Prace Amerykanki Vivian Maier, której fotografie współcześni krytycy i kolekcjonerzy porównują do takich mistrzów jak Elliot Erwitt czy Diane Arbus, pokazane będą na wystawie w warszawskiej Leica Gallery. Wernisaż w piątek 9 maja; wystawa czynna do 23 czerwca
Na wystawie zaprezentowany będzie wybór czterdziestu fotografii z kolekcji Jeffreya Goldsteina, kolekcjonera sztuki i promotora twórczości Vivian Maier, która bywa uznawana przez kuratorów i krytyków sztuki za jedną z najbardziej niesamowitych zagadek w historii fotografii.
Eksponowane zdjęcia ukazują ulubione motywy Maier: grę cieniem, autoportrety, zbliżenia nieznanych twarzy, sylwetki ludzi na tle miasta.
Na wystawie zaprezentowany będzie wybór czterdziestu fotografii z kolekcji Jeffreya Goldsteina, kolekcjonera sztuki i promotora twórczości Vivian Maier, która bywa uznawana przez kuratorów i krytyków sztuki za jedną z najbardziej niesamowitych zagadek w historii fotografii.
"Historia zdjęć Vivian wydaje się bajkowa" - piszą w materiałach w towarzyszących wystawie jej organizatorzy. W 2007 roku 26-letni agent nieruchomości i zarazem prezes towarzystwa historycznego w Chicago John Maloof, kupuje na wyprzedaży garażowej 30 tysięcy negatywów. Skanuje kilkanaście z nich. Jest zauroczony zdjęciami, ale nie ma pojęcia, kto jest ich autorem. Przez Internet wysyła w świat kilka pierwszych klatek i pyta, czy ktoś nie zna fotografa. Poszukiwania zajęły mu kilka lat.
Ich autorką okazała się Vivian Maier, fotograf-amator. Urodziła się w 1926 r. w Nowym Jorku, większość dzieciństwa spędziła we Francji. Po powrocie do Stanów Zjednoczonych od lat 1950 fotografowała ludzi na ulicach Nowego Jorku i Chicago. W dziedzinie fotografii była samoukiem. Przez blisko 40 lat pracowała jako niania, m.in. w domu znanego autora programów telewizyjnych Phila Donahue. Wychodząc z dziećmi na wielogodzinne spacery fotografowała miasto, ulice, parki, ludzi, miejsca nietypowe: slumsy, rzeźni, wychwytywała obiektywem scenki i detale.
Zdjęcia robiła wyłącznie dla własnej przyjemności i nie pokazywała ich nikomu, nawet bliskim. Negatywy zamykała w pokoju zawsze zamkniętym na klucz. W jednej z pierwszych publikacji na temat Vivian Maier, Geoff Dyer we wstępie cytuje Wisławę Szymborską z wiersza "Spis ludności": "Homer pracuje w biurze statystycznym/ Nikt nie wie, co robi w domu."
Do tej pory odnaleziono ponad 150 tysięcy jej zdjęć – za życia Vivian widziały je wyłącznie osoby z laboratorium fotograficznego. Paradoksalnie, twórczość tej - jak nazywano Maier - zamkniętej w sobie, ekscentrycznej, dziwnej i specyficznej osoby zyskała ogromną popularność po jej śmierci.
"Wspaniałe, wstrząsające, perfekcyjne, mistrzowskie" zdjęcia Maier za sprawą Jeffreya Goldsteina, kolekcjonera sztuki, który był jedną z pierwszych osób, jakie rozpoznały artystyczny kunszt jej fotografii, jak i Johna Maloofa były od momentu ich odkrycia prezentowane na kilkudziesięciu wystawach na całym świecie.
Goldstein pracuje nad promocją zdjęć i ich odpowiednią archiwizacją. To zdjęcia z jego kolekcji trafiły na warszawską wystawę. Ekspozycji towarzyszy film dokumentalny pt. "Szukając Vivian Maier", który Gutek Film będzie prezentował w wybranych kinach od 9 maja. I wystawa, i film stworzą - jak podkreślają organizatorzy wydarzenia - najszerszą prezentację prac Vivian Maier w Polsce. (PAP)
abe/ tpo/