7 czerwca 2019 r. zmarł Ryszard Bugajski, reżyser „Przesłuchania”. Legenda tego filmu trochę przyćmiła późniejsze dokonania twórcy, m.in. zrealizowany w Kanadzie western „Clearcut”, który - zdaniem Bożeny Janickiej - „ma moc oczyszczania od wstydu słabości i hańby przemocy – jednocześnie”.
Andre Bazin, francuski krytyk filmowy podzielił reżyserów na tych, co wierzą w rzeczywistość i tych, co wierzą w film. „Ja wolę oglądać dzieła tych pierwszych” - napisał Ryszard Bugajski w „Życiu Warszawy” (1994), przywołując te słowa krytyka.
Odnosząc się do stereotypów rządzących światowym kinem, Bugajski przypomniał, że „w starych westernach, przeciwko dzikim, brudnym, okrutnym Indianom walczyli szlachetni, przystojni biali, niosący kaganek europejskiej kultury na Dziki Zachód”. By dostrzec radykalną zmianę wystarczy obejrzeć sztandarowy film „poprawności politycznej” jakim jest – zdaniem Bugajskiego – „Tańczący z wilkami” (nagrodzony w 1991 r. siedmioma Oscarami).
„Mądrzy, szlachetni i piękni tubylcy, żyjący w starej wysokiej kulturze, ubrani w nieskazitelnie czyste, starannie uszyte kostiumy bronią się przed dzikimi, odrażającymi fizycznie białymi bestiami” – opisywał reżyser w 1994 roku. „Współcześni Amerykanie mają głęboko wszczepione poczucie winy w stosunku do Indian, których według wiarygodnych źródeł biali osadnicy wymordowali w obu Amerykach około siedemdziesięciu milionów” – wyjaśnił. „Taki seans samobiczowania, jaki zaaplikował im Kostner (sic!) bardzo podobał się i publiczności, i Akademii” – przypomniał Bugajski, którego westernowy thriller pt. „Clearcut” wszedł na ekrany rok po „Tańczącym z wilkami”.
Andre Bazin, francuski krytyk filmowy podzielił reżyserów na tych, co wierzą w rzeczywistość i tych, co wierzą w film. „Ja wolę oglądać dzieła tych pierwszych” - napisał Ryszard Bugajski w „Życiu Warszawy” (1994), przywołując te słowa krytyka.
Jedną z głównych postaci w tym filmie kreuje indiański aktor Graham Greene, nominowany do Oscara za drugoplanową rolę męską u Costnera. U Bugajskiego nie jest jednak łagodnym szamanem, tylko radykalnym obrońcą natury przed „cywilizacyjnym postępem”. „Indianin usiłuje zmusić skrępowanego od stóp do głów jeńca nie tyle do zrezygnowania z budowy drogi, ile do tego, by zobaczył - ni mniej ni więcej tylko piękno świata i uznał pierwszeństwo dzieła stworzenia przed utylitarnymi bożkami, którym służy” – napisała Bożena Janicka w „Filmie”. „Jest to więc w istocie starcie nie tyle postaw, ile kultury i filozofii. Jeśli nie czegoś więcej” – oceniła. Zdaniem Janickiej, Bugajski – pozostający dla nas nadal autorem „Przesłuchania” – stawiane w „Clearcut” pytanie: „czy słabszy, przekonany, że po jego stronie jest słuszność może uciec się do przemocy i czy jeśli to zrobi nadal może być pewnym swojej słuszności?” zabrał ze sobą do Kanady opuszczając sześć lat wcześniej PRL. „Niezwykły film” – podsumowała Bożena Janicka. „Ma moc oczyszczania od wstydu słabości i hańby przemocy – jednocześnie” – wyjaśniła.
Ryszard Bugajski urodził się 27 kwietnia 1943 r. w Warszawie. W 1973 r. ukończył studia na Wydziale Reżyserii łódzkiej Filmówki. Nawiązał współpracę z Zespołem Filmowym X Andrzeja Wajdy. W 1979 r. wspólnie z Januszem Dymkiem zrealizował w Zespole Filmowym X dramat „Kobieta i kobieta”. Było to studium psychologiczne zachowań dwóch kobiet na kierowniczych stanowiskach, usiłujących ocalić przyjaźń mimo dążenia przez jedną z nich do kariery za wszelką cenę.
„Przesłuchanie” (1982) - z kreacjami Krystyny Jandy, Janusza Gajosa i Adama Ferencego w rolach głównych – rozgrywa się w pierwszej połowie lat 50. „Opowiada o trwającym kilka lat śledztwie, które dostarczyć miało materiału dowodowego przeciwko któremuś z oskarżonych w tzw. procesach odpryskowych z początku lat 50. Główny proces toczył się przeciwko gen. Stanisławowi Tatarowi i 9 innym wyższym oficerom: to historia. Estradowa aktoreczka Tonia (to już postać fikcyjna) po zamknięciu w więzieniu powinna zeznać, tego oczekuje od niej śledczy, że pośredniczyła w przekazywaniu materiałów szpiegowskich. Nie chodzi przy tym o nią i jej rzekome przestępstwo, lecz o obciążenie uczestnika rzekomego spisku w wojsku, zawiązanego przez grupę oficerów o proweniencji akowskiej, andersowskiej i partyzanckiej. Zarzuty były sfingowane, co stało się publicznie wiadome niebawem, po przełomie w 1956. Dwudziestu oskarżonych już jednak wówczas nie żyło, wykonano na nich wyroki śmierci” - - napisała Bożena Janicka w „Kinie” (1989). „Po co i dlaczego sfingowano te procesy - czytelnikom ze Wschodu tłumaczyć nie trzeba, a tym z Zachodu i tak wytłumaczyć się nie da” - dodała.
Władze komunistyczne uznały „Przesłuchanie” za „najbardziej antykomunistyczny film w historii PRL”. Sam Bugajski w ostatnim wywiadzie, udzielonym do książki pt. „Przyczajony geniusz” (2019) Jacka Wakara powiedział: „w moich oczach Gajos był wtedy aktorem, który uosabiał polską przeciętność”. Trzeba przypomnieć, że postacią wykreowaną przez Janusza Gajosa w tym filmie był sadystyczny ubek, wzorowany na Józefie Różańskim.
Kolaudacja „Przesłuchania” stała się przekazywaną z ust do ust legendą, przeradzając się w seans nienawiści wobec twórców.
„Ten film po prostu nie powinien być za nasze pieniądze zrobiony. W tym kształcie, w jakim zrobiony został” - mówił 23 kwietnia 1982 r. reżyser Mieczysław Waśkowski. „Ja nie tylko protestuję przeciwko temu filmowi całym sobą, ale żądam wręcz, żeby analiza tego wszystkiego, co dzisiaj oglądamy, od początku, od powstania scenariusza, aż do dzisiejszego dnia kolaudacyjnego, została wnikliwie rozpatrzona i przeprowadzona" - podsumował.
„I absolutnie Waśkowski ma rację: jest to film wredny, obrzydliwy” - wtórował mu reżyser Czesław Petelski. „I nie oszukujmy się, że tutaj otrzymaliśmy dzieło sztuki, którego z jakichś tam powodów taktycznych trzeba na razie nie pokazywać. Jest to film antysocjalistyczny. Zrobiony z przyczyn wyłącznie propagandowych. Z jawnej nienawiści do tego, co się dzieje dzisiaj i będzie działo jutro” - mówił, wykazując się swoistym profetyzmem (10 dni później, 3 maja 1982 r., podczas masowych protestów przeciwko reżimowi stanu wojennego zginęły dwie osoby). „Ten film kłamie od początku do końca, tak, kłamie niestety zresztą, w sposób bardzo złożony” - ocenił reżyser Bohdan Poręba. „Na miłość boską, jakimż symbolem pokolenia akowskiego jest ta kurwa na ekranie, przepraszam bardzo?” - pytał.
Władze komunistyczne uznały „Przesłuchanie” za „najbardziej antykomunistyczny film w historii PRL”. Sam Bugajski w ostatnim wywiadzie, udzielonym do książki pt. „Przyczajony geniusz” (2019) Jacka Wakara powiedział: „w moich oczach Gajos był wtedy aktorem, który uosabiał polską przeciętność”. Trzeba przypomnieć, że postacią wykreowaną przez Janusza Gajosa w tym filmie był sadystyczny ubek, wzorowany na Józefie Różańskim.
Nieobecny na kolaudacji szef Zespołu X Andrzej Wajda, 17 maja 1982 r. skierował do ówczesnego wiceministra kultury i sztuki ds. kinematografii Stanisława Stefańskiego „List otwarty”.
„Kiedy kolega Waśkowski mówi o pieniądzach, za które film Bugajskiego został zrobiony, to powinien pamiętać, że nie są to z pewnością jego pieniądze (jak wiadomo, żaden jego film nie przyniósł zysku)” - napisał. „Kolega Petelski dezawuuje artystyczną wartość filmu Bugajskiego, mówiąc, że sprowadza się ona do faktu, iż reżyser ten +umie kleić taśmę+. Gdyby kolega Petelski umiał tak +kleić taśmę+ jak debiutant Bugajski, prawdopodobnie większość jego kompleksów nie prześladowałaby przez długie lata, aż po dzień dzisiejszy, środowiska filmowego” - ocenił.
Kiedy Gilles Jacob, dyrektor Festiwalu w Cannes zaprosił w 1982 r. „Przesłuchanie” do konkursu, usłyszał od peerelowskich władz kulturalnych, że taki film nie istnieje. W 1985 r. Ryszard Bugajski zdecydował się wyemigrować do Kanady, gdzie reżyserował odcinki popularnych seriali telewizyjnych „Strefa mroku” oraz „Alfred Hitchcock przedstawia”. I nakręcił właśnie „Clearcut”.
Jak mówił po latach, uznanie „Przesłuchania” przez władze komunistyczne za film niezgodny z faktami, wymierzony w system, było przyznaniem się, „istotą komunizmu są tortury i zbrodnie". „To oczywiście była osobista satysfakcja dla mnie” – wspominał reżyser. Dodał, że w latach 90. „Przesłuchanie” skrytykował także gen. Wojciech Jaruzelski. „Owszem, film interesujący, ale całkowicie fałszywy” – cytował słowa generała Ryszard Bugajski. Wyjaśnił, że później Jaruzelski przyznał mu osobiście, że obraz bezpieki przedstawiony w filmie był prawdziwy.
Jednym z pierwszych efektów obrad Okrągłego Stołu było zwolnienie wszystkich „półkowników” - filmów, których rozpowszechnianie wstrzymała wcześniej komunistyczna cenzura. Prawie wszystkich, bo „amnestia” nie objęła filmu Bugajskiego. „Ówczesny minister kultury, piewca chwały cezarów, erudyta i miłośnik pogańskich bóstw, Aleksander Krawczuk, oświadczył, że +Przesłuchanie+ pozostanie na półce, bo +nikt się o tem film nie upomina+” - napisał Bugajski w książce „Jak powstało PRZESŁUCHANIE”.
Oficjalna polska premiera „Przesłuchania” odbyła się 13 grudnia 1989 r. Rok później film stał się wydarzeniem Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Cannes, na którym Krystyna Janda została uhonorowana nagrodą dla najlepszej aktorki. Najpierw jednak ukazały się recenzje francuskiej prasy, które Bugajski określił jako miażdżące. Film - zdaniem sporej grupy recenzentów - miał być „historycznie fałszywy, psychologicznie nieprawdziwy, histeryczny, propoagandowy, pretensjonalny”. „Przypomniała mi się warszawska kolaudacja - opinie były podobne. Czy to możliwe, by subtelni francuscy krytycy, których zawsze podziwiałem, wierzyli w to samo, co polscy zamordyści?” - podsumował Bugajski.
Do Polski wrócił w połowie lat 90. Realizował filmy dokumentalne, np. „Urban tak i nie” (1997), spektakle telewizyjne m.in. „Okruchy czułości” z (2000), „Profesjonalista” (2004) i „Śmierć rotmistrza Pileckiego” (2006).
W 2009 r. Bugajski nakręcił film „Generał Nil” o dowódcy Kedywu Komendy Głównej Armii Krajowej, gen. Emilu Fieldorfie, którego po wojnie komuniści nazwali wrogiem narodu polskiego i stracili. Fieldorfa zagrał Olgierd Łukaszewicz. Obraz został nominowany do Polskiej Nagrody Filmowej Orły w kategorii najlepszy scenariusz.
„Kluczem do zrozumienia heroizmu rotmistrza jest według Bugajskiego jego wiara (nie rozstaje się z książką Tomasza a Kempis +O naśladowaniu Chrystusa+) i wychowanie w duchu wartości wolnej Polski: Bóg, honor, ojczyzna. Czarno-białe zdjęcia, dbałość o szczegóły scenograficzne i kostiumowe, aktorzy dobrani według podobieństwa do granych postaci - wszystko to powoduje, że mamy wrażenie obcowania ze świetnie zrobionym dokumentem z epoki” - oceniła Aneta Kyzioł w tygodniku „Polityka”.
W 2009 r. Bugajski nakręcił film „Generał Nil” o dowódcy Kedywu Komendy Głównej Armii Krajowej, gen. Emilu Fieldorfie, którego po wojnie komuniści nazwali wrogiem narodu polskiego i stracili. Fieldorfa zagrał Olgierd Łukaszewicz. Obraz został nominowany do Polskiej Nagrody Filmowej Orły w kategorii najlepszy scenariusz.
„Zrobiłem ten film dla ludzi poszukujących wartości, którzy nie są konformistami, którzy dużo myślą o życiu” - powiedział PAP reżyser w 2009 r.
Cztery lata później, w 2013 r. na ekrany kin wszedł jego kolejny film pt. „Układ zamknięty” - odwołująca się do faktów opowieść o trzech przedsiębiorcach, którzy w wyniku zmowy zostali oskarżeni o udział w grupie przestępczej. Film, w którym wystąpili m.in. Janusz Gajos, Kazimierz Kaczor, Wojciech Żołądkowicz i Przemysław Sadowski, został nominowany do Złotych Lwów i Złotego Grona.
W uroczystej premierze „Układu zamkniętego” wziął udział prezydent Bronisław Komorowski. „To jest film, który powinni obejrzeć wszyscy, którzy kiedykolwiek mogą decydować o cudzym życiu” - powiedział. „Mój film nie jest filmem wychwalającym naszą młodą demokrację, pokazuje złe aspekty naszej rzeczywistości, ale sam fakt, że jednak ten film zrobiłem, że mogę go zaprezentować i że zechciał przyjść pan prezydent Rzeczypospolitej, jest dowodem, że jednak żyjemy w kraju wolnym i demokratycznym. To jest właściwie najważniejsza moja satysfakcja ze zrobienia tego filmu, że w ogóle mógł powstać" - mówił podczas premiery reżyser.
„To Gajos zasugerował mnie jako reżysera tego filmu” - opowiadał 6 lat później Bugajski w „Przyczajonym geniuszu”. „Przyszedł do mnie producent Mirosław Piepka i mówi, że ma taki scenariusz. I chciałby, żeby zagrał Gajos, ale Gajos nie chce, chyba że ja to wyreżyseruję” - wyjaśnił.
W swoim ostatnim filmie „Zaćma” (2016) przedstawił historię „Krwawej Luny”, czyli sadystycznej funkcjonariuszki UB Julii Brystygierowej, jednej z najbardziej niesławnych postaci powojennej Polski. W roli głównej wystąpiła żona reżysera Maria Mamona, krytyka bardzo wysoko oceniła jej rolę. „Moim celem jest, by zewnętrzne wydarzenia stały się drugorzędne wobec tego, co dzieje się w psychice mojej bohaterki przeżywającej psychiczny kryzys. Stanęła ona na moralnym rozdrożu. Jeżeli chce odkupienia, musi potępić całe swe dotychczasowe życie, przyjąć zupełnie inną hierarchię wartości” – mówił Ryszard Bugajski o bohaterce „Zaćmy".
Reżyser był laureatem wielu nagród i wyróżnień. W 2008 r. odznaczono go Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski za „wybitne zasługi w działalności na rzecz przemian demokratycznych w Polsce”, a także za „osiągnięcia w podejmowanej z pożytkiem dla kraju pracy zawodowej i społecznej”. W tym samym roku otrzymał Złoty Medal Zasłużony Kulturze Gloria Artis. W 2013 r. na Solanin Film Festiwal doceniono go nagrodą Mocny Solanin za „odwagę, konsekwencję i determinację przy tworzeniu kina autorskiego”.
Zmarł 7 czerwca 2019 r. w Warszawie. Miał 76 lat. (PAP)
Autor: Paweł Tomczyk
pat/ dki/