„Narodził się we mnie sport z najszlachetniejszych pobudek, z radości życia” – deklarowała Halina Konopacka.
Halina Konopacka (1900-1989) pierwszy złoty medal olimpijski dla Polski zdobyła podczas Igrzysk IX Olimpiady w Amsterdamie, w 1928 roku. Tak wspominała to wydarzenie:
„31 lipca, w dzień rzutu dyskiem, po dżdżystym, chłodnym poranku, nieśmiałe słońce holenderskie przedarło się poprzez mgły, rozzłociło zielony dywan trawnika, rozedrgało wszystkie barwy flag, sterczących wysoko, wokoło betonowego stadionu. Z ciemnych labiryntów szatni, schody wyprowadziły mnie wprost na boisko i tu zdawało mi się, że jestem w zielonej kotlinie wokoło zamkniętej szarymi skałami. Na trawniku dwa wycięte czerwone koła – to miejsce do rzutów, i daleko od nich kredę oznaczone dwie łukowe linie: pierwsza 35 m, druga 40. (…). Ja jako ostatnia biorę dysk i mam jedno życzenie, posłać go tam, gdzie bieli się ostatnia, wapnem naznaczona granica 40 metrów. Dysk był posłuszny (…). Brawa jak burza, tupanie nogami w trybuny jak grzmoty, życzenia, pytania, warczenie aparatów filmowych i fotograficznych zlały się w jeden chaos. A więc zwycięstwo! Nie w tej chwili nie czułam oprócz wielkiej radości. Potem przyszło zmęczenie, a potem jeszcze – mały żal do samej siebie, że było… 39,62 m, a nie 40”.
Opis ten nie jest typową sportową lakoniczną relacją – „to poezja, która opisała niezwykły kontekst epoki, w jakiej przyszło jej zdobyć rekord. To czasy romantycznego sportu” – pisze Maria Rotkiewicz.
Ten literacki, metaforyczny i plastyczny opis zdobycia złota nie był przypadkowy. Halina Konopacka, równolegle do kariery sportowej, rozwijała również twórczość poetycką. Pierwsze jej wiersze ukazały się w 1926 roku w poetyckim miesięczniku „Skamander” i „Wiadomościach Literackich”. Debiutowała w gronie takich poetek jak Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, Kazimiera Iłłakowiczówna czy Bronisława Ostrowska.
W czasie igrzysk w Amsterdamie Polska zdobyła drugi medal olimpijski. 1 sierpnia przyznano medale w Olimpijskim Konkursie Sztuki. Pierwsze miejsce – złoty medal za wiersze – został przyznany Kazimierzowi Wierzyńskiemu za tomik „Laur Olimpijski”.
Za sprawą Konopackiej i Wierzyńskiego, którzy prywatnie od dawna się przyjaźnili, w Amsterdamie sport i sztuka triumfowały zgodnie. „Konopacka i (…) Wierzyński, świetny poeta, położył znaczne zasługi w organizacji sportowej prasy polskiej. To też dwa te nazwiska uzupełniają się niejako wzajemnie w dziedzinie sztuki i kultury fizycznej. Triumf ich jest triumfem całej Polski” – czytamy.
W podobnym tonie były utrzymane relacje „Przeglądy Sportowego” z 1928 roku: „Dwa te tryumfy są wyrazem wielkiej gigantycznej pracy, którą od lat prowadzi się w naszym życiu sportowem. To też blask sławy amsterdamskiej, bijący z czół Konopackiej i Wierzyńskiego, oby stał się apelem budzącym w sercach miljonów młodzieży polskiej szczytną chęć rywalizacji w rozwijaniu pełni sił fizycznych i duchowych, które dziś są legitymacją kultury i cywilizacji każdego społeczeństwa”.
„Konopacka (…) zadziwiała i przełamywała stereotypy. Wydając ten tomik [ „Któregoś dnia”, tomik ukazał się 1929 r. – przyp. PAP] obaliła funkcjonujący już wtedy mit o jednostronności psychiki sportowca i jednocześnie podniosła prestiż sportu. Poezja i sport miały w rozumieniu Haliny Konopackiej wspólny mianownik: mogą być wyrazem umiłowania życia i tęsknotą za pięknem. Miraż sztuki i sportu jest jak najbardziej możliwy, co więcej, jedno bez drugiego traci swój koloryt i sens. Podczas Igrzysk IX Olimpiady w Amsterdamie w 1928 roku sport i poezja spotkały się dzięki postaciom Konopackiej – triumfatorka sportowa, olimpijka, ale i poetka oraz Kazimierza Wierzyńskiego, którego nagrodzono złotym medalem za poetyckie wrażenie piękna w sporcie. Polski olimpizm wyrastał właśnie z ludzi, którzy sport traktowali jako źródło piękna. Sport tworzył kulturę, mówił najwięcej o człowieku, ale i sztuka, w tym poezja, była nobilitacją dla sportu” – napisała Maria Rotkiewicz.
W swojej działalności sportowej Konopacka nie ograniczała się wyłącznie do jednej dyscypliny. Przygodę ze sportem rozpoczęła od jazdy na nartach. Była 26-krotną mistrzynią Polski w następujących konkurencjach: pchnięciu kulą, rzucie dyskiem, rzucie oszczepem, skoku wzwyż, 3-boju, 5-boju i sztafetach 4 x 75 m, 4 x 100 m oraz 4 x 200 m.
„Ciekawość kazała rzucać, biegać, próbować, po prostu z radości życia i z młodości, i z przygody, z tego wszystkiego, z czego sport powinien się składać. Ale urodził się sport pewno już wtedy z najszlachetniejszych pobudek, to znaczy z radości życia, błękitu nieba, zieloności trawy” – deklarowała Halina Konopacka.
Konopacka cieszyła się dużą popularnością w międzywojennej Polsce. „Szał na Konopacką w okresie dwudziestolecia można porównać do dzisiejszego szaleństwa na punkcie celebrytów i chęci prześwietlenia ich życia prywatnego” – ocenia autorka książki. Konopacka była postrzegana jako piękna kobieta, obdarzona nie tylko niezwykłym talentem sportowym, ale i duszą artystki.
W 1928 roku Konopacka wyszła za mąż za pułkownika Ignacego Matuszewskiego, dyplomatę, szefa oddziału II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego i ministra skarbu II Rzeczypospolitej (1929-1931). We wrześniu 1939 roku, razem z mężem, ratowała przed Niemcami tony złota ze skarbca Banku Polskiego. Przewoziła je, osobiście kierując jedną z ciężarówek, przez Rumunię, Liban, Stambuł, Bejrut, aż w końcu dotarła do Francji.
Po wojnie Konopacka wyemigrowała. W 1946 roku Matuszewski zmarł. W 1949 roku poślubiła tenisistę z Warszawy – Jerzego Szczerbińskiego, który zmarł 10 lat później.
Po wojnie Konopacka odwiedziła Polskę trzykrotnie – w 1958, 1970 i 1975 roku.
W ostatnich latach życia Konopacka poświęciła się wtedy swojej ostatniej pasji – malarstwu.
Konopacka zmarła w wieku 89 lat. W 1990 roku urna z jej prochami spoczęła na Cmentarzu Bródnowskim w Warszawie.
Książka „Z radości życia. Halina Konopacka” Marii Rotkiewicz ukazała się nakładem wydawnictwa BOSZ na pamiątkę zdobycia pierwszego złotego medalu olimpijskiego dla Polski oraz w ramach obchodów stulecia Polskiego Komitetu Olimpijskiego (1919-2019).
Anna Kruszyńska (PAP)
akr/