
Michał Szukała (PAP)