Nasze przedstawienie powstawało wielotorowo. Bazą był tekst "Dziadów" Adama Mickiewicza, do którego dołożyliśmy muzykę, używając historycznych, ludowych pieśni - powiedział PAP Grzegorz Suski, aktor i reżyser widowiska "Dziady. Lament pogranicza" wystawionego w Knyszynie (Podlaskie).
Polska Agencja Prasowa: 10 września w sadzie obok Domu Klattów w Knyszynie odbyła się premiera niezwykłego widowiska "Dziady. Lament pogranicza". Wiem, że starał się pan wystawić II część "Dziadów" Adama Mickiewicza jako rytuał. Skąd ten pomysł?
Grzegorz Suski: Może bardziej jako obrzęd, dzięki któremu można przywołać "czyśćcowe duszeczki" i z nimi obcować.
A sam pomysł... Wiele rzeczy się na to złożyło. Przede wszystkim widowisko zrealizowałem na pograniczu polsko-białorusko-litewskim - na pograniczu, które prawdopodobnie znał dobrze Mickiewicz. Wierzenia, które wyznaje ludność, która tam żyła i żyje dotąd, jak również i to, że udało się w tych "Dziadach" zmieścić pieśni żałobne oraz takie, które dotyczą tego obszaru geograficznego.
PAP: Kogo pan namówił do udziału w tym widowisku, bo słyszałem, że obok śpiewaków np. z zespołu Kompanii Męskiej z Kalinówki Kościelnej występują także aktorzy zawodowi. Nawet z Warszawy?
G. S.: Na początku obawiałem się, że wykonawców będę musiał szukać gdzieś na pograniczu świata zawodowego i amatorskiego. Ale gdy zawodowi aktorzy poznali mój pomysł na tę inscenizację, czego ma dotyczyć oraz przekonali się, że bazą tego spektaklu będzie tekst Mickiewicza odczytany z uwagą - okazało się, że chętnie wezmą udział w takich "Dziadach". Na występ zgodzili się aktorzy Teatru Dramatycznego im. Aleksandra Węgierki w Białymstoku, również świeża absolwentka Wydziału Lalkarskiego Akademii Teatralnej w Białymstoku, a także aktor Teatru STU w Krakowie, który jest popularnym artystą serialowym. Również aktor Teatru Narodowego w Warszawie. Myślę, że ich wszystkich przekonał piękny tekst Mickiewicza napisany wierszem.
PAP: Słyszałem, że strona muzyczna i śpiewana była bardzo istotna w pańskim widowisku?
G. S.: Podkreślę, że "Dziady" są napisane wierszem, czyli już ze swej natury są w pewien sposób rytmizowane. Są znakomitym materiałem do tego, by dodać im melodię i żeby je śpiewać. Również w samym tekście "Dziadów" są zapisane fragmenty piosenek, np. u Zosi.
Te piosenki, które dotyczą również rytuałów przejścia - narodzin i śmierci - wpasowują się w opowieść o "Dziadach".
PAP: Czy angażując ludowych śpiewaków z okolicy - z Podlasia, które jest wielkim tyglem wielokulturowym - chciał pan wzbogacić architekturę muzyczną tego widowiska. Rozumiem, że nie były to tylko "Dziady" wygłaszane przez aktorów?
G. S.: Nie. Nasze przedstawienie powstawało wielotorowo. Bazą był tekst "Dziadów" Mickiewicza, do którego dołożyliśmy muzykę, używając historycznych, ludowych pieśni - i okazało się, że świetnie funkcjonuje wiersz Mickiewicza w tych pieśniach. A następnie dodaliśmy autentyczne lamentacje i pieśni wykonywane przez lokalnych śpiewaków.
Z kolei aktorzy, którzy brali udział w tym widowisku, byli przygotowywani wokalnie przez Julitę Charytoniuk, która jest edukatorką i nauczycielką śpiewu białego. Ona aktorów uczyła tych piosenek i tego, jak je trzeba śpiewać. To wszystko złożyło się na, można powiedzieć, ludową śpiewogrę. Czyli po prostu: pieśni, teksty i gra aktorska.
PAP: Skąd wziął się pomysł, by wystawić to w sadzie? Wiem, że całe widowisko rozpoczynało się od zwiedzania XVIII-wiecznego Domu Klattów, ale same "Dziady. Lament pogranicza" pokazano w plenerze.
G. S.: Chcieliśmy wykorzystać w widowisku pory dnia i nocy. Musieliśmy zagrać ten spektakl tak, by zaczynał się jeszcze za dnia, a kończył w ciemności, czyli na złamaniu dnia i nocy, gdy zachodzi słońce. Gdy podjąłem decyzję, że ten obrzęd rozpocznie się w jasności i zakończy w mroku, postanowiliśmy wystawić go w plenerze.
Od dyrektora Knyszyńskiego Ośrodka Kultury Konrada Szczebiota dowiedziałem się o takim pięknym XVII-wiecznym domu. Pojechałem, obejrzałem go i otaczający sad. Doszedłem do wniosku, że to idealne miejsce na "Dziady". Tym bardziej, że obok Domu Klattów jest kościół, a w tekście Mickiewicza wielokrotnie pojawiają się właśnie odwołania do kościoła.
PAP: Jak zareagowali widzowie? Jak zostały odebrane te "Dziady. Lament pogranicza"?
G. S.: To było ogromne zaskoczenie. Widzowie nie reagowali, bowiem w czasie spektaklu zapadła cisza, jak makiem zasiał. Nikt nie rozmawiał, nie chrząkał, nie kaszlał. Była absolutna cisza - i wtedy myślałem, że albo słuchają uważnie, albo się nudzą. Po przedstawieniu, gdy rozpoczęły się oklaski, publiczność wstała z miejsc. Zrozumiałem, że spektakl się spodobał.
Czekałem, czy widzowie podejdą do aktorów i czy będą chcieli z nimi porozmawiać? Okazało się, że ruszyli do nas gromadnie. Każdy wybrał sobie aktora i dopytywał o rozmaite sprawy.
Najmilsze były głosy mieszkańców Knyszyna, którzy mówili, że muszą częściej chodzić do teatru i że im się bardzo podobało. Przyznawali, że przeżyli coś pięknego w teatrze. To były cudowne głosy i powiem szczerze, że byłem wtedy wzruszony.
Rozmawiał Grzegorz Janikowski (PAP)
Premiera "Dziadów. Lamentu pogranicza" odbyła się 10 września w sadzie obok zabytkowego, XVIII-wiecznego Domu Klattów w Knyszynie (Podlaskie).
Reżyseria, adaptacja i choreografia - Grzegorz Suski. Kostiumy - Anna Czyż. Konsultacje wokalne - Julita Charytoniuk.
Występują: Dominika Kimaty (Guślarz), Justyna Godlewska-Kruczkowska (Widmo), Karolina Mazurek (Puchacz), Beata Chyczewska (Sowa), Paula Gogol (Kruk), Grzegorz Suski (Józio), Marcin Zacharzewski (Gustaw), Kamil Mrożek (Zosia) oraz Chór w składzie: Paulina Oseńko, Julita Charytoniuk i Maciej Grzegorczyk.
Organizatorzy "serdecznie dziękują Pracowni Teatralnej Justyna Godlewska i Przyjaciele, Narodowemu Centrum Kultury oraz Urzędowi Marszałkowskiemu Województwa Podlaskiego za pomoc w realizacji projektu". Wydarzenie dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu w ramach programu Narodowego Centrum Kultury EtnoPolska2021.(PAP)
gj/ dki/