Z Krzysztofem Szpilmanem, o fascynacji Japonią i o tym, jak komunizm trafił do Chin, rozmawia Jacek Marczyński.
Rz: Warszawiak z brytyjskim obywatelstwem i profesor Uniwersytetu Kyushu Sangyo tłumaczy na polski japońskich pisarzy zafascynowanych Chinami. Przyzna pan, że to niezła łamigłówka. Od czego zaczniemy jej rozplątywanie?
Krzysztof Szpilman: Od stwierdzenia, że kultura chińska i japońska bardzo są do siebie zbliżone. Nas nie dziwi, że Henryk Sienkiewicz napisał „Quo vadis" o starożytnym Rzymie, bo przyznajemy się do tego kulturowego dziedzictwa. Podobną sytuację mamy w przypadku związków japońsko-chińskich.