Myślimy o teatrze artystycznym, który jak najlepiej wykorzystuje swoje potencjały. Poziom artystyczny TR Warszawa zawsze był jego wyznacznikiem i nadal będzie - mówi PAP o koncepcji prowadzenia TR Anna Rochowska, która we wrześniu 2023 r. obejmie prowadzenie tej sceny.
Polska Agencja Prasowa: Chcę zapytać o najważniejsze rzeczy, które w trybie pilnym chce pani zmienić w funkcjonowaniu TR jako nowa szefowa tej jednej z najważniejszych scen w kraju.
Anna Rochowska: Najważniejszą sprawą jest dla mnie naprawienie relacji w zespole. One wymagają uczciwości i transparentności w stosunkach pracowniczych. To nie jest sprawa, którą można naprawić bardzo szybko - to będzie proces. Przedłużający się kryzys spowodował poczucie braku bezpieczeństwa u artystów i pracowników zaplecza teatru. Myślę, że to dla zespołu w tej chwili najważniejsze: by mógł tworzyć w dobrych warunkach sztukę najwyższej próby. Poziom artystyczny TR zawsze był wyznacznikiem tej instytucji i nadal będzie. Ale chcemy też, aby TR był miejscem, w którym wypracowuje się wysokie standardy pracy. Zespół po kryzysie potrzebuje skupić się na pracy; każdy zgodnie ze swoim zakresem obowiązków. I to kolejna ważna rzecz do zrobienia, czyli przyjrzenie się zakresom obowiązków i odpowiedzialności, wyznaczenie na nowo tych zakresów, aby nie było tzw. białych plam, tzn. pracy, za której efekt nikt nie jest odpowiedzialny.
Zespół TR jest bardzo dobry, chce pracować. Natomiast ludzie potrzebują wiedzieć dokładnie, za co są odpowiedzialni, i chcą mieć satysfakcję z tego, co robią - każdy na swoim stanowisku. Na pewno też należy uprościć hierarchię w instytucji. Samo pojęcie hierarchii nie jest złe. Gdy mówię o niej, mam na myśli to, że każdy wie, za co jest odpowiedzialny. Błędem było myślenie, że każdy może zaproponować wszystko i wszystko trzeba ustalać wspólnie.
PAP: W wyniku tego kryzysu odeszło lub zostało zwolnionych kilkudziesięciu pracowników - nie tylko aktorzy, ale i osoby z pionu administracji oraz działu technicznego. Czy zamierza pani pozyskać ich na nowo? Wiadomo np., że aktor Cezary Kosiński pracuje etatowo w Teatrze Narodowym i byłoby to trudne.
A. R.: Nie wszystko da się odtworzyć. Rzeczywiście odchodziły osoby nie tylko z zespołu aktorskiego, ale również z tzw. zaplecza teatru. Te odejścia były głównie motywowane tym, że ludzie - kochając ten teatr - nie godzili się na sposób zarządzania nim. Z jednej strony jest pragnienie, żeby te osoby wróciły do teatru, a z drugiej - w wielu przypadkach - będzie to już niemożliwe, bo zakorzenili się gdzie indziej. Przyszli też nowi pracownicy, którzy się wdrażają. I nie jest ich winą, że zostali przyjęci do pracy w miejsce tych długoletnich pracowników.
Moim zadaniem będzie skonsolidowanie na nowo zespołu. Uspójnienie celów, wdrożenie osób nowych, które już pracują, aby wiedziały, co jest dla nas priorytetem w teatrze takim jak nasz. Nie planuję żadnych wielkich zwolnień. Będziemy przyjmować do pracy te osoby, które będą mogły - i w te miejsca, gdzie są braki kadrowe. Bo istnieją takie zadania, które zostały rozparcelowane wśród różnych pracowników, i zostało to zrobione nie zawsze z dobrym skutkiem.
PAP: Wspomniała pani o gotowości zespołu do pracy. Pani koncepcja zawarta na 20 stronach wydaje się bardzo spójna. Została podzielona na pięć sezonów artystycznych. Zapytam o dwa pierwsze - sezon 2023/24 pod hasłem "Gospodarze", którego kuratorką będzie Anna Smolar, i sezon 2024/25 pod hasłem "Wymiana", którego kuratorem będzie Michał Borczuch. Zacznijmy od zaproponowanej przez panią zmiany struktury TR, czyli powołania zespołu kuratorskiego i zespołu programowego. Czym one będą i jak mają współpracować?
A. R.: To chyba największa zmiana, którą zaproponowałam w programie, czyli brak dyrektora artystycznego - jednej osoby, która decyduje o obliczu artystycznym. Może to się wydawać zmianą rewolucyjną, szczególnie że przez długie lata dyrektorem TR był Grzegorz Jarzyna. Ta zmiana jest wynikiem wielu rozmów i przyglądania się temu, co jest potrzebne teatrowi. Ona tylko na pozór wydaje się rewolucyjna, ale tak naprawdę jest ponownie oddaniem zespołowi odpowiedzialności i widzialności. To też jedna z ważnych podstaw koncepcji dotyczącej kierowania TR. Chodzi o docenienie pracy zespołu.
To oczywiście nie jest ani nowe, ani bardzo rewolucyjne rozwiązanie, bo teatr zawsze był pracą zespołową. Do tej pory jednak nie było to tak uwypuklane. Obserwujemy w kulturze pracy artystycznej od dłuższego czasu pewne przesunięcie akcentów: z XX-wiecznego mistrza - Craigowskiego artysty teatru - na zespół artystów. W drugiej dekadzie XXI w. zaczęły się pojawiać coraz częściej nowe reżyserki i nowi reżyserzy, którzy mówili głośno: to nie ja jeden lub jedna jestem odpowiedzialny/a za sukces spektaklu, ale zespół realizatorów. Dziś widać to chociażby na plakatach teatralnych, na których tradycyjnie poza tytułem pojawiały się dotąd właściwie tylko nazwisko autora i reżysera, a teraz coraz częściej pojawiają się nazwiska całego zespołu twórczego. My chcemy zrobić jeszcze krok dalej: w strukturze organizacyjnej TR dać widzialność zespołowi. Stąd zespół programowy, a nie dyrektor artystyczny. W jego skład wejdą trzy osoby, które będą pracowały stale.
Kuratorzy kolejnych sezonów będą odpowiedzialni za działania dodatkowe w naszym teatrze. W TR od 2000 r. obok spektakli do programu były włączane rozmaite działania towarzyszące: czytania, koncerty, wernisaże. Dziś to już zresztą norma w teatrach, które poszerzają spektrum działań. U nas kuratorzy sezonów będą odpowiedzialni za proponowanie działań i ich realizację. W tej chwili nie chcemy jeszcze określać, czy to będą np. spektakle, a może warsztaty lub inne działania. To będzie zależało od nich. Będą odpowiedzialni za swój sezon. Mówimy o zespole kuratorskim, bo zależy nam, by się z sobą porozumiewali.
PAP: Pierwszy sezon działań kuratorskich ma być inspirowany filmem "Uczta Babette". Na czym ma to polegać?
A.R.: W pierwszym sezonie kuratorką będzie Anna Smolar, która w kolejnym zrealizuje u nas spektakl "Orfeusz i Eurydyka" wg Owidiusza. W sezonie 2023/24, który nazwała "Gospodarze", mamy wspólnie z nią jasno określony kierunek. Chcemy, żeby zespół TR poczuł się gospodarzami swojego teatru. Anna Smolar nie myśli tu tylko o zespole aktorskim, ale zamierza sięgnąć także do propozycji innych pracowników. Tak, by wszyscy poczuli, że Marszałkowska 8 to ich miejsce. Te działania kuratorskie będą dotyczyły kwestii odpowiedzialności i satysfakcji z pracy. "Uczta Babette" to niejako hasło wywoławcze. Bo dziś, myśląc o działaniach, dostrzegamy nie tylko działania performatywne. W tej perspektywie nawet gotowanie może być sztuką.
PAP: Zapytam o rozwój linii międzynarodowej TR. W programie znalazłem zapowiedź nowej premiery znanego m.in. z realizacji w państwa teatrze reżysera Kornela Mundruczó. W sezonie 2024/25 ma przygotować spektakl pod roboczym tytułem "Joy". Obok niego planuje pani zaprosić do współpracy Thiago Rodriguesa, Toshiki Okadę i Philippe'a Quesne'a. Jak to będzie wyglądać?
A. R.: Gdy Mundruczó rozpoczął pierwszą swoją pracę u nas, czyli realizację "Nietoperza", bardzo wyraźnie mówił o tym, że dobrze mu się współpracowało z zespołem artystycznym. Że ten zespół był bardzo otwarty na jego propozycje. Dlatego wrócił do nas, by zrealizować "Cząstki kobiety" - i znowu ta współpraca ułożyła się znakomicie. Zresztą przedstawienie "Cząstki kobiety" zjeździło całą Europę i zdobyło wiele nagród. I rzeczywiście jest flagowym spektaklem TR. Dzisiaj dzięki niemu jesteśmy rozpoznawalni na świecie. Mundruczó zawsze głośno mówił, że chciałby z naszym zespołem zrobić tryptyk, powrócić trzeci raz na scenę przy Marszałkowskiej. Rozmowy z nim trwają od dłuższego czasu i gdyby nie to, że jest w tej chwili niezwykle zajęty, to zapewne do tej współpracy doszłoby znacznie wcześniej. Czekamy teraz na jego odpowiedź w kwestii terminów.
Obok wspomnianych wyżej twórców o międzynarodowej renomie chcę jeszcze wspomnieć o Caroline Guieli Nguyen z Francji. Rozmowy z tą znakomicie rozpoznawalną na Zachodzie twórczynią teatralną rozpoczęła obecna dyrekcja TR. Nguyen wygrała konkurs i we wrześniu 2023 r. ma jako pierwsza kobieta objąć stanowisko dyrektorki Théâtre National de Strasbourg. Zrealizuje u nas przedstawienie najprawdopodobniej w sezonie 2026/27.
PAP: Pani program wymaga systematycznej pracy i musi być wprowadzany etapami. Czy uda się go zrealizować już w pierwszym sezonie - jeśli wejdzie pani do TR 1 września 2023 r.?
A. R.: Wejście do budynku przy ul. Marszałkowskiej 8 to tylko formalny start. Natomiast szereg rozmów prowadzę już teraz, by zabezpieczyć realizację i punkty programu wpisane w pierwszy sezon pod moją dyrekcją. To, że jestem z wewnątrz TR, że dobrze znam teatr od środka, bardzo mi pomaga. Mam też deklarację obecnej dyrektor TR Natalii Dzieduszyckiej, że będzie mnie wprowadzać stopniowo do teatru. Mam nadzieję, że to się uda i że będziemy mogły pracować razem dla dobra zespołu. Mamy wszelkie dane, żeby ten sezon udało się zrealizować. Oczywiście, wchodzimy do TR w momencie kryzysu ekonomicznego, w okresie stale rosnącej inflacji. To kolejna bolączka, która rodzi pytanie, czy na te wszystkie zaplanowane wydarzenia uda się zdobyć środki finansowe. Trzeba będzie je wypracowywać i będziemy musieli zdobywać granty oraz zabezpieczyć zewnętrzne finansowanie.
PAP: Chciałaby pani, żeby w każdym sezonie TR przygotował 3-4 premiery. Zapowiada również powrót do budynku przy ul. Marszałkowskiej 8 oraz bardziej zrównoważony proces produkcyjny. Wynika z niego, że tylko jeden spektakl będzie dużą produkcja, a pozostałe - to będą kameralne propozycje skierowane do widzów o bardzo różnych gustach i światopoglądzie. Chce pani zwiększyć liczbę granych w sezonie przedstawień z obecnych 120 i podnieść ceny biletów z 45 do 55 zł. Jakie rezultaty mają przynieść te działania?
A. R.: Powrót na Marszałkowską 8 jest podyktowany warunkami lokalowymi i finansowymi. To skupienie się na budynku przy Marszałkowskiej będzie stanowiło wyzwanie, bowiem nasza widownia liczy tylko 160 miejsc. Zależy mi jednak na tym, żeby racjonalnie planować pracę w teatrze. Tu musimy się pilnie przyglądać możliwościom sceny, potrzebom widzów. Nasze dotychczasowe doświadczenia są takie, że dobrze się sprzedają spektakle grane 3-4 razy w jednym secie. Jednak to wymaga zmiany dekoracji i powoduje tracenie czasu na jej wymianę, bo TR jest teatrem starego typu i wszystko się tu robi ręcznie. Dodam, że np. standardowo zmiana scenografii kosztuje nas osiem godzin pracy kolegów techników.
Być może uda nam się tak przeorganizować pracę w teatrze, by grać przedstawienia w dłuższych setach. Dzięki temu oszczędzimy czas i będziemy mogli zagrać więcej spektakli. To pozwoli wszystkim naszych widzom na kupno biletów, tak, by wszyscy chętni mogli obejrzeć wybrane tytuły. Myślimy w kategorii ekologii pracy. To wieloaspektowe myślenie o widzu, o jego potrzebach i możliwościach. Ale również o finansach. Od września 2022 r. jest testowany nowy system sprzedaży biletów, w którym one na początku są tańsze, a drożeją w miarę tego, jak zapełnia się widownia. Dodam, że z uwagi na inflację i wzrost kosztów stałych ceny biletów muszą wzrosnąć, ale będziemy się starali podwyższać je powoli i delikatnie.
PAP: Co się stanie z dużymi produkcjami, które pokazywano w ATM Studio, daleko od centrum stolicy?
A. R.: Los dużych spektakli to dla nas wyzwanie. Szukamy najlepszych rozwiązań dla każdego z osobna. Już pojawiły się pierwsze "dobre jaskółki zmian". Spektakl "Moja walka" w reż. Michała Borczucha, który był przygotowany w przestrzeni ATM, który był dużym spektaklem pod względem rozmachu inscenizacyjnego - udało nam się zmieścić na scenie przy ul. Marszałkowskiej. Wiadomo, że ze względu na wielkość naszej widowni traci się pod względem liczby widzów, których można było przyjąć jednego wieczoru w Wawrze. Ale zyskaliśmy rodzaj zbliżenia między sceną a widownią. Ta kameralność była przecież przez długie lata wyznacznikiem teatru przy Marszałkowskiej. Natomiast mamy dwie realizacje, które na pewno ze względu na scenografie nie zmieszczą się w TR. To "Cząstki kobiety" w reż. Mundruczó i "3Siostry" w reż. Luka Percevala. Dla tych dwóch tytułów będziemy szukać miejsca do grania.
ATM po prostu się nie sprawdziło. Pamiętam, z jaką myślą tę scenę powołaliśmy w 2017 r. To był czas, gdy myśleliśmy, że da się szybko wybudować nasz nowy budynek na pl. Defilad. Towarzyszyło nam poczucie, że musimy się przygotować jako artyści i zespół do produkcji o większej skali. Ale teraz już wiemy, że budowa nowej siedziby będzie trwała dłużej, niż zakładano. Jednocześnie wiemy też, że nasz zespół jest gotowy na te zmiany skali produkcji. Dlatego dziś nie musimy utrzymywać sali w ATM. Wystarczy nam jeden sezon lub rok, by przygotować te większe inscenizacje.
PAP: Czy nie obawia się pani, że TR, który ugruntował swoją pozycję artystyczną w Polsce i na międzynarodowych festiwalach, będzie miał coraz mocniejszą konkurencję w stolicy? Żartując, można powiedzieć, że działa w niej już nie tylko kartel progresywnych teatrów, ale aktualnie może to nawet sekstet? Teatr Powszechny, Nowy Teatr, STUDIO teatrgaleria, przekształcone w interdyscyplinarną instytucję kultury Biennale Warszawa, Teatr Dramatyczny, no i TR. Programy pod względem estetycznym i światopoglądowym wydają się dość podobne.
A. R.: Nie boję się tego, że te teatry tworzą w podobnym nurcie. Dla mnie najważniejsze jest to, by powstawała dobra sztuka.
Myślę o TR jako o miejscu, które pobudza do refleksji i dyskusji; które pozwala przeżyć czy doświadczyć ważnych egzystencjalnych tematów. TR jest miejscem, gdzie to może się odbywać w artystyczny sposób. Jestem z pokolenia, które chodziło do teatru nie dla rozrywki, lecz dla przeżyć duchowych i intelektualnych, czasem pokoleniowych. I tego bym chciała dla teatru, a przede wszystkim dla widzów.
PAP: Finansowanie z budżetu Miasta Stołecznego Warszawy będzie prawdopodobnie utrzymane na podobnym poziomie, jak dotychczas. Wokół szaleje inflacja, a pani zapisała w programie, że koszty stałe TR wzrosną o blisko 28 proc. Z kolei te dodatkowe środki, jakie rocznie teatr pozyskiwał, to zaledwie 100 tys. zł. Gdzie chce pani zdobyć dodatkowe finansowanie?
A. R.: Jestem pewna, że to będzie wymagało większej pracy. W ostatnich latach w TR nie było fundraisera, a fundraisingiem zajmowałam się ja i była to moja dodatkowa aktywność poza kierowaniem zespołem edukacji. W związku z tym wiem, jakie środki pozyskiwałam i jakie środki mógłby teatr pozyskać, gdyby miał osobę specjalnie do tego oddelegowaną. Z pewnością czynimy starania, aby fundraising był bardziej skuteczny, a przede wszystkim szerszy. Zamierzamy pozyskiwać środki z UE. Te projekty oznaczają oczywiście dłuższe perspektywy, ale właśnie o takiej dłuższej perspektywie myślimy. Np. będziemy się starać zdobyć je z programu Kreatywna Europa. Myśląc o kadencji pięcioletniej, już dzisiaj zaczynamy planować, które tytuły mogą być interesujące dla koproducentów zagranicznych, a które propozycje w naszym programie będą potrzebować sieci wsparcia, np. z unijnych środków. Będziemy bardzo wnikliwie przyglądać się każdej propozycji, także pod względem możliwości pozyskiwania dodatkowych środków.
Po prostu musimy szukać pieniędzy z różnych źródeł na dofinansowywanie produkcji, a potem eksploatację. Dlatego będziemy aplikować do programów Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które zapewniają możliwość sięgania po środki w różnych dziedzinach. Mamy również bardzo dobre doświadczenia i długą praktykę pozyskiwania środków na działania w obszarze edukacji kulturalnej z Narodowego Centrum Kultury. Zresztą wnioski o granty na 2023 r. zostały złożone jesienią i czekamy na wyniki.
Są miejskie granty celowe. Myślimy też o uruchomieniu ścieżki dla sponsorów. Ona jest najtrudniejsza i dotąd z marnym skutkiem udawało się TR pozyskiwać finansowanie prywatne. Bo nie jesteśmy teatrem grającym dla bardzo szerokiego odbiorcy. Bardzo istotne jest, abyśmy ustalili, co mamy do zaproponowania, żeby uzyskać pieniądze od sponsora. Ja wierzę, że mamy co zaoferować. Chodzi tylko o to, żeby przekonać sponsorów, iż dajemy widzom sztukę z najwyższej półki i żeby oni odczuwali radość z tego, że dotują spektakle, które są naprawdę wartościowe.
PAP: Kiedy - pomimo opóźnień i rozmaitych zawirowań - spodziewa się pani otwarcia i przenosin do nowej siedziby TR na pl. Defilad?
A. R.: Myślę, że tych przenosin nie będzie za mojej kadencji, która upłynie w połowie 2028 r. Niemniej będziemy nadal tę budowę prowadzić i koordynować. Po latach wiemy już doskonale, że to długi proces i wszelkie kryzysy opóźniają realizację tej inwestycji. Mimo wszystko ona jest w toku, a ja od lat jestem związana z planowaniem tej inwestycji ideowo.
Jeśli pyta pan kiedy, to odpowiem, że nie wiem. Natomiast w momencie, gdy będą już stały mury - będziemy wiedzieli, ile potrzebujemy czasu na wyposażenie wnętrza. Będziemy także mogli przygotowywać duże premiery. Myślimy o tej inwestycji i siedzibie na pl. Defilad jako o miejscu, które będzie służyć nie tylko zespołowi TR. W koncepcji programowej zaplanowaliśmy rozwój różnych ścieżek, m.in. linii międzynarodowej. Pragniemy też stać się domem produkcyjnym dla innych zespołów. Nie wiem, czy to jest wyraźnie widoczne w napisanym programie, ale zależy nam na tym, by przygotować w tej mikroskali przy ul. Marszałkowskiej 8 dobre praktyki, które pozwolą zespołowi TR nie tylko przenieść się do nowej siedziby, lecz i zaproponować Warszawie, Polsce, światu duże widowiska, przedsięwzięcia na wielką skalę.
Rozmawiał Grzegorz Janikowski (PAP)
gj/ skp/