Spektakl o mieszkańcach pewnej kamienicy, gdzie w windzie pojawia się obraźliwy napis na jednego z nich - będzie można zobaczyć w Teatrze Dramatycznym im. Aleksandra Węgierki w Białymstoku. To historia o tym, co z nas robi mowa nienawiści - mówi reżyserka Julia Mark.
"Napis" to mieszczańska komedia jednego z najbardziej popularnych francuskich dramatopisarzy Geralda Sibleyrasa. Premiera odbędzie się w sobotę wieczorem.
Historia dramatu dzieje się w kamienicy, której mieszkańcy aspirują do sfer wyższych - powiedziała reżyserka. Pewnego dnia wprowadza się małżeństwo, a w windzie pojawia się napis obrażający męża. Mężczyzna próbuje dojść, kto to zrobił…
"To historia trochę o strasznych mieszczanach, ale też koresponduje z tym, co się aktualnie dzieje w świecie" - powiedziała Mark. Dodała, że "banalny" napis w windzie jest mową nienawiści, ale oddziałuje na bohaterów i pokazuje, do czego są zdolni "by bronić własną tożsamość i własne wyobrażenia na temat nowoczesności, na temat tego jak powinni funkcjonować, jak powinni być niezwykle tolerancyjni, jak powinni być wiecznie młodzi i w gruncie rzeczy, jakimi są potwornymi hipokrytami".
Mark powiedziała, że nowe małżeństwo w kamienicy, przypomina pozostałym mieszkańcom "tych ich, których chcieliby wyprzeć, o których chcieliby zapomnieć, kim byli, zanim nastąpił ten awans społeczny". Bohaterowie, jak na komedię przystało, są bardzo wyraziści. Jej zdaniem, kreacja bohaterów, to, co myślą o sobie, jest dla nich bardzo ważne, a ich poglądy są - jak to nazwała - bardzo naskórkowe, posługują się zasłyszanymi sloganami.
Miłosz Pietruski, odtwórca roli mężczyzny, który znajduje w windzie obraźliwy napis na swój temat, powiedział, że jego bohater "to przeciętny typ z odrobiną tajemnicy". Dodał, że postać determinuje dojście do tego, kto napisał. "Jest to człowiek przewrażliwiony na swoim punkcie, stąd napis wywołuje w nim skrajne emocje. Jest zawzięty, nienawidzi zblazowanych bogaczy. Ale choć jest niby taki dobry i porządny, to w sumie też ma swoje za uszami " - mówił Pietruski.
W rolę jednego ze "zblazowanych bogaczy" wciela się Maciej Bania. "Mam szczęście wcielić się w postać, która reprezentuje cechy, których nienawidzę - to cyniczny, obłudny, okropny manipulant. Ma taką cechę, która doprowadza mnie do furii: prowokuje, a potem umiejętnie się wycofuje. Słowem, to typ taki, co to krew wypije, a dziurki nie zrobi" - powiedział.
Spektakl zrealizowany został w ramach Sceny Inicjatyw Artystycznych. (PAP)
swi/ pz/