Przed Pomnikiem Pękniętego Serca w Łodzi - w miejscu, gdzie w czasie wojennej okupacji znajdował się hitlerowski obóz dziecięcy - uczczono we wtorek pamięć najmłodszych ofiar II wojny światowej. W Łodzi po raz drugi odbyły się centralne obchody Święta Dzieci Wojny.
Uroczystości upamiętniające śmierć i cierpienie polskich dzieci podczas wojny miały charakter ogólnopolski. Zorganizowano je pod Pomnikiem Martyrologii Dzieci, nazywanym też Pomnikiem Pękniętego Serca, który przypomina o działającym w Łodzi w latach 1942-1945 obozie hitlerowskim przeznaczonym dla polskich dzieci i młodzieży. Przez jedyny w Europie tego typu koncentracyjny obóz pracy przewinęło się kilkanaście tysięcy dzieci, które były regularnie bite, głodzone i surowo karane.
Posłanka PiS Alicja Kaczorowska, będąca inicjatorką oraz przewodniczącą komitetu organizacyjnego obchodów święta, przywołała słowa pochodzącego z Łodzi poety Juliana Tuwima o tym, że "milczenie to tekst, który niezwykle łatwo jest błędnie zinterpretować".
"Dlatego dziś nie będziemy milczeć. Będziemy mówić o dzieciach, które znajdowały się w tym obozie zorganizowanym przez Niemców dla dzieci polskich. Będziemy mówić o dzieciach, które przebyły ogromną drogę wywiezione na Syberię, na tę nieludzką ziemię. Będziemy mówić o dzieciach, które znalazły się w III Rzeszy, wywiezione do pracy. Nie będziemy milczeć, będziemy mówić o tym, jaka to była dla nich gehenna" – podkreśliła Kaczorowska, która za swoją działalność w kultywowaniu pamięci odebrała we wtorek medal "Pro Patria".
Obecny na uroczystościach historyk i b. minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski wskazał, że bardzo często zapominamy o tym, iż w czasie wojny najbardziej cierpiały dzieci. "O tym należy pamiętać. I należy też pamiętać, że to działo się w Łodzi, i na nas, na łodzianach spoczywa obowiązek, aby przypominać światu, jaką gehennę stworzono dzieciom" – mówił b. szef polskiej dyplomacji.
Szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk w liście skierowanym do uczestników obchodów zaznaczył, że "II wojna światowa zabrała tysiącom ludzi najpiękniejszy okres ich życia – szczęśliwe i beztroskie dzieciństwo".
"Wojna sprawiła, że dzieci stały się nie tylko ofiarami, ale też bezpośrednimi, aktywnymi uczestnikami toczących się wydarzeń. Podejmowały walkę o przetrwanie w niemieckich obozach koncentracyjnych i na syberyjskim zesłaniu. Wzorem legendarnych Lwowskich Orląt chwytały za broń, stając w obronie swoich najbliższych, swojego domu i ojczystego kraju. (…) Pomnik Martyrologii Dzieci stoi obecnie w Parku im. Szarych Szeregów – miejsce to sposób symboliczny łączy zatem los polskich dzieci wojny, jako ofiar i żołnierzy" - napisał Kasprzyk.
Wiceprezydent miasta Krzysztof Piątkowski dodał, że jest dumny i szczęśliwy z faktu, iż Łódź pamięta o zbrodni, która dotyczyła dzieci szczególnie.
"Od lat spotykamy się tutaj pod pomnikiem, żeby wspominać dzieci, które w tak nieludzki sposób – narażone na cierpienia, śmierć z głodu i przemęczenia – uwięziono w obozie przy ul. Przemysłowej. To nieludzie i straszne, że to właśnie te najbardziej niewinne i bezbronne ofiary w czasie wszelkich wojen cierpią najbardziej. To tutaj, z Łodzi, możemy krzyczeć o tym nieszczęsnym i dramatycznym przykładzie niewyobrażalnej zbrodni na najmłodszych mieszkańcach naszego kraju. Mam nadzieję, że dzięki naszemu głosowi już nigdy nie pęknie serce żadnemu rodzicowi" – zaznaczył wiceprezydent Łodzi.
Pamięć ofiar uczczono składając kwiaty i zapalając znicze pod pomnikiem oraz salwą honorową oddaną przez kompanię reprezentacyjną Wojska Polskiego. Odmówiono również międzywyznaniową modlitwę.
W obchodach uczestniczyli m.in.: przedstawiciele władz państwowych i samorządowych, parlamentarzyści, kombatanci i członkowie stowarzyszeń wojennych z całej Polski, wojskowi, duchowni, harcerze, mieszkańcy Łodzi oraz duże grono młodzieży szkolnej.
Święto Dzieci Wojny zostało ustanowione uchwałą I Kongresu Polskich Dzieci Wojny, który miał miejsce w 2017 r. w Sejmie RP. Ustalono wówczas, że centralne obchody będą corocznie odbywały się w Łodzi.
Według szacunków historyków w wyniku zbrodniczej polityki ludobójstwa i masowego terroru III Rzeszy Niemieckiej śmierć w czasie II wojny światowej mogło ponieść nawet 2 mln polskich dzieci, a ponad 200 tys. zostało zabranych od rodzin, z czego zaginęło bez wieści ok. 170 tys.
Utworzony w połowie 1942 r. obóz przy ul. Przemysłowej w Łodzi znajdował się wewnątrz żydowskiego getta. Przeznaczony był dla dzieci i młodzieży polskiej od 6 do 16 roku życia, ale jak potwierdzają świadkowie w relacjach zebranych przez Ośrodek "Karta", w praktyce więźniami były także młodsze, nawet kilkumiesięczne dzieci.
Nieletni więźniowie trafiali do obozu m.in. za drobne kradzieże, handel, jazdę tramwajami bez biletu, żebranie. Umieszczano w nim także dzieci pochodzące z rodzin, które odmówiły podpisania volkslisty, czy też osób zesłanych do obozów lub więzień, a także młodzież podejrzaną o uczestnictwo w ruchu oporu.
Dzieci przetrzymywane były w prymitywnych warunkach i pracowały przy remontach i budowie baraków oraz wykonywały prace na potrzeby obozu i wojska wyrabiając m.in. kosze wiklinowe na amunicję i chlebaki.
Na młodych więźniach przeprowadzano badania rasowe, których efektem było przeznaczanie niektórych z nich do germanizacji i wywozu do Niemiec.
W jednym czasie przy Przemysłowej przebywało od 926 do 1086 dzieci. Jak podaje Ośrodek "Karta", dokładna liczba więźniów nie jest znana, ponieważ władze obozowe celowo fałszowały ewidencję, zaniżały liczby i przyczyny zgonów. Ok. 150 dziewczynek umieszczonych było dodatkowo w filii łódzkiego obozu w Dzierżąznej.
Z powodu wysokiej śmiertelności więzionych obóz nazywany był "Małym Oświęcimiem". Funkcjonował do końca okupacji niemieckiej w Łodzi, czyli do 19 stycznia 1945 r. Wówczas w obozie przebywało ponad 800 małoletnich więźniów. (PAP)
autor: Bartłomiej Pawlak
bap/ itm/