Historia o rodzinie, rodzinnych relacjach a także o świecie rządzonym przez mężczyzn i samotności opowiada najnowszy spektakl Teatru Dramatycznego im. Aleksandra Węgierki w Białymstoku „Landschaft” w reżyserii Waldemara Śmigasiewicza, który jest także autorem tekstu.
Premiera najnowszej produkcji białostockiego teatru odbędzie się w sobotę wieczorem.
"Landschaft" to - jak podaje teatr - "ironiczna komedia, rodzinny obrazek, historia domu, w którym ojciec trzech synów, po śmierci ich matki, a jego żony stara się na nowo odbudować rodzinne relacje....".
"Przedstawienie wydaje mi się ciekawe, współczesne, trochę śmieszne, trochę smutne o życiu, o nas samych, o takiej podróży w nasze dzieciństwo, relacje pomiędzy rodzicami, pomiędzy nami, takie nasze przedstawienie, swojskie" - mówił na konferencji prasowej przed premierą spektaklu Śmigasiewicz, który znany jest białostockiej publiczności z wcześniejszych realizacji dla Teatru Dramatycznego.
Śmigasiewicz streszczając treść spektaklu mówił, że jest to historia o rodzinie, w której nagle umiera żona i ojciec zostaje sam z synami "i musi jakoś zaprowadzić porządek, ład, stać się dla nich Bogiem, stać się dla nich dyktatorem". "Ta historia jest też o takiej wewnętrznej klęsce świata zorganizowanego przez mężczyzn, świata, który jest szalenie ulega wpływom dominacji" - mówił.
Powiedział, że jest wręcz o "śmierci patriarchatu". "To jest jak czas śmierci patriarchatu, takiego mocnego, z tym swoim myśleniem o wstecznym świecie, o tym radykalnym podporządkowaniu świata przeszłości i trzymaniu tych synów" - dodał.
Zwrócił też uwagę, że jest to historia o starości i chęci przywiązania do siebie rodziny. Śmigasiewicz parafrazując słowa bohatera mówił, że ojciec chce, żeby z nim zostać, "bo jak nie, ja będę mordercą, dyktatorem, po prostu stanę się zwierzęciem, potrzebuję odbicia w duszy drugiego człowieka, potrzebuję drugiego człowieka".
"To taka historia, która jest trochę komedią i trochę tragedią. Dbaliśmy o to, żeby nieustannie aktorzy w trakcie naszej pracy i w trakcie gry wysyłali dwa sygnały: jeden - bardzo śmieszny, drugi - przeraźliwie tragiczny, tzn. o takiej szamotaninie się, miotaniu się pomiędzy niby dobrem, a nie dobrem, a złem, te granice wszystkie się już tak jakby zniwelowały" - powiedział Śmigasiewicz.
Krzysztof Ławniczak, który gra rolę ojca, mówił, że to trudna rola, którą się przeżywa. Zwrócił uwagę na sam tekst dramatu, który - jak powiedział - jest "strasznie trudny do przetransponowania na język ludzki". "Jest to wyzwanie dla aktora, ma swoją zawartość głęboką, analityczną" - dodał.
Najstarszym z synów jest grający tę postać Bernard Bania, który mówił, że z jednej strony ojciec go najbardziej irytuje, a z drugiej, jako najstarszy syn, może pozwolić sobie na najwięcej, ale też w pewnych ramach tego co można, a co nie. Najmłodszy z synów, którego gra Patryk Ołdziejewski, kocha ojca i w niego wierzy, ale - jak mówił Ołdziejewski - do czasu...
Dyktaturze ojca sprzeciwia się żona jednego z synów, którą gra Justyna Godlewska-Kruczkowska. Mówiła, że jako synowa jest obca i - jak podkreśliła - tak jak pozostali bohaterowie stara się odnaleźć w tej sytuacji, ale też stara się zawalczyć o siebie i się buntuje. Dodała, że walczy wszystkimi możliwymi sposobami i stąd np. bitwa na pojemniki z przyprawami.
Na scenie zobaczymy też Jolantę Borowską, Sławomira Popławskiego oraz Piotra Szekowskiego.
Za scenografię i kostiumy do spektaklu odpowiada Maciej Preyer, muzykę stworzył Mateusz Śmigasiewicz, a wizualizacje przygotował Piotr Śmigasiewicz.(PAP)
autorka: Sylwia Wieczeryńska
swi/ aszw/