W filmie „Andrzej Mularczyk – czyim ja życiem żyłem” chcieliśmy uwiecznić jednego z najwybitniejszych polskich scenarzystów. On nigdy nie szuka prostych, banalnych historii – mówi PAP filmoznawca Filmoteki Narodowej – Instytutu Audiowizualnego (FINA) Adam Wyżyński.
Polska Agencja Prasowa: Dlaczego scenarzysta Andrzej Mularczyk stał się bohaterem realizowanego przez pana filmu dokumentalnego?
Filmoznawca i kierownik biblioteki Filmoteki Narodowej – Instytutu Audiowizualnego (FINA) Adam Wyżyński: Niedawno rozpoczęliśmy projekt niskobudżetowych filmów dokumentalnych o wybitnych filmowcach. Film +Andrzej Mularczyk - czyim ja życiem żyłem + jest jednym z tego cyklu. Chcieliśmy uwiecznić osobę jednego z najwybitniejszych polskich scenarzystów. Przystępowaliśmy do pracy nad tym filmem z intencją +odkrycia+ go na nowo, bo choć znakomita większość społeczeństwa zna jego filmowy dorobek, ale nie kojarzy ich z osobą Mularczyka. Na bazie jego scenariuszy powstały filmy, które dziś są kanonem polskiego kina.
Mularczyk jest twórcą niezwykle wszechstronnym. Rozpoczynał pracę jako dziennikarz w bardzo trudnym okresie, na początku lat 50. a więc w czasach stalinowskich. Tworzył reportaże, słuchowiska radiowe, pisał prozę. My skoncentrowaliśmy się na jego imponującym dorobku filmowym. Na kanwie jego powieści +Post Mortem+ Andrzej Wajda zrealizował film +Katyń+. Mularczyk był m.in. scenarzystą filmu uznawanego za jeden z najbardziej popularnych w historii polskiego - +Samych swoich+ i współscenarzystą realizowanego przez 25 lat serialu +Dom+ czy też serialu +Droga+. Praca dla filmu była jego marzeniem jeszcze w młodości. Gdy wszedł do świata filmu i zaczął pisać scenariusze okazało się, w wiele z nich ingerowała cenzura, a część nigdy nie trafiła do realizacji.
W naszym filmie oddaliśmy głos samemu bohaterowi, który siedząc na widowni kina +Iluzjon+ w pasjonujący sposób opowiadał o swojej twórczej drodze, wspominał pracę nad poszczególnymi filmami. Mularczyk jest nie tylko mistrzem reportażu czy scenariusza - a więc słowa pisanego - ale także znakomicie opowiada, jest mistrzem słowa. Wraz z nim odwiedziliśmy w Warszawie kilka ważnych dla niego miejsc m.in. warszawską kamienicę przy ul. Pańskiej 85, w której realizowano 12 z 25 odcinków serialu +Dom+. +Stoję przed odrestaurowana kamienicą, w której mogę odnaleźć restauracje, biura, ale już nie odnajdę swoich bohaterów+ - powiedział nam wracając po latach w to miejsce. Ponieważ po +odwilży+ 1956 r. często pisał o uwolnionych wówczas żołnierzach AK i Żołnierzach Wyklętych, ten wątek także pojawiał się w jego filmach i serialach. Wraz z nim byliśmy także w dawnym więzieniu na ul. Rakowieckiej - obecnym Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL.
PAP: Co wyróżnia Andrzeja Mularczyka od setek innych scenarzystów?
Adam Wyżyński: Mularczyk jest znakomitym obserwatorem. Zawsze +wgryza+ się w temat, +prześwietla+ na wskroś losy swoich bohaterów. Buduje fabułę na autentycznych wypowiedziach, zdarzeniach, dlatego tchnie ona autentyzmem, jest absolutnie wiarygodna i ciekawsza od fikcji. Jako rozmówca i autor literatury faktu wzbudzał zaufanie, więc ludzie otwierali się przed nim i powierzali mu często dramatyczne historie swojego życia. A to wszystko działo się w latach komunizmu, gdy takie otwieranie się rozmówców nie było powszechne, a oni niezbyt chętnie opowiadali o swojej służbie w +sanacyjnym wojsku+ czy w AK, bo nie było to dobrze widziane w PRL. To, co szczególnie wyróżnia Mularczyka, to właśnie autentyzm i prawda.
PAP: Także "Sami swoi" powstali na kanwie autentycznych wydarzeń.
Adam Wyżyński: Scenariusz do filmu +Sami swoi+ powstał na bazie życiorysu jego stryja, Jana, który w 1945 r. z Kresów Wschodnich został przesiedlony wraz z rodziną na Ziemie Odzyskane i podobnie jak Pawlak podróżował wiele dni w wagonie towarowym, by ostatecznie trafić na nowe miejsce na ziemi. Rodzinna historia stała się podstawą dla pierwszej części z popularnej trylogii. Mularczyk opowiadał nam o reakcji stryja na film i to był dalszy ciąg tej rodzinnej historii. Stryj uważał, że nie jest tak zabawny jak jego filmowy odpowiednik i nie do końca się z nim utożsamiał, jednak film spodobał mu się. Scenarzysta w rozmowie z nami zastanawiał się nad fenomenem popularności filmu +Sami swoi+. +Wspólnota ludzkich doświadczeń połączyła się ze wspólnotą śmiechu+ - jako to sam określił. Te dwie wspólnoty dały niebywałą siłę oddziaływania filmu na widzów. Miarą tej popularności jest fakt, że po upływie 57 lat od premiery ludzie posługują się cytatami z filmu jak np. +Sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie+. Film nadal jest aktualny, bo niestety żyjemy w społeczeństwie, które jest podzielone i skłócone, ale optymistyczny jest fakt, że nawet skłóceni Pawlak i Kargul potrafią w pewnych sytuacjach mówić jednym, wspólnym głosem. W oparciu o dzieje rodziny Mularczyka jeszcze na Kresach, czyli wcześniej od zasadniczej akcji +Samych swoich+, Artur Żmijewski zrealizował pełnometrażowy prequel +Sami swoi. Początek+, który za kilka tygodni będzie miał premierę. Z pewnością wielu fanów trylogii czeka na ten film.
Popularność +Samych swoich+ sprawiła, że Mularczyk napisał scenariusze następnych części trylogii - +Nie ma mocnych+ i +Kochaj albo rzuć+. Opowiadał nam, że gdy w 1976 r. wraz z reżyserem Sylwestrem Chęcińskim byli na zdjęciach w Stanach Zjednoczonych, ten kraj oczarował ich - czuli się oszołomieni Ameryką dosłownie, jak później ich bohaterowie Pawlak i Kargul w Chicago. U Mularczyka wszystko jest prawdziwe. Przypomnę, że na początku pracy Mularczyk nie był przekonany do Wacława Kowalskiego w roli Kaźmierza Pawlaka, jednak okazało się że aktor zagrał fenomenalnie i później pojawiał się także w innych filmach i serialach opartych na scenariuszu Mularczyka. Ten autentyzm jest widoczny także w serialu +Dom+. Pierwowzorem dozorcy Ryszarda Popiołka był dozorca warszawskiej kamienicy - bohater zrealizowanego wcześniej przez Mularczyka i Mariana Bekajło reportażu radiowego +Dom+. Nawiasem mówiąc wspomniana kamienica przy Pańskiej 85 ocalała także dzięki swojej +roli+ w serialu+. Nie wyburzono jej, lecz odrestaurowano.
PAP: W jaki sposób Andrzej Mularczyk tworzy scenariusze? Gdzie szuka inspiracji?
Adam Wyżyński: Tematy czerpie ze swojej wieloletniej pracy reportera i autora literatury faktu. Poznał wtedy tysiące osób, które mu zaufały i opowiedziały swoim życiu. Poznał i opisał koloryt ich języka, anegdoty i historie zabawne lub tragiczne, ale zawsze autentyczne. Mularczyk – opowiadając nam o swoim warsztacie – wspomina, że nigdy nie budował żadnej opowieści w oparciu o jakąś regułę i nie korzystał z zasad zapisanych w podręcznikach dla scenarzystów, wyznaje zasadę, że +im lepszy film tym więcej w nim prawdziwej rzeczywistości+, a pisząc +podąża za nurtem narracji+. Mularczyk przyznaje, że +miał dużo szczęścia+, bo spotkał Sylwestra Chęcińskiego i Jana Łomnickiego, którzy bardzo dbali o oddanie atmosfery zawartej w scenariuszu i o wiarygodność fabuły. Zresztą Łomnicki sam był dokumentalistą i varsavianistą, więc w przypadku +Domu+ nie było lepszego reżysera do odtworzenia klimatu Warszawy lat 40. czy 50.
Mularczyk podkreśla, że aby być autorem opowieści obyczajowo historycznej trzeba być zbieraczem autentycznych losów, prawdziwych głosów. Twierdzi, że bez doświadczeń autorów literatury faktu nie byłby w stanie stworzyć tego rodzaju narracji. Jest bystrym obserwatorem, a ponieważ zaczynał jako reportażysta tworzy postacie z +krwi i kości+ - wyraziste, które zapamiętujemy na długo. W podsumowaniu naszego filmu mówi +Żyłem życiem moich bohaterów, a oni dawali mi kredyt zaufania, abym mógł opisać ich los+. Nigdy nie szukał prostych, banalnych historii. Fascynują go historie złożone, wielowątkowe, często z politycznym tłem. To jest siła jego twórczości. Tego podpatrywania i wniknięcia w rzeczywistość, głębokiej i autentycznej oraz barwnej opowieści brakuje wielu polskim scenarzystom. (PAP)
autor: Maciej Replewicz
mr/ aszw/