„Nie sądzę, by wynik tej bitwy był taki sam, gdyby nie wspaniałe polskie dywizjony i ich niezrównana waleczność” – mówił generał Hugh Dowding, naczelny dowódca RAF w czasie Bitwy o Anglię.
Polscy lotnicy przedostali się do Wielkiej Brytanii, aby walczyć o wolność dla Anglii, ale także dla swojej ojczyzny i aby ramię w ramię latać z pilotami Royal Air Force. Jak zauważa autor, liczne biografie polskich lotników, napisane w języku angielskim, zawierają zwrot „uciekł do Wielkiej Brytanii”. „Niestety słowo +ucieczka+, często używane błędnie i bezmyślnie, sugeruje, że żołnierze Polskich Sił Zbrojnych byli gromadą dezerterów, a nie zdeterminowanymi lotnikami, marynarzami czy piechociarzami, którzy opuścili ukochaną ojczyznę po konkretnych rozkazach wydanych przez przełożonych w celu świadomej ewakuacji i podjęcia walki za granicą. Chociaż w języku angielskim słowo +escape+ ma więcej niż jedno znaczenie, niektórzy mniej doświadczeni miłośnicy historii skłonni są błędnie je interpretować” – czytamy. Ponadto dla wielu brytyjskich czytelników cała historia rozpoczyna się zimą lub wiosną 1940 roku, kiedy tysiące polskich pilotów, dwukrotnie pokonanych, uniknąwszy niewoli, wylądowały w Wielkiej Brytanii.
Latem 1940 roku, w obliczu ciężkich strat, Fighter Command, czyli lotnictwo myśliwskie broniące Wysp Brytyjskich oraz stojący na jego czele Air Chief Marshal Hugh Dowding zmagali się z problemem znalezienia wykwalifikowanego personelu latającego, który uzupełniłby wielkie straty w ludziach, a także stawiłby czoło potędze niemieckiej Luftwaffe. Jak czytamy, „kiedy wykorzystano już wszelkie zasoby i nawet obsadzono samoloty myśliwskie pilotami bombowców, RAF rozpaczliwie potrzebował doświadczonych i zaprawionych w bojach lotników”.
To właśnie polscy lotnicy byli tymi, których RAF potrzebował. Mieli już doświadczenie dwóch kampanii: pierwszą w ojczyźnie w 1939 roku, a drugą we Francji w 1940 roku. „Doświadczywszy straszliwych tragedii na ojczystym niebie, polscy piloci pragnęli znów stanąć do walki. Wbrew niektórym źródłom, błędnie głoszącym, że wojna w Polsce została przegrana w ciągu kilku dni lub nawet godzin od niemieckiej napaści, Polacy walczyli o swój kraj wystarczająco długo i zaciekle, aby w pełni zapoznać się z niemiecką taktyką. Niemcy dobrze poznali umiejętności i determinację polskich pilotów, ponosząc stosunkowo poważne straty” – zauważa Piotr Sikora.
„Polacy ci stanowili cenny i doskonale wyszkolony personel wojskowy. Nabyli doświadczenie w zakresie zaawansowanej taktyki walki w Polsce, w tym słynnej i praktycznej formacji +czterech palców+, często błędnie przypisywanej jedynie Niemcom. Większość z nich miała również okazję pilotować nowoczesne myśliwce podczas służby we Francji przed jej kapitulacją” – czytamy.
Jedynymi przeszkodami trapiącymi Polaków były bariera językowa oraz specyfika użycia brytyjskich maszyn. Procedury czynności w kabinie samolotu były bowiem całkowicie odmienne od tych, do których byli przyzwyczajeni w Polsce, a następnie we Francji. „Nie byli również zaznajomieni z imperialnymi jednostkami miary; nie znali galonów, cali, stóp, jardów i mil, bardzo często musieli więc uczyć się rozpoznawać różnice na własnych błędach, niekiedy wręcz za cenę twardego lądowania. Nienawidzili ponadto brytyjskiej taktyki latania w ciasnych kluczach trzysamolotowych, którą uważali za zbyt ryzykowną” – wymienia autor.
Wielu polskich lotników dołączyło do istniejących jednostek RAF, a także utworzyli własne dywizjony, choć tylko cztery z nich odbywały loty bojowe podczas Bitwy o Anglię (dywizjony bombowe o numerach 300 i 301 oraz dywizjony myśliwskie o numerach 302 i 303). Dywizjony 302 i 303 weszły do czynnej służby w połowie sierpnia 1940 roku, czyli w kulminacyjnym momencie bitwy, kiedy brytyjskie siły były już niemal na wyczerpaniu. Gwiazda polskich dywizjonów, zaprawionych w boju z Luftwaffe podczas kampanii wrześniowej oraz wojny we Francji, szybko rozbłysła. W Bitwie o Anglię wzięło udział 145 polskich pilotów, największa wówczas grupa obcokrajowców w brytyjskim lotnictwie myśliwskim.
Jak ocenia Piotr Sikora, „wciąż wydaje się dziwne, że podczas wojny pod brytyjskim dowództwem służyło aż 17 tysięcy mężczyzn i półtora tysiąca kobiet z polskiego lotnictwa wojskowego, dla których Zjednoczone Królestwo było tymczasowym i jedynym domem. Z drugiej strony większość Kowalskich i Nowaków żyjących ponad tysiąc mil stąd, w Polsce, generalnie nie ma pojęcia o skali polskiego zaangażowania w alianckie siły na Zachodzie. Jest to efekt komunistycznej cenzury. Polacy, jeśli znają wybrane podstawowe informacje na temat 303 Dywizjonu, zawdzięczają to jedynie napisanej w 1942 roku książce Arkadego Fiedlera +Dywizjon 303+, która jest w polskich szkołach lekturą obowiązkową”.
Książka „Tych niewielu. Polscy lotnicy w bitwie o Anglię” Piotra Sikory ukazała się nakładem wydawnictwa Rebis.
Anna Kruszyńska (PAP)
akr/