„Dynamikę pojedynku o Śląsk wyznaczały wydarzenia polityczne i zrywy zbrojne, stosunki dyplomatyczne i międzyludzkie. Swoją partię rozgrywali także sportowcy” – możemy przeczytać w książce.
Traktat wersalski kończący I wojnę światową był – jak zauważają autorki książki – dopiero pierwszą połową meczu o kształt Rzeczpospolitej. Polacy, aby utrzymać własne państwo, musieli pokonać bolszewików, natomiast o przynależności Warmii i Mazur oraz Górnego Śląska miały zadecydować plebiscyty. Książka przybliża sylwetki sportowców, który zaangażowali się w sprawę Górnego Śląska.
Przed I wojną światową dużą popularnością na Górnym Śląsku cieszyły się towarzystwa gimnastyczne – niemieckie Turnvereiny i szykanowany przez Niemców polski ruch sokoli. Jak podkreślają autorki, „Polacy nie mogli zakładać własnych klubów, dlatego by uprawiać sport, często zasilali organizacje niemieckie, przez co ulegali germanizacji”.
Kiedy wybuchła wojna, większość sportowców wyruszyła na front – a część z nich nigdy już nie wróciła. Polacy z Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” wstępowali do Polskiej Organizacji Wojskowej Górnego Śląska oraz włączali się w działania na rzecz przyłączenia Śląska do Polski.
Z książki dowiadujemy się, że „po wojnie sport zaczął się odradzać, ale już niemal nikt nie postrzegał go wyłącznie przez pryzmat budowania tężyzny fizycznej”. „Sport miał przede wszystkim stać się kolejnym argumentem za Polską” – podkreślają autorki. W ramach Polskiego Komitetu Plebiscytowego powstał Wydział Wychowania Fizycznego. „To dzięki niemu tworzyła się polska baza sportowa, a do czytelników trafiały pierwsze sportowe publikacje. Niemcy, dotąd lansujący tezę, że Polacy nie potrafią się zorganizować, stracili monopol na sport” – czytamy.
Z początkiem roku 1920 polscy działacze plebiscytowi zaapelowali, aby w każdej miejscowości objętej plebiscytem utworzyć klub sportowy. Do listopada tego roku powstało 160 podmiotów, liczących łącznie 15 tys. członków. Współzałożycielem kilku klubów był opisany w książce Alojzy Budniok. Nowe organizacje borykały się jednak z problemami, m.in. brakiem boisk i sędziów, a samym piłkarzom – umiejętności. Jak czytamy, „niektóre drużyny szybko zwijały działalność, inne – jak Ruch Chorzów – przetrwały do dziś”. Motorem napędowym dla Ruchu Chorzów był opisany w książce Teofil Paczyński.
Działacze plebiscytowi liczyli jednak na to, że rozwój polskich klubów przyciągnie do nich młodzież, która dotąd grała w niemieckich drużynach. W efekcie pozwoliłoby to zdobyć w plebiscycie dodatkowe głosy za Polską. „Z centrali na Śląsk zjeżdżali sportowcy-agitatorzy, wśród nich instruktorzy i działacze z Polonii Warszawa” – przypominają autorki. Jednym z efektów ich pracy było rozpoczęcie wydania ilustrowanego tygodnika „Sportowiec”.
W tym samym czasie trwały działania na rzecz organizacji występów polskich czołowych drużyn sportowych w poszczególnych miastach Górnego Śląska. Ten odważny pomysł Rudolfa Wacka ze Lwowa został opisany w książce. „Trudno przecenić znaczenie, jakie dla morale Polaków na Górnym Śląsku miał przyjazd piłkarzy z Warszawy, Lwowa czy Krakowa. Chodziło o coś znacznie więcej niż sportowa rozgrywka na wysokim poziomie – o poczucie łączności z Rzeczpospolitą” – czytamy.
Na Górny Śląsk przyjechało wielu młodych ludzi, którzy dopiero mieli zasłynąć jako znakomici sportowcy. Chociażby Lucjan Kulej – przyszły pionier polskiego hokeja, a wówczas student prawa na Uniwersytecie Warszawskim – został kurierem warszawskiego Komitetu Zjednoczenia Górnego Śląska z Rzeczpospolitą Polską prowadzącego kampanię przed plebiscytem.
„Dla wielu bój o Śląsk był sprawą osobistą, walką o to, czy ich rodzinny dom znajdzie się po polskiej, czy po niemieckiej stronie” – czytamy. Tak było w przypadku Teodora Zaczyka związanego z Raciborzem szermierza i olimpijczyka czy Wincentego Karugi z Goczałkowic – organizatora śląskiego życia sportowego i uczestnika rajdów motocyklowych.
Janusz Meissner przyjechał na Górny Śląsk z Warszawy w poszukiwaniu przygód. Wówczas dwudziestolatek, uczestnik akcji rozpoczynającej III Powstanie Śląskie niebawem został asem przestworzy i uwielbianym przez rzesze czytelników literatem.
Również i innych przyszłych sportowców na Górny Śląsk rzucił żołnierski los. Autorki wskazują także na Józefa Mazurka – wojskowego lekarza i wioślarza AZS-u, Henryka Reymana – czołowego piłkarza Wisły Kraków i reprezentanta Polski oraz Artura Kasprzyka – jednego z pionierów biatlonu.
„Wioślarz, lotnik, hokeista, piłkarz, szermierz, narciarz – bohaterowie sportowych aren stanęli do walki o przyszłość niepodległej Rzeczypospolitej, wielu nie po raz pierwszy i nie ostatni” – wskazują autorki.
Książkę „Sportowcy dla Niepodległej. Opowieść na rok Powstań Śląskich” Katarzyny Janiszewskiej, Magdaleny Stokłosy i Aleksandry Wójcik wydał Instytut Łukasiewicza.
Anna Kruszyńska (PAP)