5 lat temu zmarła skrzypaczka Wanda Wiłkomirska. Przez 22 lata była solistką Filharmonii Narodowej w Warszawie. W 1982 r. artystka ze względów politycznych opuściła Polskę i zamieszkała w Niemczech. Jej marzenie o powrocie spełniło się w 1990 r.
Wanda Wiłkomirska urodziła się 11 stycznia 1929 r. w Warszawie. Naukę gry na skrzypcach rozpoczęła w wieku pięciu lat pod kierunkiem swojego ojca Alfreda Wiłkomirskiego. Dwa lata później po raz pierwszy wystąpiła publicznie, grając sonatę Mozarta. W 1947 r. ukończyła Państwową Wyższą Szkołę Muzyczną w Łodzi (obecnie Akademię Muzyczną) w klasie skrzypiec prof. Ireny Dubiskiej. Ukończyła także Akademię im. Liszta w Budapeszcie (1950).
Artystka spędziła w Warszawie okres okupacji i tu zastał ją wybuch Powstania Warszawskiego. Wspominając ten czas, mówiła, że brała udział w harcerstwie AK-owskim, roznosiła gazetki, przeszła też kurs sanitariuszki.
"Moje wspomnienia z powstania były takie: ja byłam wtedy na Ochocie, ludność cywilna była zaskoczona. Ochota została bardzo szybko podpalona, ja dlatego właściwie do dzisiaj nie znoszę dymu. Wyprowadzili nas po 10 dniach z płonącego miasta. Byliśmy bardzo głodni. (...) Wyniosłam z sobą torebkę, w której miałam legitymację szkolną, opaską sanitariuszki i parę swoich rzeczy(...) Zawieźli nas wszystkich do obozu w Pruszkowie. Zobaczyłam wtedy, że takich starych ludzi wynoszą na noszach i tam był straszny niedosyt pielęgniarek. Miałam pobiec do nich, żeby powiedzieć, że moją ciotkę trzeba koniecznie zabrać, bo ona ani chodzić nie może ani siedzieć, ona umrze. Jak ja tam pobiegłam i zobaczyłam, że dwie dziewczyny zamiast czterech niosą coś, to ja wyciągnęłam tę opaskę i pomogłam" - wspominała.
W czasie studiów w Łodzi zdobyła II nagrodę na międzynarodowym konkursie w Genewie, w następnych latach została laureatką konkursów w Budapeszcie, Lipsku i Poznaniu. Kształciła się także w Paryżu i Warszawie. W latach 50. XX w. była już znana w większości krajów europejskich - koncertowała i podróżowała z orkiestrą Filharmonii Warszawskiej pod dyrekcją Witolda Rowickiego. Z zamiłowaniem uprawiała także muzykę kameralną. Z przyrodnim rodzeństwem, Marią (pianistką) i Kazimierzem (wiolonczelistą), tworzyła Trio Wiłkomirskich, które koncertowało w całej Polsce i za granicą. Przez 22 lata była solistką Filharmonii Narodowej w Warszawie.
Jak wspomniał były dyrektor Filharmonii Narodowej, Antoni Wit, w rozmowie z PAP w 2018 roku, Wandę Wiłkomirską poznał 50 lat wcześniej. "Od razu byłem pod ogromnym wrażeniem. Wykonywaliśmy wtedy koncert Szymanowskiego, a później również bardzo wiele innych utworów. Nie tylko granie z nią było ogromną satysfakcją. To była niezwykła osobowość i przebywanie w jej towarzystwie nie pozwalało się człowiekowi nudzić. Wszystko, co ona mówiła, było niezwykle interesujące, frapujące".
Wit zaznaczył, że Wiłkomirska była "jedną z największych polskich artystek II połowy XX wieku, wykonawczynią ogromnego repertuaru, a zwłaszcza utworów Szymanowskiego".
Na jej karierę złożyły się tysiące koncertów i intensywna praca pedagogiczna. Koncertowała na pięciu kontynentach, dokonała prawykonań wielu polskich utworów, m.in. Grażyny Bacewicz i Krzysztofa Pendereckiego.
Jej mężem od 1955 do 1977 roku był Mieczysław Rakowski, premier w latach 1988-1989, z którym miała dwóch synów. Tymczasem artystka była działaczką KOR, podpisywała listy protestacyjne. W 1982 r. artystka ze względów politycznych opuściła Polskę i zamieszkała w Niemczech, co przez wiele lat uniemożliwiło jej przyjazdy z koncertami do kraju i państw bloku wschodniego.
"Taki wyjazd oznaczał wtedy, że w Polsce już się nie grało. Nie grało się również w całej tej części świata. Zostało mi tylko koncertowanie na Zachodzie. Ale i z tym były kłopoty, bo przecież niemal wszystkie moje koncerty organizował PAGART, państwowy impresario, który po moim wyjeździe oczywiście zapomniał o mnie. Więc porwały się i te wątki. Wiedziałam, że tak będzie. Byłam jeszcze w Australii, pojechałam do Kanady, ale tak naprawdę to zaczynałam jakby od zera. Zrobiła się wokół mnie pustka, bo zerwanie współpracy z PAGART-em ludzie na Zachodzie rozumieli jako koniec mojej kariery, myśleli: +Widocznie przestała grać+. Miałam kłopoty z agentem w Niemczech i trochę trwało, zanim wróciłam do normalnego życia koncertowego. Zaczęłam znowu grać wszędzie. Miałam koncerty w Stanach Zjednoczonych, m.in. w Nowym Jorku, grałam w Londynie na trzecim koncercie po otwarciu nowej wspaniałej sali koncertowej w Barbican Centre. Ale olbrzymia część kuli ziemskiej była przede mną zamknięta. I to część bardzo dla mnie ważna. Dlatego powrót do Polski był w moim życiu zupełnie niezwykłym wydarzeniem" - mówiła Wiłkomirska cytowana przez portal culture.pl
Wyczekiwany powrót do Polski nastąpił dopiero w 1990 r. Podczas "Warszawskiej Jesieni" zagrała Koncert Andrzeja Panufnika ze Szkocką Orkiestrą Kameralną pod batutą kompozytora. Od tego czasu regularnie przyjeżdżała do kraju na koncerty i konkursy.
Jej wielką pasją była praca pedagogiczna: w 1983 r. przyjęła profesurę w Wyższej Szkole Muzycznej Heidelberg-Mannheim, od 1999 r. wykładała w Sydney Conservatorium of Music. Prowadziła kursy mistrzowskie w Japonii, Szwajcarii, Finlandii, Austrii, Niemczech, we Włoszech i w Polsce.
W Sydney należała do instytucji popierających i propagujących kulturę polską, szczególnie ceniła twórczość Karola Szymanowskiego. Wanda Wiłkomirska przez wiele lat grała na skrzypcach Petrus Guarnerius (Wenecja 1734).
Ostatnie chwile spędziła w Domu Artystów Weteranów Scen Polskich w Skolimowie. Zmarła 1 maja 2018 roku, w wieku 89 lat. (PAP)
autor: Olga Łozińska
oloz/ aszw/