"To nie kompozytor, ale innowator-geniusz" - powiedział o nim Arnold Schoenberg, kompozytor i pionier muzyki dodekafonicznej i atonalności.100 lat temu urodził się jeden z najważniejszych twórców muzyki awangardowej, pedagog, teoretyk muzyki i poeta John Cage.
"Kiedy poznałem Johna Cage'a w 1975 roku, dał mi swój numer telefonu i powiedział, żebym dzwonił, jeśli będę w okolicy. - opowiadał w wywiadach amerykański kompozytor Stephen Montague - Kiedy zadzwoniłem, zapytałem czy nie przeszkadzam. +Oczywiście, że tak+ - odparł - +Traktuję telefony jak niespodziewane przyjemności. Staram się być otwarty na nieoczekiwane+".
Oczekiwanie nieoczekiwanego, otwarcie na nieznane charakteryzuje twórczość i filozofię Johna Cage'a. Kompozytor przygotowywał swoje prace w oparciu o filozofię buddyjską, chińską księgę przemian "I Ching" i eksperymenty z brzmieniem klasycznych instrumentów. Do najbardziej znanych prac Cage'a zalicza się "4'33" - kompozycja w której nie pada ani jedna nuta a muzycy siedzą nieruchomo i milcząco na scenie. Cage traktował muzykę nie jako przyjemność, lecz intelektualne, filozoficzne wyzwanie.
John Cage urodził się 5 września 1912 roku w Los Angeles. Choć od dziecka kształcony był muzycznie, marzył o karierze pisarza. Gdy trafił do kalifornijskiego konserwatorium Pomona Collage w 1928 roku, natychmiast został najlepszym uczniem na roku. Ku zdumieniu wszystkich rzucił szkołę już dwa lata później, zniechęcony sztywną, akademicką atmosferą.
Wyruszył w podróż po Europie i Azji. Studiował twórczość Arnolda Schoenberga, Erica Satiego a także filozofię Wschodu. Szczególny wpływ wywarł na niego Schoenberg, od którego zaczerpnął myśl, by dzieło muzyczne traktować jako całość, nie jedynie jako sumę fragmentów. Kompozycja musiała być szczegółowo zorganizowana. "Musi pan mieć wyczucie harmonii" - radził mu Schoenberg, u którego studiował po powrocie do Stanów - W przeciwnym razie będzie pan stawał przed murem nie do przejścia". "W takim razie poświęcę życie na bicie głową w ten mur" - odparł Cage.
Przełom w intelektualnym życiu Cage'a nastąpił wraz z odkryciem przez niego "I Ching" - starożytnej chińskiej księgi kosmologicznej. Był wtedy pod silnym wpływem buddyzmu zen, sprzeciwiającemu się wszelkiej racjonalizacji. Nie musiał stosować się do skostniałych, akademickich zasad sztuki Zachodu. Przywiązywał wagę do jednostkowości wykonania, nieustannie zmieniającego się charakteru muzyki w zależności od kontekstu jej prezentacji. Również jego pojęcie tego, co jest muzyką a co nią nie jest, uległo radykalizacji. "Zastanawiam się, co jest bardziej muzyczne: dźwięk przejeżdżającej ciężarówki czy dźwięk ciężarówki przejeżdżającej koło szkoły muzycznej?" - zastanawiał się w wywiadach.
W latach 50. żył i pracował w biedzie. Przygotowując "Music of Changes" zupełnie na poważnie brał pod uwagę, że może nie dożyć premiery swojego dzieła. W 1952 roku przygotował swoją najsłynniejszą kompozycję, "4'33". Cage skupił się na dźwiękach, jakie wydają oczekujący widzowie. Muzycy siedzieli bez ruchu przez niecałe 5 minut.
W latach 50. żył i pracował w biedzie. Przygotowując "Music of Changes" zupełnie na poważnie brał pod uwagę, że może nie dożyć premiery swojego dzieła. W 1952 roku przygotował swoją najsłynniejszą kompozycję, "4'33". Cage skupił się na dźwiękach, jakie wydają oczekujący widzowie. Muzycy siedzieli bez ruchu przez niecałe 5 minut.
W latach 60. na scenie intelektualnej pojawili się przedstawiciele francuskiej myśli postmodernistycznej i dekonstrukcji. Eksperymenty Cage'a zaczęto postrzegać nie jako "anty-muzykę" lecz jako manifest artystyczny. W tym czasie Cage coraz częściej prowadził wykłady na amerykańskich uczelniach. Wraz z wydaniem swojej pierwszej książki "Silence" ("Cisza") (1961) stał się jednym z najważniejszych amerykańskich teoretyków muzyki. Inspirował takich muzyków jak Frank Zappa, Brian Eno, John Zorn oraz artystów z ruchu Fluxus, m.in. Yoo On. Yoko Ono przyznawała, że John Cage wywarł największy wpływ na uprawianą przez nią sztukę performance'u.
Na miesiąc przed swoimi 80-tymi urodzinami, 11 sierpnia 1992 roku, Cage przeszedł wylew i zmarł następnego dnia.
"Pamiętam jak byliśmy w Opera Bastille w Paryżu. Weszliśmy z Johnem i kilkoma osobami do windy, która po chwili utknęła między piętrami. Zgasło światło, byłem przekonany, że winda spadnie - opowiadał Motague. - Żona Marcela Duchampa zapytała: +Co teraz zrobimy?+ a John odparł: +To znakomita okazja, by posłuchać muzyki.+ Budynek wydawał szmer. Po chwili, kompozytor Yvar Mikhashoff zaczął miarowo klaskać, ja też się włączyłem. Włączono prąd i winda ruszyła. John zagadnął mnie: +Czy to nie była znakomita muzyka? Żałuję tylko, że dwie osoby dodawały do niej dysonansów+". (PAP)
pj/ abe/