Prawomocne jest już umorzenie procesu karnego o zniesławienie, wytoczonego ks. Tadeuszowi Isakowiczowi-Zaleskiemu przez oficera wywiadu PRL Edwarda Kotowskiego. Według księdza miał on zbierać w Watykanie informacje przydatne do zamachu na Jana Pawła II.
We wtorek Sąd Okręgowy w Warszawie utrzymał decyzję Sądu Rejonowego Warszawa-Mokotów, który w grudniu 2011 r. umorzył sprawę. Powodem była nieobecność Kotowskiego w sali rozpraw - w tym czasie udzielał on pod salą wywiadów prawicowym mediom. "To był podstęp, zatrzymaliście mnie państwo tutaj, aby sprawa została umorzona, gratuluję księdzu" - mówił wzburzony Kotowski, który dobijał się potem do zamkniętej sali rozpraw.
W styczniu 2009 r. w wywiadzie dla gazety "Polska The Times" ksiądz powiedział, że ppłk Kotowski jako oficer wywiadu PRL o pseudonimie Pietro miał w Watykanie prowadzić agenta o kryptonimie Prorok i uczestniczyć w ten sposób w zbieraniu informacji z życia osobistego papieża, które mogły posłużyć zorganizowaniu zamachu na Jana Pawła II. Kotowski zaprzeczył, podkreślając, że to nie on prowadził tego agenta, a ustalenia badaczy nie wskazują, by "Prorok" miał przekazywać informacje, które mogłyby być przydatne do ewentualnego zamachu.
Kotowski zaskarżył postanowienie SR do SO, który je we wtorek oddalił. "Sąd w pełni podzielił postanowienie sądu pierwszej instancji o umorzeniu sprawy z powodu nieusprawiedliwionej nieobecności oskarżyciela prywatnego" - powiedział PAP rzecznik SO sędzia Wojciech Małek.
W styczniu 2009 r. w wywiadzie dla gazety "Polska The Times" ksiądz powiedział, że ppłk Kotowski jako oficer wywiadu PRL o pseudonimie Pietro miał w Watykanie prowadzić agenta o kryptonimie Prorok i uczestniczyć w ten sposób w zbieraniu informacji z życia osobistego papieża, które mogły posłużyć zorganizowaniu zamachu na Jana Pawła II. Kotowski zaprzeczył, podkreślając, że to nie on prowadził tego agenta, a ustalenia badaczy nie wskazują, by "Prorok" miał przekazywać informacje, które mogłyby być przydatne do ewentualnego zamachu.
"Obciążanie mnie przypisywanymi informacjami jest pozbawione jakichkolwiek podstaw i stanowi wielkie nadużycie, nie tylko moralne, ale także wyczerpuje znamiona i zakres przestępstwa określonego w art. 212 par. 2 Kodeksu karnego" - oświadczył Kotowski. Według tego artykułu (trwa kampania społeczna o jego wykreślenie jako godzącego w wolność słowa - PAP) za pomówienie w mediach o działanie mogące poniżyć kogoś w opinii publicznej grozi grzywna, kara ograniczenia wolności albo do roku więzienia. Jak mówił Kotowski, wybrał drogę procesu karnego, bo uznaje ją za szybszą.
Kotowski (obecnie emeryt) przyznawał, że w latach 1979-83 pracował w misji dyplomatycznej PRL przy Watykanie i jednocześnie był oficerem wywiadu, a "role te uzupełniały się". Dodał, że działał na rzecz "zdecydowanego polepszenia" stosunków państwo-Kościół. Zaprzeczył, by służby PRL miały jakikolwiek związek z zamachem na placu św. Piotra w maju 1981 r. Przyznał, że był już przesłuchiwany w śledztwie IPN w sprawie zamachu na Jana Pawła II (śledztwo trwające od 2006 r. ma się zakończyć umorzeniem - PAP).
"Uważam, że pan Kotowski prowadził szkodliwą działalność wobec Kościoła i zamierzam to wykazać na procesie" - mówił wcześniej ks. Isakowicz-Zaleski. Jego zdaniem ta sprawa nie nadaje się na proces karny, a co najwyżej na cywilny.
Ks. Isakowicz-Zaleski to były kapelan nowohuckiej Solidarności, zwolennik lustracji w Kościele. Autor głośnej książki "Księża wobec bezpieki na przykładzie archidiecezji krakowskiej" (2007).
Łukasz Starzewski (PAP)
sta/ bno/ gma/