Janusz Głowacki potrzebny był tym, którzy szukali wartości, właśnie dlatego, że co chwilę sprawdzał je i naruszał; ceniłem go za to, że był zupełnie odmienny ode mnie - mówił PAP o zmarłym w sobotę dramaturgu i scenarzyście poeta Ernest Bryll.
Janusz Głowacki zmarł w sobotę w wieku 79 lat; był dramaturgiem, prozaikiem, felietonistą i autorem scenariuszy filmowych.
"Ja go bardzo wysoko ceniłem właśnie przez całkowitą odmienność od tego, czego ja umiałem dotknąć, on zresztą też chyba miał to samo poczucie, nawet kiedyś powiedział, że a co on miał robić, napisać swój +Wieczernik+? On mówił to po napisaniu +Antygony w Nowym Jorku+" - wspominał Ernest Bryll.
"Ja szanowałem jego całkowitą odrębność, to jest takie bardzo piękne, kiedy istnieją zupełnie inne wrażliwości" - podkreślił poeta. "Co więcej, bardzo doceniałem jego takie czasami gorzkawe, sceptyczne, i nawet może denerwujące poczucie - że tak powiem - dowcipu. Ale doceniałem, ponieważ ono mi dawało dużo do myślenia i powodowało to, że nie wpadałem w różnego rodzaju samouwielbienia" - dodał Bryll.
"Myślę, krótko mówiąc, że on był bardzo potrzebny dla tych, którzy szukali wartości, ponieważ on je ciągle naruszał. Gorzej było trochę - moim zdaniem - z tymi, którzy kochali się w ogóle w tym, że wartości są naruszane i że to jest zasada. Janusz po prostu naruszał wartości, ponieważ (...) co chwilę je sprawdzał i co chwilę ich szukał w sobie" - powiedział Ernest Bryll.
Jak zaznaczył, "wiele rzeczy" które Głowacki dokonał "i w dramacie, i w prozie, i w scenariuszach" głęboko go poruszało. Jako przykład podał scenariusz do filmu "Trzeba zabić tę miłość" (1972). "To było coś zaskakującego, coś takiego, co mnie głęboko poruszało i zawsze po prostu traktowałem to z dużym szacunkiem, choć jakby było to w zupełnie inną stronę, ale coś ważnego dla mnie pokazywało" - ocenił pisarz.(PAP)
sno/ par/