Zmarł Jacek Miler, dyrektor Departamentu Dziedzictwa Kulturowego za Granicą i Strat Wojennych MKiDN. Polska kultura poniosła wielką stratę. Składam wyrazy głębokiego współczucia Jego Bliskim – powiedział wicepremier, minister kultury i dziedzictwa narodowego prof. Piotr Gliński.
Minister przypomniał, że Jacek Miler przez 25 lat zajmował się odzyskiwaniem utraconych dzieł sztuki, który z ogromnym zaangażowaniem tworzył instytucjonalne podstawy ochrony polskiego dziedzictwa kulturowego za granicą.
"Był wzorem urzędnika służby cywilnej i wspaniałym kolegą. W Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego przez jakieś dwadzieścia lat był odpowiedzialny za sprawy dziedzictwa polskiego za granicą, a przez kilka lat również za muzealnictwo. Współpracował lojalnie z wieloma ministrami. Zawsze na pierwszym miejscu stawiał swoje obowiązki wobec Rzeczypospolitej. Zawsze profesjonalny, zawsze oddany służbie. Niemal do końca na posterunku. Bez jego życzliwości i wsparcia Muzeum nie przetrwałoby ciężkich czasów. Do zobaczenia Jacku! Za dużo zawsze pracowałeś, więc teraz odpoczywaj w pokoju! Zostaniesz w naszej pamięci i modlitwie" - powiedział Robert Kostro, dyrektor Muzeum Historii Polski.
Jacek Miler był historykiem sztuki, absolwentem Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie. Od 1993 r. pracował w resorcie kultury - w Biurze Pełnomocnika Rządu ds. Polskiego Dziedzictwa Kulturalnego za Granicą, od 2006 r. kierował Departamentem ds. Polskiego Dziedzictwa Kulturowego za Granicą, Departamentem Dziedzictwa Kulturowego, a następnie Departamentem Dziedzictwa Kulturowego za Granicą i Strat Wojennych.
Zarządzał m.in. sprawami wynikającymi z nadzoru ministerstwa nad ochroną dziedzictwa kulturowego za granicą oraz dokumentowaniem i odzyskiwaniem dóbr kultury utraconych w wyniku II wojny światowej.
5 grudnia 2018 r., w stulecie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, został uhonorowany Srebrnym Medalem Zasłużony Kulturze Gloria Artis.
ls/
Wywiad z Jackiem Milerem, który ukazał się w październiku 2018 r. w Magazynie Historycznym „Mówią wieki”, Polskie dziedzictwo za granicą, nr specjalny nr 2/2018, s. 17-19.
Z dyrektorem Departamentu Dziedzictwa Kulturowego za Granicą i Strat Wojennych w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego rozmawia Wojciech Kalwat:
Jakie były początki Muzeum Polskiego w Rapperswilu?
Jacek Miler: W 1868 roku w Rapperswilu stanęła tzw. Kolumna Barska, zaprojektowana przez Juliusa Stadlera. Dwa lata później Władysław hrabia Broel-Plater, przy wsparciu środowisk szwajcarskich związanych z pisarzem Gotfrydem Kellerem, podpisał umowę dzierżawy tamtejszego zamku, wyremontował go na własny koszt i dzięki wsparciu takich osób, jak Agaton Giller i Henryk Bukowski ze Sztokholmu zorganizował muzeum. To miała być placówka stworzona przez emigrację dla polskiej diaspory, koordynująca również szereg działań zmierzających do odzyskania przez Polskę niepodległości. Zgodnie z testamentem Platera zbiory muzeum miały być przewiezione do kraju po odzyskaniu niepodległości. Tak się też stało. Dziś możemy powiedzieć – niestety, ponieważ podczas II wojny światowej zostały niemal w całości zniszczone. Niewielka liczba obiektów zachowała się w Muzeum Narodowym w Warszawie, Muzeum Wojska Polskiego, Muzeum Literatury oraz na Zamku Królewskim w Warszawie. Było to pierwsze polskie muzeum w Rapperswil opierające się na działalności hrabiego Platera, członków Towarzystwa Muzeum Narodowego Polskiego i darach napływających z całego świata. Muzeum było znaczącym punktem na mapie polskiej emigracji.
Dlaczego otwarto je właśnie w Szwajcarii?
Jacek Miler: Tu panowała dobra atmosfera i zrozumienie dla polskich dążeń niepodległościowych. Wielu Polaków studiowało i mieszkało w Szwajcarii, ten kraj był dla nich wyjątkowym miejscem. Podobnie jak Francja, gdzie największa część emigrantów, głównie politycznych, próbowała znaleźć swoje miejsce do życia. Wracając do historii – powiedzieliśmy o pierwszym Rapperswilu, którego zbiory w 1927 roku przeniesiono do niepodległej Polski. Drugi powstał dość szybko; już w 1936 roku narodziła się inicjatywa stworzenia Muzeum Polski Współczesnej, które miało mieć odmienny charakter i służyć innym celom, czyli promocji naszego kraju. Była to nowa instytucja wspierana przez państwo polskie i pozostająca pod opieką Ambasady RP. Tak było do końca wojny. Niestety, po 1945 roku zmienił się ustrój w Polsce i muzeum w Rapperswilu zaczęło być traktowane instrumentalnie, jako okno na świat, pozwalające śledzić postawy i zapatrywania członków polskiej diaspory – jego działalnością bardziej było zainteresowane MSW, które infiltrowało środowiska polonijne i emigracyjne. Kiedy planowano zorganizować wystawę poświęconą Stalinowi, Szwajcarzy wystraszyli się, że muzeum będzie chciało importować komunizm. W 1951 roku, wyrokiem sądu w Lucernie, placówka została zamknięta, a zbiory przeniesiono do kraju. Okazało się jednak, że ten niebyt nie trwał długo, bo już w 1954 roku powstało Towarzystwo Przyjaciół Muzeum Polskiego w Rapperswilu, tworzone przez Szwajcarów i polskich emigrantów w Szwajcarii. Jego staraniem w 1975 roku muzeum zostało ponownie otwarte. W tym samym roku powstała też ekspozycja, którą można oglądać do dzisiaj – jej konsultantem był prof. Andrzej Rottermund, były dyrektor Zamku Królewskiego w Warszawie. Natomiast w roku 1978 o. Józef Maria Bocheński oraz Michał hrabia Potulicki i inni polscy emigranci założyli Fundację Libertas, która do dziś pozyskuje środki na utrzymanie muzeum.
Co się dzieje z muzeum teraz?
Jacek Miler: Zacznijmy od tego, że szwajcarska gmina Rapperswil-Jona nie miała pomysłu na zagospodarowanie zamku, w którym obecnie znajduje się muzeum. Budynek jest za mały, aby stworzyć tu jakiś projekt biznesowy, hotel lub inne tego typu miejsce. Zamek generował jednak koszty, które trzeba było pokrywać z pieniędzy gminy. Dlatego też ostatecznie władze Rapperswilu zgodziły się na to, aby w latach siedemdziesiątych ponownie przekazać go Muzeum Polskiemu. Przez lata funkcjonowało ono we współpracy z lokalnymi mieszkańcami, zawsze przy pełnym zrozumieniu i życzliwości. To się jednak zmieniło. Problemy pojawiły się w roku 2007, kiedy mieszkańcy Rapperswilu zaczęli się zastanawiać, czy jest sens, aby to muzeum istniało. Na czele tego ruchu stanął Bruno Hug, właściciel lokalnej gazety „Obersee Nachrichten”. Doszło już do wielu spotkań z władzami Rapperswilu, w których brali udział przedstawiciele Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Ministerstwa Spraw Zagranicznych i naszej ambasady. Ostatecznie, dzięki m.in. ówczesnemu prezydentowi miasta Benediktowi Wurthowi, udało się dojść do porozumienia – lokalne władze dały słowo, że zostawią muzeum w pierwotnej lokalizacji, jednak pod warunkiem, że zmienimy ekspozycję, unowocześnimy ją. Mimo naszych starań, Szwajcarzy znowu chcą wymówić dzierżawę zamku. Dotychczas nie zostały jeszcze poczynione żadne formalne kroki. Gdyby jednak tak się stało, mielibyśmy rok na likwidację ekspozycji.
Władze samorządowe Rapperswilu zamawiają różne koncepcje przyszłego zagospodarowania zamku. Najważniejszą stworzył Otto Steiner, właściciel znanej firmy zajmującej się organizacją wystaw. Zakłada ona przebudowę zamku i organizację w nim m.in. pokazów multimedialnych. W zamkowej wieży miałby być urządzony punkt widokowy. Był też plan przebicia tunelu, który prowadziłby od rynku do jeziora pod górą zamkową. Na ten projekt nie zgodził się jednak konserwator zabytków. Uważam, że wszystkie tego typu plany zagospodarowania zamku są niewykonalne. Nawet jednak, gdy będzie konieczne jego opuszczenie, muzeum nie przestanie istnieć i, prędzej czy później, powróci na zamek. Nie ma bowiem dobrego pomysłu na zagospodarowanie tego miejsca.
Jak wygląda kwestia finansowania muzeum?
Jacek Miler: Powołana przez Towarzystwo Przyjaciół Muzeum Polskiego, Fundacja Kulturalna Libertas ma na celu pozyskiwanie środków na rozwój i utrzymanie Muzeum Polskiego. Jego działalność w znacznym stopniu opiera się jednak na pracy wolontariuszy oraz specjalistów, którzy okresowo kierowani są do muzeum z polskich instytucji kultury i archiwów.
Fundusze pochodzą z nieruchomości należących do Fundacji Libertas. Założyciele fundacji kupili Burghoff – kamienicę przy rynku w Rappenswilu – a z czasem kolejne nieruchomości. Są one wynajmowane, a zarobione w ten sposób pieniądze przeznaczane m.in. na utrzymanie muzeum. Jednak pomoc państwa jest bardzo potrzebna. Co prawda otrzymywane do tej pory środki finansowe z Ministerstwa Kultury były przeznaczone na określone projekty wystawiennicze, wydawnicze, organizację konferencji, inwentaryzację zbiorów czy projekt nowej wystawy stałej. Prawdopodobnie dopiero teraz to się zmieni dzięki nowelizacji ustawy o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej. Od przyszłego roku będzie możliwe finansowanie przez MKiDN etatów w instytucjach emigracyjnych, które posiadają zbiory o szczególnym znaczeniu dla naszego dziedzictwa. Pozwoli to zmienić kondycję i funkcjonowanie tych placówek.
Czy współcześnie muzeum w Rapperswilu rzeczywiście jest potrzebne?
Jacek Miler: Wiele instytucji emigracyjnych – dotyczy to nie tylko Rapperswilu – szuka swojego miejsca, nowej tożsamości, nowych celów i sposobu funkcjonowania. Te instytucje mają znaczący dorobek, są symbolami i znaczącymi punktami w dziejach naszej emigracji, stale przypominającymi o naszej historii, zgromadziły także wiele cennych zbiorów. Mogą promować Polskę i być dla niej oknem na świat. Wspomnijmy choćby o Bibliotece Polskiej w Paryżu, której kolekcje, a także świetna lokalizacja, sprzyjają np. realizacji projektów popularyzatorskich promujących Polskę i dorobek emigracji Instytucje emigracyjne to miejsca o szczególnym znaczeniu i myślę, że mają rację bytu. Oczywiście, trzeba przy pomocy państwa polskiego wypracować nowe koncepcje ich działania, zapewnić fundusze pozwalające na ich rozwój i zapewnienie fachowych pracowników. Co ważne, zdecydowanie na ten cel nie są konieczne wielkie fundusze. Musimy dać szansę tym instytucjom, by zaistniały jako nowoczesne placówki promujące Polskę i dziedzictwo polskich diaspor jako wspólną spuściznę kulturową Rzeczypospolitej oraz państw, w których osiedlali się Polacy. Zresztą instytucji znaczących dla ochrony polskiego dziedzictwa kulturowego nie jest tak wiele. Ogólnie na całym świecie jest ok. 2 tys. organizacji polonijnych i instytucji emigracyjnych, tych najważniejszych ok. 30. Ponad dwadzieścia zrzeszonych jest w Stałej Konferencji Muzeów, Archiwów i Bibliotek Polskich na Zachodzie, której spotkania odbywają się co roku w różnych krajach. Już od lat dofinansowujemy te spotkania, a także realizujemy wspólne projekty z instytucjami, które nie wchodzą w skład Konferencji, jak Instytut Literacki „Kultura” w Maisons-Laffitte czy Polska Misja Katolicka w Wielkiej Brytanii, która ma bardzo bogate archiwum. Są one ważne i też wymagają pewnej pomocy. Często bardzo potrzebny jest np. etat dla zawodowego archiwisty, który by się nimi opiekował i udostępniał archiwalia. Działania polskich instytucji emigracyjnych mają walor edukacyjny dla miejscowych – Szwajcarów, Amerykanów, Francuzów. Pokazują bardzo dużo elementów wspólnego dziedzictwa, historii, wielkich postaci ważnych też dla innych narodów. Na przykład w Orchard Lake, koło Detroit, znajdują się olbrzymie zbiory archiwalne, z których korzysta bardzo wiele osób prowadzących badania genealogiczne. Ważną instytucją jest Instytut Piłsudskiego w Nowym Jorku, gdzie funkcjonuje świetny wolontariat, zbiory są digitalizowane. Także dla młodych przedstawicieli Polonii te placówki to powód do dumy i sposób, by jednoczyć środowiska polonijne. Potencjał takich instytucji jest więc spory – inna sprawa, czy jest wykorzystany. Uważam, że po 1989 roku nie potrafiliśmy wykorzystać środowisk emigracyjnych, ich doświadczenia i wiedzy. Nie potrafiliśmy też dotrzeć do tych, którzy osiągnęli sukces.
Podsumujmy – co dalej z Rapperswilem?
Jacek Miler: Dopóki wymówienie nie zostanie nam oficjalnie wręczone, istnieje nadzieja na pewien kompromis. Dziś sytuacja jest zawieszona, cały czas prowadzone są rozmowy. Są też pewne sygnały, że być może ten kompromis się pojawi. Trzeba jednak pamiętać, że to nie polskie MSZ czy MKiDN są stroną w tym sporze, ale Towarzystwo Przyjaciół Muzeum Polskiego w Rapperswilu i Fundacja Libertas, czyli instytucje osadzone na gruncie prawa szwajcarskiego. Pamiętajmy, że tworzą je nie tylko Polacy mieszkający w Szwajcarii, lecz także rodowici Szwajcarzy. Wielu dostrzega, że odmienne od naszej koncepcje zagospodarowania zamku są mało realne. Można więc powiedzieć, że czas pracuje na naszą korzyść. Oprócz tego wciąż jest aktualna propozycja przygotowania bogatej oferty kulturalnej złożona prezydentom miasta i gminy Rapperswil-Jona, gdyby muzeum pozostało na zamku.
Dziękuję za rozmowę.
Źródło: Muzeum Historii Polski