Senacka Komisja Kultury i Środków Przekazu jednogłośnie zdecydowała we wtorek o podjęciu prac ustawodawczych nad przygotowanym przez Polską Izbę Książki projektem ustawy o książce, przewidującym m.in. utrzymanie stałej ceny nowości książkowych przez rok od publikacji.
O konieczności uregulowania polskiego rynku książki mówi się od dawna. Już w 2009 r. senatorowie zapoznali się z projektem ustawy o książce przygotowanym przez księgarzy, został on jednak negatywnie oceniony przez senackie biuro legislacyjne. W środę senacka komisja kultury i środków przekazu rozpatrywała nowy projekt tej ustawy, przygotowany przez Polską Izbę Książki (PIK). W dyskusji na środowym posiedzeniu komisji zabrały głos 24 osoby - senatorowie, wydawcy, księgarze, pisarze, przedstawiciele resortu kultury i MEN oraz Instytutu Książki.
Prezes PIK Włodzimierz Albin PIK przypomniał, że poziom czytelnictwa, który jest w Polsce bardzo niski, wiąże się bezpośrednio z dostępem do książki, także w małych miejscowościach. Z 2,5 tys. księgarń, które jeszcze pięć lat temu funkcjonowały w Polsce, obecnie działa zaledwie 1800, a ich liczba na pewno jeszcze się zmniejszy, w związku z wprowadzeniem przez MEN programu darmowych podręczników. W polskim systemie dystrybucji książek ton nadają wielkie sieci księgarskie takie jak Empik czy Matras, które - jak mówił Albin - traktują książki jak modne ubrania: stawiają na nowości, które dostępne są przez zaledwie 6 miesięcy. Jeśli nakład w tym czasie się nie sprzeda, wraca do wydawcy. To oznacza, że na półkach księgarń wielkich sieci jest niewiele cennych książek z klasyki literatury.
PIK przygotowała projekt ustawy nakładającej na wydawców i importerów książek obowiązek ustalenia jednolitej ceny książki przed wprowadzeniem jej do obrotu. Cena nowości musiałaby być stosowana przez 12 miesięcy przez wszystkie podmioty prowadzące sprzedaż nabywcy końcowemu. Projekt ustawy wzorowany jest na rozwiązaniach sprawdzonych w innych krajach europejskich.
Według szefa PIK najgroźniejsza jest jednak wojna cenowa, którą wielkie sieci prowadzą między sobą i z mniejszymi księgarniami. Nowości oferowane są w ich sklepach z 30-, a nawet 40-proc. rabatem. Jego koszt ponoszą wydawcy, a od jego przyznania zależy decyzja o współpracy z wielkim dystrybutorem. Mniejsze księgarnie nie mają możliwości takiego wpływu na wydawcę, nie stać ich też na rabaty w podobnej wysokości. Wszystko to - podkreślał Albin - doprowadziło do sytuacji, w której w polskich księgarniach promowane są jedynie modne nowości literatury rozrywkowej, dostęp do książki ambitnej jest utrudniony, a niewielkie księgarnie są skazane na upadek.
PIK przygotowała projekt ustawy nakładającej na wydawców i importerów książek obowiązek ustalenia jednolitej ceny książki przed wprowadzeniem jej do obrotu. Cena nowości musiałaby być stosowana przez 12 miesięcy przez wszystkie podmioty prowadzące sprzedaż nabywcy końcowemu. Projekt ustawy wzorowany jest na rozwiązaniach sprawdzonych w innych krajach europejskich. Efektem jej wprowadzenia może być także spadek cen książek, gdyż obecnie wydawcy, uprzedzając żądanie rabatu przez dystrybutora, podnoszą wyjściową cenę książki nawet o 20 proc.
Niemal wszyscy zaproszeni na posiedzenie senackiej komisji goście - m.in. prezes Instytutu Książki Grzegorz Gauden, dyrektor Instytutu Adama Mickiewicza Paweł Potoroczyn, Zina Jaromoszuk z MKiDN, prezes Polskiej Izby Wydawców Książki Rafał Skąpski oraz wydawcy i księgarze - opowiedzieli się za koniecznością podjęcia prac nad ustawą. Pewne zastrzeżenie zgłosił Tomasz Makowski, dyrektor Biblioteki Narodowej. Projekt nowej ustawy zakłada, że wydawcy wolno sprzedać książki bibliotekom z rabatem nieprzekraczającym 20 proc. Obecnie w takiej transakcji dopuszczalny jest nawet 40-procentowy rabat i dyrektor BN chciałby utrzymania takiej możliwości w projektowanej ustawie.
Wśród 24 osób, które podczas wtorkowego posiedzenia zabrały głos, tylko Mariusz Rutowicz, prezes sieci Matras, był przeciw ustawie. "Nie zgadzam się z przedstawionymi tutaj tezami, jakoby to rabaty niszczyły niezależnych księgarzy w małych miejscowościach. Przypomnę, że do stycznia 2010 r. nikt nie stosował rabatów na książce, a nie przypominam sobie, żeby w tamtym okresie księgarnie kwitły. W małych miejscowościach bardzo duży udział w sprzedaży danej księgarni stanowią podręczniki - to ok. 70 proc. ich obrotów. Państwo rok temu zadecydowało, że ta część rynku nie będzie uczestniczyła w sprzedaży przez księgarnie (chodzi o program darmowych podręczników - PAP). Nie ma szans, żeby małe księgarnie w takiej sytuacji się utrzymały, nawet jeżeli uchwalona zostanie ta ustawa o jednolitej cenie książki. Poza tym Matras ma także księgarnie w małych miejscowościach i dajemy tam radę i bez podręczników, i bez tej ustawy. Moim zdaniem ta ustawa w proponowanej formule może spowodować, że małych, niezależnych księgarń będzie jeszcze mniej" - mówił Rutowicz.
Oponowała Sonia Draga, właścicielka wydawnictwa Sonia Draga: "Jestem wydawcą osławionej sagi o Greyu, wielkiego komercyjnego hitu, ale ta książka, która sprzedaje się w zastraszającym tempie, pozwala nam sfinansować wydawanie książek ambitnych. Sieć Matras nie chce jednak kupować od nas książek ambitnych, zależy mu tylko na Greyu i to w dodatku już na wstępie żądają ogromnych rabatów. Doszło do tego, że na razie zawiesiliśmy z Matrasem działania handlowe. (...) Ta ustawa będzie chronić nie tylko niezależne księgarnie, ale w ogóle sieć sprzedaży książek w Polsce" - powiedziała Draga.
Senatorowie z komisji kultury i środków przekazu zdecydowali we wtorek jednogłośnie o podjęciu prac legislacyjnych nad projektem ustawy o książce przygotowanym przez PIK. Przewodniczący komisji Grzegorz Czelej powiedział, że całkiem realne jest zakończenie prac nad tą ustawą jeszcze w tej kadencji Senatu. (PAP)
aszw/ gma/