"Nie doceniamy groźnej siły tożsamości narodowych" - uważa Szczepan Twardoch, laureat Paszportu Polityki za powieść "Morfina". Jej bohater w pierwszych miesiącach II wojny światowej, musi odpowiedzieć sobie na pytanie, kim jest - Polakiem czy Niemcem.
Bohater "Morfiny" - żyjący w Warszawie Konstanty Willemann - jest synem niemieckiego oficera i Ślązaczki. W jego życiu odziedziczona po ojcu tożsamość niemiecka splata się z konsekwencjami decyzji matki, aby syna wychować na Polaka. We wrześniu 1939 roku Willemann walczył jako podporucznik polskiej armii, a w pierwszych miesiącach okupacji zaangażował się w polski ruch oporu. Dowódcy postanowili wykorzystać jego niemieckie korzenie wprowadzając go jak Konrada Wallenroda w środowisko okupujących Warszawę hitlerowców. Bohater "Morfiny" wchodzi w tę rolę bardzo łatwo, odnajduje w sobie dotąd lekceważoną część osobowości, związaną z niemieckim pochodzeniem ojca. Ten splot okoliczności, balansowanie pomiędzy tożsamościami, prowadzą Willemanna do tragicznego końca.
Szczepan Twardoch: Tożsamość to coś więcej niż narodowość. To, jak człowiek rozpoznaje samego siebie, to kluczowy moment człowieczeństwa w ogóle, etniczność to jeden z elementów, ale nie wiem, czy najważniejszy. Wydaje mi się też, że całe napięcie związane z tożsamością etniczną, to cecha nowoczesności. Narodowości w ich nowoczesnym, totalnym wymiarze pojawiły się dopiero w XIX w., wcześniej etniczność nie była aż tak ważnym elementem identyfikacji, nie generowała też takich napięć.
PAP: Mam wrażenie, że kluczowym pojęciem, wokół którego organizują się losy bohatera "Morfiny" jest tożsamość. Co to pojęcie ma wspólnego z narodowością? Co to pojęcie dla Pana oznacza?
Szczepan Twardoch: Tożsamość to coś więcej niż narodowość. To, jak człowiek rozpoznaje samego siebie, to kluczowy moment człowieczeństwa w ogóle, etniczność to jeden z elementów, ale nie wiem, czy najważniejszy. Wydaje mi się też, że całe napięcie związane z tożsamością etniczną, to cecha nowoczesności. Narodowości w ich nowoczesnym, totalnym wymiarze pojawiły się dopiero w XIX wieku, wcześniej etniczność nie była aż tak ważnym elementem identyfikacji, nie generowała też takich napięć.
PAP: Konstanty ma poczucie, że czegoś mu brakuje. Do czego tożsamość jest człowiekowi potrzebna? Co daje? W czym ogranicza?
Szczepan Twardoch: W zasadzie "Morfina" jest między innymi odpowiedzią na te pytania. I wydaje mi się, że moja powieść jest mądrzejsza ode mnie, bo chyba jakichś odpowiedzi na te pytania udziela - ale ja ich nie potrafię podać. Dlatego piszę powieści - żeby zadawać sobie i czytelnikowi pytania i udzielać odpowiedzi takich, jakich nie umiem udzielić inaczej, jakich nie umiem sformułować wprost.
PAP: Współczesna Europa afirmuje tożsamość narodową sprowadzoną właściwie do folkloru, obraną ze swojej mrocznej strony definiowania siebie w opozycji wobec Innego. Co Pan o tym sądzi? Jakie są Pana przemyślenia na ten temat w kontekście śląskiej historii rodzinnej?
Szczepan Twardoch: Myślę, że nie doceniamy współcześnie siły, groźnej siły tożsamości narodowych, bo brakuje nam do nich dystansu. Tak bardzo definiujemy się przez narodowości, że ich stała obecność w jakimś sensie nam umyka. Jestem przekonany, że to ciągle jedne z najsilniejszych namiętności, jakie poruszają Europejczykami. Proszę spojrzeć, ile emocji wzbudzają kwestie secesji Katalonii czy Szkocji. Nie sądzę, żebyśmy żyli w czasach postnarodowych - oczywiście nacjonalizm w stylu pierwszej połowy XX wieku jest już raczej martwy, ale to była tylko jedna, młodzieńcza forma przeżywania etnicznych tożsamości, teraz Europa wypracowuje inne. Ludzie zaś żyjący na pograniczach, między dwoma wielkim etnosami - jak chociażby właśnie Ślązacy - przeżywają to jeszcze inaczej. Na pograniczach sprawa jest jeszcze bardziej złożona.
PAP: Przedstawia Pan swego bohatera w pierwszych miesiącach okupacji, w czasie, gdy wszystkie struktury się rozpadają, dotychczasowe aksjomaty ulegają przewartościowaniu. W pewnym sensie współczesny czytelnik też żyje w takich pozbawionych pewności czasach: zmienia się koncepcja rodziny, miejsce religii w życiu społecznym, nawet pojęcie płci.
Szczepan Twardoch: Myślę, że mimo zmieniających się dekoracji i scenografii zasadnicze prawa rządzące ludzkimi społecznościami są niezmienne. W pewnym sensie zawsze jest tak samo i zmieniają się tylko sprawy przygodne. To, co istotne - relacja władzy, proces jej uzasadniania, procesy przyjmowania i wykluczania poza nawias społeczeństwa, wreszcie nieunikniony wszelkim ludzkim społecznościom ładunek cierpienia i krzywdy - pozostają niezmienne. Uważam, że współczesny rozpad norm, anomia - to tylko iluzje. Żyjemy w świecie mitów tak samo żywych i mocnych, jak nasi przodkowie dwa albo trzydzieści pokoleń wstecz. Nie dostrzegamy tych mitów, nie potrafimy ich wskazać i określić, bo widoczne stają się tylko mity umierające. Naszą mitologię dostrzegą i opiszą dopiero nasi potomkowie.
Książkę "Morfina" opublikowało Wydawnictwo Literackie. (PAP)
aszw/ abe/