„Galeria sztuki polskiej” przez ostatnie kilka lat była zamknięta. Teraz otworzyliśmy jej nową, kuratorską odsłonę. Pokazywane na wystawie prace stanowią odzwierciedlenie najciekawszych prądów i zjawisk, jakie pojawiły się na rynku sztuki od końca XIX wieku do naszych czasów – mówi PAP Urszula Kozakowska-Zaucha, kuratorka wystawy „XX + XXI. Galeria Sztuki Polskiej” prezentowanej w Gmachu Głównym Muzeum Narodowego w Krakowie.
PAP: „Galeria sztuki polskiej” Muzeum Narodowego w Krakowie była nieczynna przez ostatnie pięć lat. Dlaczego?
Urszula Kozakowska-Zaucha: Doszliśmy do wniosku, że galeria, która powstała w 2005 roku, wymaga przemyślenia i uzupełnienia. Dlatego najpierw na drugim piętrze Gmachu Głównego przygotowaliśmy bardzo popularną wśród zwiedzających wystawę poświęconą Stanisławowi Wyspiańskiemu, a po jej zakończeniu zaczęliśmy przygotowywać nową wersję galerii.
PAP: Co się w niej zmieniło?
Urszula Kozakowska-Zaucha: Po pierwsze, pojawiły się w niej dzieła powstałe w XXI wieku, co widać już w nazwie „XX + XXI. Galeria sztuki polskiej”. Po drugie pokazujemy obecnie prace, które są wyborem kuratorskim. Wszystkie one stanowią jednak odzwierciedlenie najciekawszych prądów i zjawisk, jakie pojawiły się w tym czasie na rynku sztuki. Na ekspozycji znalazło się też rzemiosło artystyczne i dizajn, ale nie masowa produkcja, tylko prawdziwe perełki, artystyczne kreacje, prace, które były krokami milowymi i które często wyglądają bardziej jak rzeźby niż formy ceramiczne.
PAP: A jak zmieniła się aranżacja galerii?
Urszula Kozakowska-Zaucha: Sama aranżacja tego wnętrza została bardzo wyczyszczona. Przedtem pojawiały się na ścianach kolory, teraz są one całkiem białe, neutralne, tak, by pierwsze skrzypce mogła odgrywać w tym miejscu sztuka. W nowej galerii stworzyliśmy również dodatkowe przestrzenie, które nazwaliśmy przestrzeniami kontekstów i oddaliśmy je działowi edukacji. Są tu zdjęcia, materiały archiwalne, tworzące obraz epoki i dopowiadające pewne rzeczy, budujące związki wiążące się z prezentowaną sztuką. W tych osobnych przestrzeniach można posłuchać muzyki, jaka powstawała w danym czasie, poznać tworzoną wówczas literaturę, filmy… To bardzo ciekawe miejsca, przy których ludzie z reguły zatrzymują się na dłużej.
PAP: Wszystko jednak zaczyna się w holu prowadzącym do galerii. Możemy tu zobaczyć dużych rozmiarów rzeźby Xawerego Dunikowskiego, Ludomira Śledzińskiego czy Wojciecha Weissa. Podejrzewam, że mają one przyciągać widzów na wystawę.
Urszula Kozakowska-Zaucha: Tak, z jednej strony mają przyciągać widzów, ale z drugiej oddawać należne miejsce rzeźbie, która od zawsze jest tą gorszą córką sztuki. Zaczynamy od rzeźb pochodzących z początku XX wieku, by w dalszych częściach ekspozycji do nich wracać. Rzeźbie współczesnej poświęcona jest też osobna sala, w której będą odbywać się jej prezentacje czasowe. Obecnie można tu oglądać interesujące formy przestrzenne Ursuli von Rydingsvard.
PAP: Co czeka zwiedzających, gdy już przekroczą próg wystawy „XX + XXI. Galerii sztuki polskiej”?
Urszula Kozakowska-Zaucha: Patrzy na nich niepokojąca „Dziewczynka z chryzantemami” Olgi Boznańskiej. Jest ona jakby takim wprowadzeniem do sal młodopolskich, które są bardzo klasyczne. Widzowie znajdą tu obrazy, które dobrze znają i za którymi pewnie się stęsknili. Nie zrobiliśmy w tym miejscu żadnej rewolucji, bo wiedzieliśmy, że powinny zawisnąć tu płótna Olgi Boznańskiej, Jacka Malczewskiego, Stanisława Wyspiańskiego, Wojciecha Weissa czy Józefa Mehoffera. Musiał znaleźć się też obraz „Stańczyk” Leona Wyczółkowskiego i „Czesząca się” Władysława Ślewińskiego.
PAP: A jak jest reprezentowane dwudziestolecie międzywojenne?
Urszula Kozakowska-Zaucha: W bardzo podobny sposób. Tu także odbiorcy sztuki mogą odwiedzić dawno niewidziane obrazy, na przykład ekspresjonistów. Są to m.in. dzieła Zbigniewa Pronaszki, Zofii Stryjeńskiej, Leona Chwistka czy Marii Jaremy. Pokazujemy dużą kolekcję obrazów Witkacego, z przepiękną ścianą z obiektami czystej formy. Są tu zaznaczeni koloryści, jest też mocny akcent formistów, aż po I Grupę Krakowską. Obok pojawia się sztuka związana z traumą wojenną, co w poprzedniej galerii nam umknęło.
PAP: A jakie nurty sztuki powojennej mogą poznać odwiedzający wystawę widzowie?
Urszula Kozakowska-Zaucha: W tym wypadku nie mogło się obejść bez socrealizmu, pokazujemy na przykład nawiązujące do niego prace Andrzeja Wróblewskiego. Ale też znalazły się tu sale poświęcone abstrakcji geometrycznej i konceptualizmowi. Proponowałabym zwrócić szczególną uwagę na prace Romana Opałki. Także rewelacyjnie prezentuje się Artur Winiarski. Choć te sale mogą wydawać się trudniejsze w odbiorze, to stanowią jedną z piękniejszych przestrzeni wystawy. Abstrakcja, która nas często jakoś przeraża, tu została pokazana w bardzo przyjazny sposób, tak, by oswoić z nią odbiorców.
PAP: Ale sztuka współczesna znajduje się też w przestrzeni, która nosi nazwę „Transformacja”. Co tam zastaniemy?
Urszula Kozakowska-Zaucha: To część ekspozycji przygotowana przez dyrektora MNK, Andrzeja Szczerskiego. Możemy w niej zobaczyć wybór obrazów artystów ostatniego trzydziestolecia, m.in. Wilhelma Sasnala, Grzegorza Sztwiertni czy Piotra Uklańskiego. Pokazujemy tu w większości prace, które są w naszej kolekcji. Ale nie tylko, niektóre z nich zostały uzyskane dzięki depozytom z Małopolskiej Fundacji Muzeum Sztuki Współczesnej.
PAP: Ciekawe jest to, że najstarsza praca prezentowana w nowej galerii pochodzi z lat 90. XIX wieku, a najmłodsza rzeźba przestrzenna autorstwa Janusza Kapusty, pt. „K-drone. Między ziemią a niebem”, zrealizowana została w tym roku. Czy to świadczy o tym, że Muzeum Narodowe w Krakowie wciąż buduje swoją kolekcję?
Urszula Kozakowska-Zaucha: Tak, wciąż budujemy i uzupełniamy kolekcję, szczególnie w obszarach sztuki powstałej po II wojnie światowej. To jest podstawowa funkcja Muzeum Narodowego. Zresztą tak było od samego początku. W końcu jako pierwszy numer wpisany do muzealnego inwentarza w 1879 r. widnieje obraz Henryka Siemiradzkiego „Pochodnie Nerona”, który został namalowany trzy lata wcześniej. Podobnie było ze sztuką młodopolską. Muzeum kupowało od Malczewskiego obrazy zaraz po tym, gdy zostały namalowane. Jak widać, sztuka współczesna nigdy nie była nam obca.
PAP