„Powstania śląskie zawsze były uważane za ważne dla najnowszych dziejów Polski, ponieważ wpisały się w tradycję polskich zrywów narodowych. Znajdziemy wzmianki o nich w każdym podręczniku historii Polski. Liczba zachowanych źródeł na ten temat jest bardzo duża, podobnie syntetycznych lub szczegółowych opracowań historycznych” – czytamy we wstępie.
Jak wskazuje Kaczmarek, kiedy porównuje się Powstania Śląskie z wielkimi powstaniami narodowymi, na pierwszy rzut oka walki na Górnym Śląsku wydają się mało znaczące, a ich celebrowanie na Śląsku nie znajduje szerszego społecznego odbioru w innych regionach Polski. „Kiedy jednak dostrzeżemy, że geneza powstań śląskich z lat 1919–1921 była tylko pozornie podobna do wielkich polskich zrywów narodowych w XIX wieku, że ich celem nie była odbudowa suwerennej Polski, ale próba zmiany ówczesnej geopolityki i wbrew intencjom wielkich mocarstw przyłączenie do już odrodzonej Rzeczypospolitej, perspektywa i znaczenie walk powstańczych na Górnym Śląsku stają się inne” – wyjaśnia historyk.
Powstania Śląskie były, w ocenie autora, jednym z przejawów konfliktu politycznego, jednak szerszego niż tylko regionalny. U jego podstaw tkwił „spór o granice dwóch państw narodowych po I wojnie światowej, a walki na Górnym Śląsku były częścią niewypowiedzianej wojny polsko-niemieckiej” – wyjaśnia historyk.
Odrodzone państwo polskie walczyło o jak najkorzystniejszy przebieg swojej granicy zachodniej, z kolei Rzesza Niemiecka – o tzw. prowincje wschodnie od Łaby po Prusy Wschodnie, Wielkopolskę, Pomorze oraz właśnie Śląsk, należące od kilku wieków do państwa pruskiego. „Polska i Niemcy, wbrew oficjalnym deklaracjom, nie były skłonne do jakiegokolwiek kompromisu w tej kwestii, jednocześnie jednak nie mogły otwarcie prowadzić wojny. Próbowały wobec tego wykorzystywać wszystkie dostępne środki, nie tylko dyplomatyczne, ale i wojskowe, by nie doprowadzając do starcia zbrojnego na wielką skalę, osiągnąć zwycięstwo militarne” – czytamy. Decyzję o przyszłej granicy niechętnie oddawano w ręce mocarstw. Przypuszczano, że warunki przyszłego traktatu pokojowego mogą nie być odzwierciedleniem szczytnych zasad deklarowanych przez światowych przywódców: samostanowienia narodów i obietnic dotyczących systemu zbiorowego bezpieczeństwa, a wielkie mocarstwa będą realizowały własne cele polityczne, sięgając do metod oficjalnie zdyskredytowanej „Realpolitik”.
„Dla Polski dowodem na to, że doprowadzenie do rozstrzygnięcia zbrojnego jeszcze przed rozwiązaniem politycznym jest najlepszą drogą, było powstanie wielkopolskie, po którym już nikt nie kwestionował przyłączenia prowincji poznańskiej do odrodzonej Rzeczypospolitej. Dla Niemców z kolei nadzieje rozbudziła chwiejna postawa Wielkiej Brytanii na konferencji paryskiej: najpierw premier Lloyd George wycofał się z pierwotnych obietnic przyznania Polsce Gdańska i Górnego Śląska, a potem, w 1919 r. wielkie mocarstwa zaakceptowały stłumienie przez Niemców siłą pierwszego powstania śląskiego. Obydwie strony konfliktu — Polacy i Niemcy — mimo podpisania traktatu wersalskiego 28 czerwca 1919 r. nie wyrzekły się wykorzystania w przyszłości sił zbrojnych do przeforsowania korzystnych dla siebie rozwiązań granicznych” – czytamy we wstępie.
Nie mogły to być wojska oficjalnie podporządkowane sztabom w Polsce i w Niemczech, przynajmniej do momentu podjęcia ewentualnej decyzji o przejściu do „wojny gorącej”, jednak coraz większego znaczenia zaczęły nabierać oddziały formowane z Górnoślązaków. Polacy musieli się na to zdecydować już w roku 1919, tworząc Polską Organizację Wojskową Górnego Śląska, Niemcy natomiast robili to stopniowo po wycofaniu oddziałów Reichswehry, od początku 1920 r. „Błędem jest dzisiaj wobec tego postrzeganie powstań śląskich jako logicznego ciągu walk toczących się w latach 1919–1921 między polskimi powstańcami śląskimi a Niemcami. W istocie były to trzy odrębne konflikty zbrojne, których geneza i cele były różne, w zależności od ówczesnej sytuacji międzynarodowej, chociaż w wielu wypadkach na polu walki spotykali się ci sami aktorzy, występujący tylko w różnych mundurach” – ocenia Kaczmarek.
„Uznanie sukcesu państwa polskiego, jakim było przyłączenie po III powstaniu części Górnego Śląska do Polski, jest faktem niekwestionowanym, zarówno z perspektywy historycznej — rozpoczęcia procesu łączenia się tego regionu z Polską, który zakończy się dopiero po II wojnie światowej — jak i politycznej — zdobycia bezcennego zaplecza przemysłowego dla II Rzeczypospolitej w dwudziestoleciu międzywojennym” – uważa badacz. Na ile jednak było to efektem decyzji podejmowanych w stolicach państw europejskich, a na ile spowodowane zaangażowaniem militarnym i czynem zbrojnym polskich powstańców, stało się dla autora głównym zadaniem badawczym.
Formalne zakończenie uroczystości zjednoczenia Górnego Śląska z Polską nastąpiło 16 lipca 1922 r. w Katowicach. Wówczas podpisano uroczysty akt przejęcia Śląska. W całym kraju odprawiano jednocześnie uroczyste msze i organizowano wiece. Jak wskazuje Kaczmarek, dzisiaj trudno sobie wyobrazić, jak wielki potencjał wnosił polski Górny Śląsk do II RP.
„Polsce przydzielono 3214 km² (29 proc.) obszaru plebiscytowego zamieszkanego przez 996,5 tys. osób (46 proc.). Spośród 67 kopalń węgla kamiennego Rzeczpospolita otrzymała 53, ponadto przypadły jej wszystkie kopalnie rud żelaza, dwie trzecie kopalń rud cynku i ołowiu, a także większość przemysłu hutniczego. 90 proc. produkcji przemysłowej Polski ulokowane było od tej pory w województwie śląskim. Gęstość zaludnienia czterokrotnie przewyższała tutaj średnią ogólnopolską wynoszącą 83 osoby na 1 km² — w województwie śląskim było to aż 266 mieszkańców na 1 km². Na polskim Górnym Śląsku z rolnictwa utrzymywał się co dziesiąty mieszkaniec (12,2 proc.), w całej Polsce zaś prawie 60 proc. ludności, a w województwach wschodnich nawet 80 proc. W województwie śląskim w 1938 r. było najmniej zarabiających tygodniowo poniżej niezbędnego minimum (czyli 20 zł) — tylko 27 proc. Miasta Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego już wówczas tworzyły olbrzymią konurbację. Większość budynków dysponowała dostępem do wodociągów, kanalizacji, elektryczności i gazu. W Katowicach i Chorzowie takie udogodnienia miało aż dwie trzecie mieszkań (około 67 proc.), podczas gdy średnia ogólnopolska była wówczas sześciokrotnie niższa (10 proc.). Nawet w innych wielkich miastach Polski, poza Poznaniem, te współczynniki zdecydowanie ustępowały górnośląskiej metropolii (Poznań — 64 proc., Warszawa — 44 proc., Lwów — 36 proc., Kraków — 48 proc., Lublin — 8 proc.). W województwie śląskim nie było już analfabetów, kiedy w skali całej Polski nadal problem ten dotyczył prawie jednej czwartej ludności, a w poszczególnych województwach czytać i pisać nie potrafiło od 30 do 50 proc. mieszkańców” – wylicza autor.
Przemawiając w 1922 r. na Rynku w Katowicach, Wojciech Korfanty przewidział, że zakończenie walki o polski Górny Śląsk było dopiero początkiem trudnego procesu integracji z Rzecząpospolitą i bardzo się tego obawiał. Narastające podziały polityczne wewnątrz do tej pory zjednoczonego obozu polskiego były już wówczas bardzo widoczne. Latem 1922 r. Korfanty stał na czele centroprawicy przeciwko lewicy wspierającej Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego. „Miną jeszcze lata, zanim konflikt ten nabierze dramatycznego wymiaru po uwięzieniu górnośląskiego przywódcy w Twierdzy Brzeskiej, co zakończy się emigracją bohatera walki o polski Górny Śląsk” – ocenia autor.
Książka „Powstania śląskie 1919–1920–1921. Nieznana wojna polsko-niemiecka” Ryszarda Kaczmarka ukazała się nakładem Wydawnictwa Literackiego.
Anna Kruszyńska (PAP)
akr/