„Sowieci chcieli, by po wywiezionych Polakach wszelki słuch zaginął. Ale my pamiętamy” – pisze redaktor naczelny miesięcznika „Historii Do Rzeczy” Piotr Zychowicz.
Tematem przewodnim najnowszego numeru miesięcznika „Historia Do Rzeczy” są losy Polaków, którzy z powodu swojego pochodzenia i nienawiści władz ZSRS byli wypędzani ze swoich domów i wywożeni na „nieludzką ziemię”. „Stalin wiedział, że nie uda mu się ujarzmić i zsowietyzować polskiego społeczeństwa, jeśli wcześniej nie odetnie mu głowy. Nie pozbawi go patriotycznych elit. Wielkie przestrzenie Syberii i Kazachstanu idealnie nadawały się do tego zadania” – stwierdza redaktor naczelny miesięcznika.
„Bolszewicy wywieźli w głąb Związku Sowieckiego setki tysięcy Polaków. Wielu z nich nigdy nie wróciło z lodowego piekła” – przypomina w swoim artykule Tomasz Stańczyk. Decyzja o dokonaniu tej zbrodni została podjęta w styczniu 1940 r. Pierwszym celem sowieckiego terroru mieli być polscy osadnicy wojskowi rozsiani na Kresach włączonych do republik sowieckich, urzędnicy, leśnicy i policjanci. Sowieci postrzegali te grupy jako zagrożenie dla swojego panowania. „Deportacja osadników i leśników wraz z całymi rodzinami odbyła się w nocy 10 lutego 1940 r. przy temperaturze -30–35 stopni. Przed świtem do domów rodzin przeznaczonych do zsyłki wtargnęły grupy złożone z NKWD-zisty i towarzyszących mu żołnierzy lub miejscowych białoruskich, ukraińskich i żydowskich milicjantów” – pisze autor. Polskim rodzinom dawano kilkadziesiąt minut na spakowanie i opuszczenie swoich domów. „Mieliśmy półtorej godziny czasu do spakowania rzeczy. Podeptali nam najdroższe uczucia religijne, zdejmując obrazy ze ścian i rzucając na nie oszczerstwa” – wspominała jedna z ofiar sowieckiej zbrodni cytowana na łamach miesięcznika.
Na nieludzkiej ziemi Polacy byli dziesiątkowani chorobami oraz wyniszczani niewolniczą pracą. Innym zagrożeniem była nieprzerwana indoktrynacja prowadzona przez przedstawicieli sowieckiego systemu. „Chodziłam do szkoły. Nauczyciel mówił, że Boga nie ma, a dzieci polskie krzyczały, że jest. Polaków za to, że mówili, że w Polsce było lepiej, zamykali w więzieniu” – wspominał inny z młodych Polaków wywiezionych na wschód. Ofiarami terroru padali również ich rodzice: „Tatuś zaczął brzęknąć z głodu. Tatuś z żalu zaczął narzekać na Rosję. O tym donieśli komendantowi. Zasądzili Tatusia na osiem lat”.
Piotr Zychowicz przypomina również niemal zupełnie zapomnianą deportację Polaków z 1936 r., której ofiarami padło ok. 100 tys. członków polskiej społeczności. „Bolszewicy w dwóch falach deportowali do Kazachstanu i na Syberię ok. 120 tys. Polaków. Byli to Polacy z sowieckich Białorusi i Ukrainy mieszkający na terenach położonych na granicy z II RP” – stwierdza autor. Na ten aspekt sowieckiej zbrodni zwracano uwagę w raportach polskich dyplomatów starających się dokumentować dramat Polaków w ZSRS. Mimo skali tych wydarzeń wiedza o nich była zupełnie nieobecna wśród opinii publicznej II RP. „W efekcie, gdy w latach 1939–1941 do Kazachstanu zaczęły napływać masy Polaków deportowanych z okupowanej przez bolszewików wschodniej połowy Polski, ze zdumieniem zastali oni na miejscu świeże polskie cmentarze. I polskich niedobitków, nielicznych ocalałych z deportacji roku 1936” – pisze Piotr Zychowicz.
Redakcja miesięcznika tradycyjnie wiele miejsca poświęca dziejom najbardziej zbrodniczego systemu totalitarnego w historii. Wydarzenia roku 1936 i późniejsza operacja polska NKWD poprzedzały wielką czystkę, której ofiarą były dawne elity bolszewickie. Prof. Mikołaj Iwanow streszcza teorię części historyków, która może być wyjaśnieniem zbrodniczych planów Stalina. „Czy sowiecki dyktator wymordował czołowych bolszewików, bo wiedzieli, że w młodości był agentem carskiej ochrany” – pyta prof. Iwanow. Jego zdaniem niektóre kręgi sowieckiej bezpieki, włącznie ze stojącym na czele NKWD Gienrichem Jagodą, zdawały sobie sprawę z kompromitujących epizodów biografii Stalina. Być może dysponowali nawet pełną dokumentacją jego współpracy. Działania Stalina wynikały więc z jego strachu przed „ujawnieniem jego przeszłości agenturalnej. Dlatego tak okrutnie, nielogicznie i rzekomo bezsensownie zniszczył on prawie całe dowództwo Armii Czerwonej, pozbawiając ją doświadczonych kadr wojskowych niezbędnych w wojnie z III Rzeszą. Dlatego tak doszczętnie zniszczył on gwardię Lenina, starych bolszewików, mogących cokolwiek wiedzieć o ich zdradzie”.
W numerze również historia prowokacji Urzędu Bezpieczeństwa, tzw. „V Komendy WiN” oraz jeden z epizodów walki Armii Krajowej z kolaborującą z sowietami Armią Ludową. Zimą 1944/1945 żołnierze Armii Krajowej dokonali udanego zamachu na jednego z głównych przywódców komunistycznych bojówkarzy we wciąż okupowanej przez Niemców części Polski – Bolesława Krogulca „Jastrzębia”. Okoliczności tej akcji są wciąż nie w pełni wyjaśnione.
Historycy dyskutują także nad sprawą działalności Romualda Rajsa „Burego”. Przyczynkiem do rozważań jest niedawno opublikowana biografia dowódcy 3. Wileńskiej Brygady NZW. Białoruski historyk Oleg Łatyszonek określa jego działania ze stycznia z 1946 r. jako zbrodnicze. Zdaniem prof. Jana Żaryna pacyfikacje podejmowane przeciwko Białorusinom współpracującym z reżimem komunistycznym nie spełniają definicji ludobójstwa. „Nie mam żadnych wątpliwości, że cała bogata biografia +Burego+ pokazuje, iż był to żołnierz podziemia niepodległościowego wierny sprawie walki o niepodległość państwa polskiego. Co oczywiście nie oznacza, że należy identyfikować się ze wszystkimi czynami, które +Bury+ wówczas rozkazał wykonać albo nad którymi nie zdołał zapanować” – powiedział prof. Jan Żaryn.
W zeszłym miesiącu przypadała rocznica kluczowej dla losów wojny na Pacyfiku bitwy o Iwo Jimę. Z tej okazji Piotr Włoczyk rozmawia z jednym z uczestników batalii, Hershelem W. Williamsem, ostatnim żyjącym żołnierzem odznaczonym Medalem Honoru za walkę przeciw Japonii. Był jednym ze świadków historycznego momentu wzniesienia amerykańskiej flagi nad wulkanem Suribachi, najwyższym punktem wyspy. „Kiedy odwróciłem się w kierunku góry Suribachi, zobaczyłem nad nią powiewającą flagę. I zacząłem strzelać w powietrze jak reszta kolegów” – wspomina 96-letni weteran Korpusu Piechoty Morskiej.
Ogrom strat na Iwo Jimie zwiastował długą i krwawą wojnę z Japonią. W tym czasie III Rzesza zmierzała do ostatecznej klęski. Zdaniem wielu historyków II wojna światowa w Europie była krótsza dzięki złamaniu kodów Enigmy. W najnowszym numerze „Historii do Rzeczy” wywiad z Dermotem Turingiem, bratankiem kryptologa Alana Turinga, badaczem polskiego wkładu w złamanie Enigmy. „Myślę, że Brytyjczycy w końcu daliby radę złamać Enigmę, ale zajęłoby to dużo więcej czasu. Czy udałoby się Brytyjczykom złamać system Enigmy przed Bitwą o Anglię? Szacuje się, że latem, gdy doszło do spotkania w Pyrach, Brytyjczycy byli około pięciu lat za Polakami” – ocenia Turing.
W kwietniu przypada 225. rocznica wybuchu Insurekcji Warszawskiej, nazywanej niegdyś powstaniem warszawskim. Dr hab. Marek Gałęzowski podkreśla, że zwycięstwo warszawskiego ludu i żołnierzy nad rosyjskimi wojskami okupacyjnymi jest największym i niedocenianym zwycięstwem Powstania Kościuszkowskiego. „Garnizon rosyjski został bowiem rozbity, straciwszy z 7,5 tys. żołnierzy blisko 4,4 tys. zabitych, rannych, zaginionych i jeńców; samych poległych było aż 2265, co jest dobitnym dowodem zaciętości walk” – stwierdza historyk. Podkreśla również, że wielu dowódców tego zrywu do dziś nie zostało upamiętnionych.
Michał Szukała (PAP)
szuk/