Komunistyczna edukacja zrobiła wiele, byśmy ze szczętem zapomnieli o tym pisarzu. A to był w najlepszych swoich dokonaniach drugi Sienkiewicz.
Komunistyczna edukacja zrobiła wiele, byśmy ze szczętem zapomnieli o tym pisarzu. A to był w najlepszych swoich dokonaniach drugi Sienkiewicz. Jego „Soból i panna” (1911) to prawdziwe kresowe arcydzieło, nie ustępuje mu też „Puszcza” (1914). Niestety, Józef Weyssenhoff (1860 – 1932) uznany został za apologetę klasy próżniaczej – arystokracji, i wyrugowany z księgarń i bibliotek, bo też – jak mogliśmy się dowiedzieć – „jedyne, co potrafił artystycznie pokazać, to zajęcze trupy, wschody słońca i puszcze”.
Na domiar złego był, istotnie, baronem kurlandzkim, co predestynowało go do tego, by w książkach zajmować się właśnie swoim, ziemiańskim, środowiskiem. Czynił to z powodzeniem, gdyż już pierwsza jego powieść „Żywot i myśli Zygmunta Podfilipskiego” (1898) zapewniła mu trwałe miejsce w historii literatury. Przy czym stosunek Weyssenhoffa do swojej klasy społecznej był w wysokim stopniu przewrotny. Tytułowy bohater jego „Żywotu i myśli...”, jawiący się z początku jako wzór cnót wszelakich, w istocie okazuje się bezwartościowym typem, snobem i tupeciarzem, a do tego jeszcze parweniuszem. Inna sprawa, że nie wszyscy czytelnicy zorientowali się w intencjach autora i zdarzało się, że o Zygmuncie Podfilipskim mówiono jako o ziemianinie idealnym.