Od 10 sierpnia Ministerstwo Propagandy stale domagało się, by jak najwięcej miejsca poświęcać doniesieniom o „polskich okrucieństwach” wobec mniejszości niemieckiej. O ile wcześniej informacje tego rodzaju pojawiały się na dalszych stronach, to od tego momentu miały już być umieszczane na pierwszej stronie – mówi PAP prof. Stanisław Żerko, historyk z Instytutu Zachodniego i Akademii Marynarki Wojennej.
Polska Agencja Prasowa: Jaki był stosunek do Polski i Polaków w przekazie propagandowym NSDAP w okresie poprzedzającym dojście do władzy oraz w pierwszych miesiącach po styczniu 1933 r.?
Prof. Stanisław Żerko: Partia hitlerowska należała w okresie republiki weimarskiej do formacji skrajnie nacjonalistycznych. W sposób agresywny atakowała system wersalski i Polskę jako jednego z beneficjentów Traktatu Wersalskiego, który zresztą był zgodnie odrzucany przez wszystkie ugrupowania polityczne w Niemczech, od skrajnej lewicy po skrajną prawicę, jako „haniebny dyktat”. Przywódcy NSDAP z Hitlerem na czele ostro atakowali zwycięskie mocarstwa, ale też takich bardziej umiarkowanych polityków, jak kanclerz i minister spraw zagranicznych Gustav Stresemann, który dążył do rewizji Traktatu Wersalskiego (w tym – rewizji granicy z Polską) na drodze pokojowej, przy współpracy z zachodnimi mocarstwami. Nastroje antypolskie były wśród hitlerowców bardzo rozpowszechnione, zwłaszcza we wschodnich prowincjach Rzeszy. Nie można jednak powiedzieć, że był to jakiś bardzo istotny wątek w nazistowskiej propagandzie przed dojściem Hitlera do władzy.
Prof. Stanisław Żerko: Partia hitlerowska należała w okresie republiki weimarskiej do formacji skrajnie nacjonalistycznych. W sposób agresywny atakowała system wersalski i Polskę jako jednego z beneficjentów Traktatu Wersalskiego, który zresztą był zgodnie odrzucany przez wszystkie ugrupowania polityczne w Niemczech, od skrajnej lewicy po skrajną prawicę, jako „haniebny dyktat”.
Tuż po dojściu do władzy w Niemczech, a więc w lutym–marcu 1933 r., dla Hitlera stosunki z Polską były sprawą absolutnie drugorzędną. Nowy kanclerz miał wówczas znacznie ważniejsze sprawy na głowie, przede wszystkim umocnienie pozycji, wyeliminowanie opozycji i okrzepnięcie reżimu. W sprawach międzynarodowych bardzo szybko zaczął kreować się wręcz na anioła pokoju. Wprawdzie tuż po przejęciu władzy udzielił wywiadu dla jednej z brytyjskich bulwarówek, w którym domagał się rewizji granicy z Polską, ale gdy wywiad ten się ukazał, został natychmiast zdementowany przez Kancelarię Rzeszy. A w początkach maja przyjął posła Alfreda Wysockiego. Prowadzona w przyjaznym tonie rozmowa zapoczątkowała zwrot w stosunkach dwustronnych, co doprowadziło do podpisania 26 stycznia 1934 r. deklaracji o nieagresji. Było to ogromne zaskoczenie dla międzynarodowych obserwatorów. Dwa wcześniej wrogie wobec siebie państwa weszły na drogę dobrosąsiedzkich stosunków.
PAP: Czy zawarcie, jak się wydawało, przełomowej deklaracji o nieagresji spowodowało zmianę wizerunku Polski w propagandzie niemieckiej i Niemiec w polskiej prasie? Czy podejmowano działania na rzecz współpracy obu państw w sferze kultury?
Prof. Stanisław Żerko: Mniej więcej miesiąc po podpisaniu deklaracji o nieagresji zostało zawarte polsko-niemieckie porozumienie, nazwane nieprecyzyjnie „umową prasową”, zobowiązujące obie strony do porzucenia propagandy skierowanej przeciwko drugiemu sygnatariuszowi. Po stronie niemieckiej dbał o to minister propagandy Joseph Goebbels, który promował też polsko-niemiecką współpracę kulturalną; np. jedną z gwiazd niemieckiego kina popularnego stał się Jan Kiepura. Oczywiście Goebbels nie był żadnym polonofilem, robił to wszystko wyłącznie w nadziei, że uda się wciągnąć Polskę do proniemieckiego obozu. W osobistym dzienniku w 1936 r. zanotował, że przyszły związek Niemiec z Polską to taki rodzaj małżeństwa z rozsądku.
Niezależnie od tego w zasadzie aż do mniej więcej wiosny 1939 r. zarówno prasa, radio, jak i wydawnictwa III Rzeszy starały się unikać antypolskich akcentów, a z kolei związana z rządem prasa polska starała się o wyważone oceny tego, co się działo za zachodnią granicą. Oczywiście polski rząd nie miał wpływu na gazety opozycyjne, które ostro krytykowały reżim hitlerowski.
PAP: Czy z przekazów propagandowych z lat 1934–1938 można wywnioskować, jaki był cel Berlina – taktyczne porozumienie z Warszawą czy raczej sojusz wymierzony przeciwko wspólnemu wrogowi?
Prof. Stanisław Żerko: Ani jedno, ani drugie. To nie było zadanie propagandy. Starano się po prostu unikać trudnych wątków w odniesieniu do Polski. Materiały na polskie tematy były utrzymane na ogół w tonie życzliwym lub przynajmniej neutralnym. Dziennikarze niemieccy, a nawet naczelni redaktorzy gazet nie wiedzieli, że Hitler dąży do zwerbowania Polski jako przyszłego sojusznika przeciwko Związkowi Sowieckiemu.
PAP: Który moment pięciolecia poprzedzającego wybuch wojny można określić jako punkt szczytowy dobrosąsiedzkich stosunków Polski i Niemiec?
Prof. Stanisław Żerko: Myślę, że można powiedzieć, iż moment ten nastąpił w roku 1938, a więc w okresie tzw. kryzysu sudeckiego. Moim zdaniem był to okres współdziałania Warszawy i Berlina, wymierzonego przeciwko państwu czechosłowackiemu. Zresztą Berlin wcześniej uprzedził Warszawę, że najpierw zajmie się przyłączeniem Austrii do Rzeszy, a następnie będą chcieli odebrać Czechom Sudety, zamieszkiwane w większości przez Niemców. Strona polska nie oponowała, zaznaczyła jedynie, że będzie chciała anektować terytorium Zaolzia. W okresie kryzysu sudeckiego strona polska zajmowała stanowisko korzystne dla Niemiec i w gruncie rzeczy wrogie Czechosłowacji. Niemcy kilkakrotnie wyrażali wobec polskich dyplomatów swą wdzięczność.
Zresztą dla międzynarodowej opinii publicznej Polska stała się wówczas skrytym sprzymierzeńcem Rzeszy. To był czarny rok polskiej polityki zagranicznej, rok, w którym minister Józef Beck był całkowicie zagubiony, zaczął chyba naprawdę wierzyć w mocarstwowość Polski.
PAP: Czy zmiana wizerunku Polski w propagandzie niemieckiej miała charakter nagły czy raczej stopniowy?
Prof. Stanisław Żerko: Do konfrontacji polsko-niemieckiej doszło w ostatniej dekadzie marca 1939 r., a ujawniło się to, gdy Warszawa przyjęła gwarancje brytyjskie (31 marca). Wcześniej, w styczniu i lutym, wydawać się mogło, że w stosunkach wzajemnych panuje sielanka. Pod koniec stycznia w Warszawie gościł minister spraw zagranicznych Rzeszy Joachim von Ribbentrop, a w lutym nawet Reichsführer SS Heinrich Himmler.
Prof. Stanisław Żerko: Do konfrontacji polsko-niemieckiej doszło w ostatniej dekadzie marca 1939 r., a ujawniło się to, gdy Warszawa przyjęła gwarancje brytyjskie (31 marca). Wcześniej, w styczniu i lutym, wydawać się mogło, że w stosunkach wzajemnych panuje sielanka. Pod koniec stycznia w Warszawie gościł minister spraw zagranicznych Rzeszy Joachim von Ribbentrop, a w lutym nawet Reichsführer SS Heinrich Himmler.
Co ciekawe, gdy po antypolskim incydencie w Gdańsku przez polskie miasta pod koniec lutego 1939 r. przetoczyła się fala antyniemieckich demonstracji (dwukrotnie wybito okna w gmachu ambasady Rzeszy, pilnowanym w końcu przez kilkudziesięciu policjantów), prasa niemiecka generalnie zachowała powściągliwość. Zmieniło się to dopiero, gdy 26 marca 1939 r. ambasador Józef Lipski przywiózł z Warszawy definitywnie negatywną odpowiedź Becka na żądania w sprawie włączenia Gdańska do Rzeszy i wytyczenia przez Pomorze eksterytorialnej autostrady. Już następnego dnia prasa w Rzeszy zamieściła informacje o antyniemieckich zajściach w Bydgoszczy, a Ribbentrop oznajmił Lipskiemu, że odtąd niemieckie dzienniki będą „sumiennie” odpowiadać na polskie ataki.
PAP: Jakimi argumentami posługiwała się wymierzona w Polskę propaganda Rzeszy? Były to hasła rasowe, „cywilizacyjne” czy raczej polityczne?
Prof. Stanisław Żerko: Była to czysta polityka. Ciekawe, że przez wiele tygodni po ogłoszeniu brytyjskich gwarancji dla Polski (31 marca 1939 r.) ostrze niemieckiej propagandy zwracało się przeciwko Londynowi oskarżanemu o dążenie do osaczenia i okrążenia Rzeszy. Przez pewien czas Polska była w niemieckiej propagandzie przedstawiana jako bezrozumna ofiara „perfidnego Albionu” [jedno z dawniejszych określeń Wielkiej Brytanii – przyp. red]. Pojawiały się oskarżenia o odejście od rzekomo proniemieckiej polityki zmarłego marszałka Piłsudskiego. Coraz częściej pojawiały się jednak bardziej agresywne w tonie artykuły o antyniemieckich incydentach w Polsce. Zgodnie z zaleceniami ProMi (tak w skrócie nazywano resort propagandy Rzeszy) nie był to jeszcze czas na ostateczną ofensywę prasową. Na razie pisała o tym głównie lokalna prasa we wschodnich regionach Niemiec, a także odpowiednio instruowana z Berlina prasa w Wolnym Mieście Gdańsku. Natomiast niemiecka prasa centralna miała ostro wystąpić przeciwko Polsce dopiero później.
PAP: W którym momencie na szczytach władzy III Rzeszy podjęto decyzję o wzmożeniu propagandy antypolskiej?
Prof. Stanisław Żerko: W sposób zmasowany nastąpiło to dopiero w pierwszej połowie sierpnia 1939 r. Dzięki zachowanej dokumentacji znamy dokładną datę: począwszy od 10 sierpnia Ministerstwo Propagandy stale już domagało się, by na łamach prasy jak najwięcej miejsca poświęcać doniesieniom o „polskich okrucieństwach” wobec mniejszości niemieckiej. O ile wcześniej informacje tego rodzaju pojawiały się na dalszych stronach, to od tego momentu miały już być umieszczane na pierwszej stronie, do tego – zgodnie z zaleceniami – w formie najbardziej sensacyjnej.
Z kolei niemieckie MSZ kilka dni później zaczęło rozpowszechniać napisaną w kilku językach broszurę zestawiającą cytaty z polskiej prasy, z rezolucji polskich partii i stowarzyszeń oraz z ulotek polskich organizacji. Wiele z tych cytatów zawierało żądania terytorialne pod adresem Niemiec. Polska miała być przedstawiana jako strona agresywna. Dyplomatom niemieckim polecano, by w rozmowach upowszechniać tezę, iż Polacy swą rzekomo butną, nierozumną polityką wyraźnie prowokują konflikt. W znajdującej się w archiwum niemieckiego MSZ instrukcji nakazywano sugerować, że w tej sytuacji mocarstwa zachodnie nie udzielą pomocy. Jednocześnie z inspiracji resortu Goebbelsa kolportowano broszury, w których Polska była przedstawiana jako organizm niezdolny do samodzielnej egzystencji. Odwoływano się do starych antypolskich stereotypów.
Prof. Stanisław Żerko: Niemieckie społeczeństwo źle oceniało wcześniejszą politykę Hitlera, nastawioną na szukanie porozumienia z Polską. Antypolski zwrot z wiosny 1939 r. przyjęło z wielką satysfakcją. Jednocześnie jednak obawiano się, że wojna z Polską przekształci się w wojnę światową, że mocarstwa zachodnie dochowają swych zobowiązań wobec Polski i ruszą jej z pomocą.
PAP: Na ile propaganda skierowana na potrzeby wewnętrzne była skuteczna w kształtowaniu nastrojów „zwykłych Niemców”?
Prof. Stanisław Żerko: Niemieckie społeczeństwo źle oceniało wcześniejszą politykę Hitlera, nastawioną na szukanie porozumienia z Polską. Antypolski zwrot z wiosny 1939 r. przyjęło z wielką satysfakcją. Jednocześnie jednak obawiano się, że wojna z Polską przekształci się w wojnę światową, że mocarstwa zachodnie dochowają swych zobowiązań wobec Polski i ruszą jej z pomocą. Działały tu wspomnienia klęski w wojnie na dwa fronty, jaką była I wojna światowa. Wśród Niemców w 1939 r. nie było wojennego entuzjazmu, jaki był wyczuwalny w 1914 r. Niemniej posłusznie podążyli za swym wodzem.
Rozmawiał Michał Szukała (PAP)
szuk / skp/
Prof. dr hab. Stanisław Żerko, Instytut Zachodni i Akademia Marynarki Wojennej w Gdyni, autor m.in. monografii „Stosunki polsko-niemieckie 1938–1939” (1998) oraz „Niemiecka polityka zagraniczna 1933–1939” (2005)