W Pradze i w Bratysławie upamiętniono we wtorek 44. rocznicę inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację. Interwencja położyła kres "praskiej wiośnie" - próbie demokratyzacji ustroju komunistycznej Czechosłowacji.
W Pradze główne uroczystości odbyły się pod gmachem Radia Publicznego. Politycy i mieszkańcy czeskiej stolicy złożyli wieńce w miejscu, gdzie zginęło 17 pracowników radia, którzy zbudowali barykadę usiłując nie dopuścić rosyjskich czołgów do rozgłośni nadającej niezależne informacje. W Bratysławie wieniec pod pamiątkową tablicą, upamiętniającą trzech studentów, którzy zginęli w sierpniu 1968 roku pod gmachem uniwersytetu, złożył przewodniczący opozycyjnej chadecji Jan Figel.
„Inwazja zahamowała na wiele lat proces rozwoju społecznego czeskiego i słowackiego społeczeństwa. Doszło do dewastacji moralnej narodu. Skutki tego procesu odczuwamy do dziś. Elita polityczna Czechosłowacji zawiodła. Elita, która miała ogromne poparcie społeczne, doprowadziła do +normalizacyjnej katastrofy+. Mam nadzieję, że już nigdy nasi politycy nie okażą się tak krótkowzroczni" – oskarżała w Pradze przewodnicząca czeskiej Izby Poselskiej Miroslava Nemcova.
Natomiast Jan Figel zapewnił, że „ofiary sierpnia nie zostaną zapomniane”. Wg niego inwazja nie zdołała zniweczyć autentycznego buntu społecznego, który doprowadził do zwycięstwa "aksamitnej rewolucji" w roku 1989.
Przewodniczący Konfederacji Słowackich Więźniów Politycznych Anton Srholec powiedział, że słowaccy politycy wierzyli w socjalizm o ludzkiej twarzy. "Ale czy reżim, który ma zakrwawione ręce, może mieć ludzką twarz? " - postawił pytanie Srholec.
Zarówno czeskie, jak i słowackie media zwróciły uwagę, że w uroczystościach nie wzięli udziału ani prezydenci ani premierzy obu krajów. "Prezydent Słowacji Jan Gaszparovicz usprawiedliwił się pilnymi obowiązkami" - poinformowało publiczne radio.
W Czechach i na Słowacji stacje radiowe i telewizyjne przygotowały jednak wiele programów dokumentalnych: reportaży i relacji świadków.
W słowackim dzienniku „SME” historyk Peter Jaszek z Instytutu Pamięci Narodu (UPN) tłumaczył, że „walka z agresorem była z góry skazana na przegraną”.
Czeski dziennik „Mlada Fronta Dnes” przypomniał z kolei, że w inwazji nie brała udziału Armia Ludowa NRD, gdyż, jak napisał, udział wojsk niemieckich w interwencji kojarzyłby się Czechom z ponowną okupacją.
W nocy z 20 na 21 sierpnia 1968 roku wojska ZSRR, Polski, Węgier i Bułgarii wkroczyły do ówczesnej Czechosłowacji, aby powstrzymać próbę demokratyzacji reżimu komunistycznego, określaną jako „praska wiosna”. Próbę podjęli działacze Komunistycznej Partii Czechosłowacji (KPCz) z pierwszym sekretarzem Aleksandrem Dubczekiem na czele.
W zamierzeniach reformatorów partia miała zrezygnować z kierowania wszystkimi aspektami życia gospodarczego i społecznego. Próba wprowadzenia „socjalizmu z ludzką twarzą” była z góry skazana na przegraną.
W interwencji, która miała przywrócić wiodącą rolę partii komunistycznej, wzięło udział 600 tysięcy żołnierzy i 6300 czołgów. Była to największa operacja wojskowa w historii powojennej Europy. Pretekstem do jej podjęcia był list, w którym komunistyczni przywódcy „stalinowskiego skrzydła” KPCz zwrócili się do Kremla o pomoc. Aleksander Dubczek i inni wysocy funkcjonariusze zostali aresztowani i wywiezieni do Moskwy. W czasie inwazji zginęło 108 osób. Ponad 800 osób zostało rannych. Z Czechosłowacji wyemigrowało 300 tysięcy Czechów i Słowaków.
Z Bratysławy Andrzej Niewiadowski (PAP)
adn/ mmp/ ro/